Becky, Bix, Isabell, Nigtfall
Pierdolnęło.
Nie, nie eksplodowało, nie pieprznęło. Pierdolnęło tak potężnie, że aż najbliższą okolicą zatrzęsło, a po pięciu frajerach oblegających grupkę w Warsztacie niemal nic nie zostało. Cały korytarz osmalony, duża dziura w podłodze, jakieś rozsmarowane resztki na ścianach, kawałek dłoni, fragment kombinezonu bojowego, powyginany, do niczego nie nadający się karabin… jakaś zdeformowana noga.
Isabell i Becky, schowane za rogiem, zatykające uszy, uśmiechnęły się wrednie do siebie. Nie trzeba było poprawiać żadnymi seriami z karabinów, nie trzeba było się już przejmować wrogami, ci bowiem przestali w jednej chwili istnieć. Masa granatów wpakowana w but Macolitki, celnie rzucona na sam środeczek grupki napastników, spełniła ponadprzeciętnie swoje zadanie. Kuśtykająca Isabell ruszyła przodem przez pobojowisko.
-
Macie za swoje sukinsyny! - Krzyknęła zadowolona.
-
Isabell?? - Rozległo się z głębi warsztatów. Rozpoznała ten głos od razu. Nightfall.
-
Night! - Pisnęła ucieszona dziewczyna.
-
Iss! - Mężczyzna również nie krył radości, choć jednocześnie i był zaskoczony tutaj jej obecnością. W końcu kazał jej się trzymać od tego całego rabanu z daleka… no ale jak tu być złym w takiej sytuacji na tą małą piromankę?
Becky, Bix, Nightfall i Isabell. Załoga Fenixa powoli się łączyła, jakoś to będzie, przechodzili już wspólnie przez gorsze tarapaty… brakowało jeszcze Doca, Vis, no i Leeny, oni jednak pewnie też się już niedługo znajdą, a wtedy wspólnymi siłami będzie o wiele łatwiej rozprawić się z napastnikami w bazie.
-
Użyłyśym buta, jako pojemnika na granaty - Powiedziała nieco dumnie Macolitka, po czym ściągnęła drugi, odrzucając go gdzieś niedbale w bok. Chyba ją denerwowało te kuśtykanie tylko w jednym…
-
Fajno, że nic wam nie jest - Odezwał się Bix, potrząsając łepetyną, by dojść do siebie po fali uderzeniowej kolejnej eksplozji, którą odczuł na swej makówce.
-
Dobra panie i panowie, to jaki teraz macie plan? - Odezwał się Alex Paddock, z Eddym i tutejszym mięśniakiem, wpatrującymi się w załogantów Fenixa.
Doc, Vis
Bullit wycofał się wraz z Lexi z dala od okolic kuchni i wspólnego pomieszczenia bazowego. Nie był pewny, co ich tam czekało, a sądząc po odgłosach, tam właśnie przebywały te szumowiny, atakujące siedzibę Crazass’a. Nie miał ochoty na ogień krzyżowy z drzwi obu pomieszczeń przed sobą, do tego jakiś sukinkot mógł ich pozycji dosięgnąć granatem, lepiej więc jednak było najzwyczajniej w świecie wycofać się na bezpieczną odległość… i szczerze powiedziawszy, Dave nie wiedział, co robić dalej. Lexi nie była zbyt wielką pomocą, co samo w sobie było dosyć dziwną sprawą. Nie posiadała info o tym co się działo w bazie, nie proponowała jakiś konkretnych działań, czyżby… czyżby… myślenie nie było jej mocną stroną?
Spojrzał na kobietę, jakoś tak mierząc ją wzrokiem z góry do dołu.
-
Co?? - Spytała ta, zdziwiona jego zachowaniem.
-
A nic... - Zaczął Bullit i…
-
Doc!! - Znajomy głos, w korytarzu, od strony głównego hangaru -
Doc... - Dodała już ciszej Vis, biegnąc w jego stronę, z karabinem w dłoniach, pistoletem i dwoma granatami u pasa. Wpadła mężczyźnie w ramiona, po czym zaczęła płakać. Tak po prostu. Tuliła się do niego mocno, i szlochała na całego. Musiały ku temu być powody, coś poważniejszego, niż jedynie radość z powodu odnalezienia go. Coś, coś o wiele poważniejszego...
Fenn
Przygotował się do dalszego działania, czekając na znak o dywersji od swojego znajomka, gdy przy drzwiach,za którymi znajdowali się potencjalni wrogowie, rozległo się dziwne chrobotanie i jakiś syk. Keetar chwycił mocniej karabin, celując w drzwi, gotowy pchnąć szafę w ich stronę nogą… nie weszli jednak, a sygnał od Brayde’a nie nadchodził. Co się do cholery działo?
I nagle na panelu sterującym drzwiami zapalił się czerwony sygnał. Zablokowali je od drugiej strony?? Do tego pojawiły się odgłosy syczenia… zamknęli go w środku, zaspawali??
Wszyscy
W głośnikach znajdujących się w wielu miejscach bazy, rozległy się jakieś trzaski, piski, i w końcu odezwał się w nich chropowaty, nieprzyjemny głos:
-
Tu Kapitan Rhieff do mieszkańców bazy i załogi Fenixa, mam dla was ważny komunikat… jak się nazywasz? - Głos zwrócił się do kogoś, chyba w pobliżu mikrofonu -
Jak się nazywasz i kim jesteś?!
- Max… Max Larocca… obsługa hangaru...
- Co teraz robię? - Warknął głos.
-
Przy… przystawiłeś mi… pistolet.. do głowy...
Rozległ się wystrzał, oraz piski i krzyki przerażenia znajdujących się w pobliżu osób.
-
Zamknąć się! - Ryknął chyba w ich stronę Rhieff, po czym kontynuował przekaz -
Moi ludzie kontrolują bazę. Wielu mieszkańców jest zamkniętych w różnych pomieszczeniach, bez możliwości szybkiego wyjścia. W każdej chwili możemy im wyciągnąć z owych pomieszczeń powietrze i zdechną. W każdej chwili mogę zabić kolejnego zakładnika. Załoga Fenixa ma się zjawić w głównej sali w ciągu dwóch minut. Czekam na Doktora Bullita, Strzelca Nightfalla, Inżyniera Uchu, Pilotkę Becky. Mam waszą Kapitan, jeśli nie przyjdziecie w ciągu 2 minut, to ją wezmę do mikrofonu, zrozumiano?? Dwie minuty!! - Warknął typek, po czym przekaz się zakończył.
.