Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2017, 00:08   #107
MrKroffin
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Drużyna nie zamierzała czekać dłużej w klinice. Nagła, niespodziewana śmierć ich dowódcy wprowadziła ogromny zamęt. W końcu czy ich słowo mogło przekonać Radę, że Barrus zginął w tak groteskowych okolicznościach? Mimo całej swej ekstrawagancji był przecież Widmem i zabicie go przez batariańskiego lekarza graniczyło z absurdem. Po krótkiej naradzie najemnicy doszli jednak do wniosku, że nie ma sensu teraz uciekać, by uniknąć możliwych konsekwencji. Sprawiłoby to wrażenie, że oni sami byli wmieszani w zabójstwo Barrusa, a przecież Rada miała ich dokładne dane i nawet najlepsza fałszywa tożsamość mogłaby okazać się bezwartościowa.

Różne tego typu myśli krążyły po ich głowach, gdy opuszczali teren szpitala. Nie rozmawiali ze sobą. Quin odpalił silnik Nomada i skierował się najprostszą drogą do Andromedy.

Gdy przyjechali, donieśli pierwszemu oficerowi, jak i całej załodze o niefortunnym incydencie. Załoga nie zareagowała negatywnie, zapewne od początku się z tym liczyli. Po tej informacji oficer Diaz formalnie ogłosił, że przejmuje mostek i osobiście poinformuje Radę o niecodziennym incydencie. Najemnicy mieli tylko czekać, aż ktoś ich poprosi o wyjaśnienia.

Nikt nie poprosił.

Mgławica Omega
Sahrabarik
Omega
Prywatna klinika „Batariański Raj”
4. 59 lokalnego czasu


Bahram Gafmewar stał wpatrzony w ciało zabitego Widma. Nigdy się spodziewałby się, że zabije Widmo, ale duma z tego tytułu stanowiła aktualnie tło dla palącego problemu, jakim było poradzenie sobie ze sztywnym delikwentem. Niby zwłoki w szpitalu to nic dziwnego, ale zwłoki Widma na Omedze musiałyby wkrótce zwrócić czyjąś uwagę. Nie, nie Rady. Jej jurysdykcja leżała daleko. Bahram wiedział, że o takich sprawach lubili wiedzieć i najemnicy, i Aria, i Handlarz Cieni. Przede wszystkim Handlarz Cieni.

Bahram Gafmewar: Tu Gafmewar. To Widmo, o którym mówiłeś ostatnio… to był turianin? Jego szukali?

Cichy głosik brzmiał w słuchaweczce w uchu doktora. Po każdym jego słowie, twarz Bahrama coraz bardziej tężała.

Bahram Gafmewar: Bez powodu. Tak mnie ciekawość wzięła. Dzięki, Charles, na razie.

Tak jak się spodziewał. Co prawda istniała szansa, że to była jakaś fatalna omyłka, że oni naprawdę robili sobie z niego jaja. A może ten drugi był Widmem? Nieważne, teraz to nieważne. Niezależnie, kim on był, należało się go pozbyć, zanim to się rozniesie. Informacje na Omedze roznoszą się szybciej niż choroby weneryczne w populacji vorchy. A Bahram akurat coś o tym wiedział, pisał o tym pracę doktorską.

Bahram Gafmewar: Andre, myk, myk!
połączył się przez omni-klucz.

Po niespełna dwóch minutach w jego gabinecie pojawił się smutny pan z ochrony. Bahram miał już plan.

Bahram Gafmewar: Posłuchał uważnie, bo nie będę powtarzał. Weźmiesz to stąd i pójdziesz do kuchni. Tam, gdy nikt nie będzie patrzył, wrzucisz do tej nowej maszyny do mielenia mięsa i ją uruchomisz. Potem pójdziesz do terminalu przed stołówką i wpiszesz, że dziś na obiad mielone z varrena. I dopiero wtedy przyślesz tu ekipę sprzątającą.

Andre podniósł z trudem ciało Barrusa i przerzucił je sobie na ramię. Wyszedł, nie patrząc nawet na doktora. Gafmewar uśmiechnął się pod nosem. Może ta sytuacja miała nawet plusy? W końcu nie dość, że uświadomił sobie własne zdolności bojowe, to jeszcze kilnika oszczędzi trochę na jedzeniu dla kuracjuszy. Być może wręcz to rozwiązanie przyjmie się na stałe? Kto wie, kto wie…

Zadowolony z tego, jak przedsiębiorczo zamknął sprawę nieproszonych gości, doktor opadł na kanapę i jakby nigdy nic zaczął przeglądać wyniki ostatnich badań.

Mgławica Omega
Sahrabarik
Omega
Doki
8. 13 lokalnego czasu


Minęły trzy długie, nieciekawe dni. Najemnicy spędzili je w większości albo na jakichś drobnych pracach, czy to przy broni, czy przy Nomadzie, albo, jak Jahleed, poszukując informacji w półświatku o ewentualnych skutkach ich fatalnej eskapady. Wynajął do tego zaprzyjaźnionego hakera, by nie zwracać jeszcze bardziej uwagi na jednostkę pod auspicjami Rady, zacumowaną w porcie.

Wydawało się, że wszystko przeszło bez echa. Omega żyła jak zawsze nocnymi klubami i porachunkami mafijnymi, albo jeszcze nie skojarzył, że przybyłe niedawno Widmo nagle zniknęło, albo też nieszczególnie się tym przejęto. Żadnej z opcji volus nie mógł wykluczyć.

Reszta drużyny oczekiwała. Ricardo, gdy zakończył rozmawiać z radnym Sparatusem, przekazał dość ogólnikowe informacje, że Rada postanowiła przydzielić nowe Widmo do tej misji i tymczasowo nie rozpoczynać żadnych postępowań wobec drużyny zabitego Barrusa. Co ciekawe, Sparatusa nie zaciekawiła ani relacja drużyny, ani nawet powód śmierci jego agenta. Dziwne to było, ale w turiańskich warunkach wojskowych niezbyt przejmowano się jednostkami, o czym dobrze wiedział nie tylko Quin, ale i wszyscy z nim obecni. Zołnierze ginęli, nawet Widma. Nic w tym nowego ani zaskakującego.

Tego dnia miał nareszcie przybyć nowomianowany dowódca. Cała załoga stawiła się w sali odpraw, co doprowadziło do wyraźnego jej przeludnienia. Jedynym chyba cieszącym się z tego stanu rzeczy pozostał pilot Andromedy, Bofnan Can, który czystym przypadkiem w tym ścisku pojawił się bezpośrednio za Liritheą, z twarzą na wysokości jej pośladków. Wszyscy czekali aż przyjdzie pierwszy oficer i przedstawi nowego przywódcę.

Ricardo Diaz: Spocznij, spocznij
powiedział widząc niektórych salutujących.

Ricardo Diaz: Mam przyjemność ogłosić, że Rada przysłała nam nowego dowódcę. Bez zbędnych wstępów, przedstawiam – porucznik Argent Aspides, flota Hierarchii Turian.

Oczy wszystkich skupiły się na drzwiach, które właśnie zaczęły się otwierać.
 
MrKroffin jest offline