Ryo
- Ach, nie - zaprotestował Yuteal. - Nikogo tu nie kryję. Po prostu imię tej nikczemnej kreatury nie ma żadnego znaczenia dla tej historii. Miasto i jego sprawy zostawiliśmy za sobą. Jesteśmy już tylko my, Duch niebios i dzicz.
- A zmiennokształtny - ciągnął kupiec - o, to coś innego. On jest częścią dziczy. Częścią świata, którego mir naruszyliśmy, przybywając w te strony. I bez wątpienia za dobrze, to on nam nie życzy. Tylko kim jest, skąd się wziął? Na pewno nie małpoludem, bo te istoty są zbyt prymitywne.
- Jeśli chodzi o zagrożenia związane z rozpoznaniem tego miejsca, to w pełni podzielam twoje obawy. Dlatego będziemy ostrożni: nawet jeśli zejdę na dół, to najwyżej w asyście dwóch osób a reszta, czyli w zasadzie połowa obecnego składu załogi, pozostanie na straży Ducha. Nic nas jednak nie powstrzyma przed realizacją celów wyprawy.
- O, tu będzie dobrze - Yuteal wskazuje kawałek odsłoniętego terenu przylegającego do stromej skarpy.
Ha-Tor
Zostawiasz towarzyszy i udajesz się w kierunku, w którym majaczy cumujący Duch. Schodzisz po długaśnych schodach ciągnących się po zewnętrznej ścianie piramidy i przechodzisz ponownie na wskroś przez małpoludzkie sioło, położone u stóp budowli. Gromada małych, ciekawskich, kudłatych szkrabów towarzyszy ci niemal do samego statku, z którego rozwinięto drabinkę, byś mógł wejść na pokład.
Mercon, Liska, Xsavery i pozstali członkowie oddziału
Prowadzeni przez Imupameazz i Serla zanurzacie się w czeluści piramidy. Szerokie korytarze oraz mijane komnaty oświetlone są gęsto rozstawionymi kagankami lub światłem padającym przez otwory w zewnętrznych ścianach budowli. Po przejściu jakichś stu, może dwustu kroków, docieracie do wspomnianych wrót. Po latach niektórzy pamiętali je tak:
A inni inaczej. Ale pewnym jest, że wrota posiadały otwory na klucze, które były w posiadaniu władczyni małpoludów, skrywającej za złotą maską swe oblicze. Dodatkowo co bardziej wrażliwi na magię, wyczuwali przed sobą bariery ochronne.