Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2017, 14:31   #30
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
To nie mógł być przypadek. Piękna, egzotyczna kobieta w środku wykopalisk? Carmen szczerze wątpiła, by znalazła się tu z woli nieba. Przy dobrych wiatrach była tylko złodziejką lub laleczką, która miała za zadanie obserwować zdolnego naukowca, przy złych... była agentką - śmiercionośną, ludzką bronią - tak jak Carmen. Dziewczyna odruchowo wyprostowała się, eksponując swe wdzięki.

- Bardzo pani miła. - powiedziała do Aishy świergotliwym głosem Victorii. Im dłużej kobieta będzie ją uważać za niegroźną bogaczkę, tym lepiej. Tymczasem Carmen obserwowała jak domniemana asystentka podnosi jej kuferek. Jeśli zrobi to z taką łatwością, jakby uczyniła to Carmen... zapowiadały się kłopoty.

Arabka podeszła powoli do kuferka i z gracją ostrożnie podniosła. Nie była wydelikaconą laleczką, ale czy to czyniło z niej zabójczynię. Trudno było powiedzieć. Jako miejscowa z pewnością przywykła do prac fizycznych.
Szła przodem zerkając czasem za siebie i uśmiechając się zmysłowo do Victorii.

- Pani na dłużej zamierza się zatrzymać na wykopaliskach? Mam nadzieję, że spartańskie warunki pani nie przeszkadzają. Niestety nie mamy za wiele wygód tutaj.- wyjaśniła, gdy się już obie oddaliły od namiotu, w którym dyskutowała dwójka Brytyjczyków.
Carmen podjęła rolę fascynatki, toteż cały czas jej głowa ciekawie obracała się to w jedną, to w drugą stronę. Udała nawet, że w wyniku owej fascynacji początkowo nie usłyszała słów Aishy. Dopiero, gdy ta powtórzyła pytanie, odpowiedziała.
- Proszę się nie martwić o mnie. - jej głos, choć uprzejmy, nosił ślady arystokratycznego poczucia wyższości - Mój mąż zadbał o wszystko, co mi potrzebne. Natomiast pytanie o długość pobytu nie było zbyt miłe... zapewniam jednak, że nie będę przeszkadzać w pracach. Ani tym bardziej nikogo rozpraszać. - spojrzała znacząco na dekolt Arabki.
- Och… nie oto mi chodziło. Rzecz w tym że nie spodziewaliśmy się... gości. I tę noc będzie musiała pani spędzić w moim łóżku i namiocie. Dopiero jutro rano przygotuję namiot gościnny i chciałabym wiedzieć… na jak długo mam go przygotować. Czy będzie w nim pani spała, czy raczej woli wypoczywać gdzieś w Abydoss? Ja tu się zajmuję tymi wszystkimi sprawami organizacyjnymi, więc… - uśmiechnęła się ciepło Aisha lekko skłaniając.-... muszę o wszystkim wiedzieć. I będzie to zaszczyt i przyjemność gościć tak znamienitą osobę jak pani.-
Carmen ugryzła się w język, by nie wypowiedzieć uwagi na temat tego, że łóżko Arabki pewnie i tak nie było zbyt często wykorzystywane. Zamiast tego jednak odpowiedziała uśmiechem.
- Proszę się mną więc tak bardzo nie przejmować. Nie chcę państwu przeszkadzać, a jedynie zobaczyć prace z bliska. - odparła słodko a zarazem wyniośle. - Nie wiem do kiedy zostanę. To ustalę już z panem Goodwinem. A czy kojarzy pani nazwisko tego szwajcarskiego inwestora, o którym wspomniał profesor? Znam jednego Szwajcara, który finansuje wykopaliska. Co prawda myślałam, że w innym rejonie, ale może to mój znajomy... a raczej mego męża.
- Nie wiem. Pan Goodwin nie zdradza tego szczegółu. Ponoć ów sponsor woli być anonimowy ze względu na swe przekonania.- stwierdziła po namyśle Aisha.- Samu... profesor Langstrom również go nie zna.
Dotarły do dużego szarego namiotu.
- To moje miejsce odpoczynku i pracy. Niestety sypiamy tu na metalowych polowych łóżkach i musimy oszczędzać wodę. Tam jest wychodek.- wskazała obszar osłonięty drewnianym parawanem na lewo od namiotu. - A iii.. zakładam że ma pani jakieś parasolki? W południe na wykopaliskach bywa bardzo gorąco. Można dostać udaru słonecznego.-
- Z mężem co roku wyjeżdżamy do ciepłych krajów, proszę się nie martwić, jestem przygotowana.
- To dobrze.- uśmiechnęła się w odpowiedzi Egipcjanka zapraszając Victorię do środka. Namiot był duży i przewiewny, ale i skromny jeśli chodzi o wyposażenie. Prymitywne łóżko polowe. Miska z wodą obok niego. Tobołki w rogu ustawione, oraz duży stolik pełen rozrzuconych po nim dokumentów i narzędzi pisarskich. Pobieżne spojrzenie na stół oświetlony naftową lampą potwierdził status Aishy. Zapiski na nim rozłożone dotyczyły księgowości. Wpłaty, wypłaty, ilość sprzętu górniczego, ilość żywności, wody… tabelki pełne liczb.
- Jeśli ma pani jakiekolwiek potrzeby, prośby, pytania to proszę się nie wahać. Spełnię wszystkie w zakresie mych możliwości.- zapewniła gorliwie Aisha.
- Nie wątpię, że w pełni dba pani o potrzeby profesora. - odparła Carmen, nawet na nią nie patrząc - Przede wszystkim interesują mnie wykopaliska, a nie odpoczywanie. Chciałabym też robić jak najmniejszy problem w sferze posiłków, toteż informacja jak się państwo stołujecie, gdzie mieszczą się najważniejsze namioty... będzie to z pewnością przydatne.
- Wykopaliska obecnie są zakończone. Zaczną się dopiero od rana. Jeśli pani chce mamy chwilę, więc mogę panią oprowadzić po ich terenie, jak i pokazać pozostałe namioty. - uprzejmie odparła Egipcjanka.
- Bardzo chętnie. - odparła Carmen.

Ruszyły więc w obchód z lampą naftową w dłoni. Aisha wskazała namiot Langstroma, potem namiot Goodwina. Przemierzając obozowisko wspomniała że największy namiot rankiem służy za jadalnię dla pracowników, a wieczorami służył za salę narad i jadalnię dla Langstroma. Same wykopaliska składały się z ogrodzonym palikami płytkim jam w których mozolnie odsłaniano kolejne warstwy piasku odkrywając skarby ukryte pod nimi. Carmen dostrzegła też wynurzający się z piasku kamienną budowlę, o zabitym deskami wejściu. Aisha określiła ją jako zbadany już przez nich grobowiec i zaoferowała się oprowadzić Carmen po jej wnętrzu… ale za dnia dopiero. Ze względu na bezpieczeństwo. Pokazała jeszcze gdzie jest kuchnia polowa i dodała z uśmiechem.- To chyba wszystkie ważniejsze miejsca w obozie. Ma pani jakieś pytania?-
- Nie, to wszystko, dziękuję za poświęcony czas. Nie będę już pani dłużej odciągać od... obowiązków. - odparła, zerkając na niego. Skylord pewnie gdzieś już wylądował... Gabriela i Jan mieli tę noc praktycznie dla siebie.
- Mam nadzieję że lubi pani lokalną kuchnię. Co prawda sir Goodwin z pewnością przywiózł europejską żywność, ale kucharz dopiero rano coś z niej przygotuje.- rzekła Aisha biorąc dłoń Vicky w swoją i prowadząc ją do swego namiotu.- Lubi pani sziszę? Bo sir Goodwin i profesor Langstrom tak i często palą po posiłku.-
- Chętnie... spróbuję. - powiedziała Victoria zachowawczo, zerkając na dłoń Arabki.
- To dobrze i… jeszcze jedno.- dłoń Arabki zacisnęła się mocniej na dłoni Carmen, a ona sama spojrzała w oczy Victorii.- Proszę nie zwiedzać po nocy terenu obozu, jak i samych wykopalisk. Najlepiej jeśli pani nie będzie opuszczać po zmroku namiotu. Nigdy nie wiadomo co czai się w mroku. Mogą jakieś wygłodniałe hieny panią podejść, albo samotny lew. Lepiej nie ryzykować.-
Carmen miała jednak wrażenie że Aisha nie przed kłami hieny czy pazurami lwa próbuje ją przestrzec.
- Oczywiście. Ja generalnie wcześnie chodzę spać. Proszę się więc nie obawiać. Nawet w dzień nie zamierzam bez państwa wiedzy nigdzie chodzić. Zależy mi na powrocie do męża. - uśmiechnęła się ślicznie.
- To dobrze… kolacja będzie za godzinę.- rzekła z uśmiechem Egipcjanka puszczając dłoń Victorii.- Tyle chyba wystarczy na odświeżenie się po podróży? Przyjdę po panią, a na razie muszę załatwić sprawy organizacyjne związane z pani pobytem.-
Skłoniła się lekko i pożegnała. -Życzę owocnego pobytu i miłych wspomnień.-
Po czym ruszyła w kierunku kuchennego namiotu.-
Tymczasem Carmen faktycznie wróciła do namiotu. Szybko wyjęła kilka “codziennych” przedmiotów, przemyła twarz i... zaczęła przeszukiwać szuflady oraz szafy namiotu. Ot rutynowa ciekawość.
Zawartość szuflad była z jednej strony nudna… z drugiej rodziła pytania. Aisha lubiła się stroić, co nowiną żadną nie było. Dużo z jej pakunków zawierało ubrania i buty. Niektóre stroje były bardzo europejskie, ale większość było typowymi arabskim zwiewnymi szatami. Nie znalazła za to żadnych osobistych rzeczy. Żadnych zdjęć, żadnych ckliwych pamiątek mających znaczenia dla Aishy, żadnych listów czy telegramów. Nic co mogłoby powiedzieć więcej o Aishy. Żadnej gotówki czy klejnotów. Arabka wyraźnie nie chciała zostawiać sobie nic co mogłoby… ją zdemaskować.
Także zapiski na stole i w szufladach dotyczyły głównie ekonomicznych aspektów wyprawy i niewiele mogły powiedzieć o samych znaleziskach. Zapewne naukowe zapiski znajdowały się w namiocie profesora. Jedyne co wyróżniało się to nieliczne notki dotyczące pozycji gwiazdozbiorów, planet i dat z nimi związanych. Niewielkie zapiski związane z astronomią. Po co tu były potrzebne?
Wiedziona doświadczeniem Carmen nie zamierzała jednak od razu zrezygnować. Zajrzała jeszcze pod łóżko, a potem pod materac. Choć nie planowała na razie przesuwać mebli to również obejrzała je od spodu i tyłu w miarę możliwości.
Pod materacem nie było nic, ale pod łóżkiem przyczepiony był oręż.


Dżambia… sztylet popularny w tej części świata. Używany przez Turków, Persów, Beduinów i Arabów. Niestety… nie mógł być czymś dziwnym, czy też niepokojącym. Wszak wykopaliska archeologiczne nie były bezpieczne. Więc broń w pobliżu miejsca spoczynku miała sens.
Na razie więc Carmen postanowiła spasować. Zadbawszy o potrzeby Barona, któremu pozwoliła już zostać w namiocie pod łóżkiem, dziewczyna przebrała się w zwykłą suknię. Zdawała sobie sprawę, że tej nocy może być obserwowana, toteż nie planowała na razie żadnych nocnych eskapad.
Aisha przybyła do niej zgodnie z zapowiedzią równo po godzinie.
- Wszystko gotowe ? Możemy iść? - zapytała uprzejmie przyglądając się Carmen.- Mam nadzieję że lubisz jagnięcinę bo dziś na kolację jest kofta.-
- Nie mam nic przeciwko. - po czym dodała tonem szlachcianki - Rozumiem, że tutaj to normalne, że wszyscy mówią sobie per ty?
- Wybacz pani… profesor nie jest szlachcicem, a ja nie jestem… służącą. Zostałam zatrudniona jako asystentka, więc… obyczaje tu mamy dzikie.- odparła Aisha z cierpkim uśmiechem przez zaciśnięte gniewnie zęby. - Proszę za mną.-
Ruszyły obie do namiotu, w którym to smagły nastolatek nakładał potrawy na talerze. Zarówno Langstrom jak i Goodwin siedzieli w zrelaksowanych pozach. Wyglądało więc na to, że wszelkie kłopotliwe tematy zostały już omówione.
Posiłek zaś wyglądał smakowicie…


- Ach… moja droga, zakładam że oprowadziłaś panią Sant Pierre po naszym małym obozowisku?- zapytał z uśmiechem profesor głaszcząc się po swej brodzie.
- Tak i pokrótce wszystko wyjaśniłam.- uśmiechnęła się łagodnie Aisha.
- To dobrze dobrze… William mówił mi jak ważne jest by, wyjechała pani stąd zadowolona.- rzekł Samuel wstając.- Co sądzi pani o naszym obozie? Zapewniam, że za dnia wygląda znacznie lepiej.-
- Pan pozwoli, że na razie ocenę zachowam dla siebie. Nie ocania sie wszak książki po okładce - powiedziała Carmen, uśmiechając się czarująco. Oceniła, że będzie musiała dodać Victorii nieco więcej intelektu niż początkowo zamierzała, by skłonić profesora do otwartości - Na pewno nie mogę się doczekać, by zobaczyć prace wykopaliskowe w trakcie, na wszystkich etapach od znalezienia po oczyszczenie i skatalogowanie.
- Cóóóż… na razie nic jeszcze nie odnaleźliśmy.. żadnego nowego tropu. A to co już zostało znalezione, sir Goodwin sprzedał.- odparł ironicznie profesor.
- Wspominałeś jednak, że jesteś na tropie nowego grobowca.- przypomniał mu William. Co profesor potwierdził skinięciem głowy.- Na tropie… natomiast nie wiem czy to celny strzał. Rozpoczęliśmy prace, tam gdzie uważamy że jest kolejny grobowiec. Póki co… bez rezultatów.-
- Ale na pewno coś znajdziemy.- wtrąciła Aisha siadając obok Langstroma.
- Tak. Masz rację moja droga. Nie możemy się poddawać już na początku drogi.- uśmiechnął się do niej profesor biorąc jej dłoń w swoje dłonie.
- To póki prace są na takim etapie, mogłabym chociaż zobaczyć dokumentację tego, co państwo już znaleźli? Jestem ciekawa jak to się robi. Kiedyś pomagałam w domu aukcyjnym przy podobnych opisach na akcji charytatywnej - ściemniała Carmen jak z nut, nawet się nie zająknąwszy.
- Cóż… Aisha. Pokażesz jej jutro dokumentację?- zapytał uprzejmie Langstrom.
- Oczywiście profesorze.- uśmiechnęła się ciepło asystentka. - Skoro i tak mam przygotować kopię dokumentów.-
- Nie ma więc problemu.- uśmiechnął się wesoło naukowiec, Goodwin też się uśmiechnął…. tylko że kwaśno.
- Pan nie wie, jaka jestem szczęśliwa, że mnie tu pan zabrał - Carmen pogładziła dłoń Anglika. Choć na razie nie był jej potrzebny, bynajmniej nie chciała zaniedbywać z nim relacji.
- Zapewniam że to była czysta przyjemność, podróżować w pani towarzystwie. - odparł szlachcic, którego ego tak mile połechtała. Zaś profesor zapytał brytyjkę. - Skąd takie zainteresowanie Egiptem? Przyznaję bowiem, że większość młodych dam jeśli już interesuje się starożytnością to swe oblicza kieruje ku Grecji i Rzymowi. Czasem ku Persji, ale Egipt? Ten budzi raczej większe zainteresowanie sponsorów niż sponsorek. Mimo że to Egipt właśnie jest ojcem matematyki i geometrii, a nie Grecja.-
Aisha zaś skupiła swą uwagę na posiłku w ogóle nie włączając się w dysputy.
Carmen nie mogła nie spodziewać się tego rodzaju pytań, toteż odpowiedziała gładko.
- Może to zabrzmi śmiesznie, ale gdy byłam mała fascynowała mnie bogini Bastet i legenda o jej romansie ze śmiertelnym mężczyzną. Zresztą moja piastunka, pół-Egipcjanka karmiła mnie wieloma legendami i opowieściami dotyczącymi Egiptu. Toteż pierwsza wycieczka, na którą wybrałam się jako dorosła już osoba była właśnie w te rejony... - Carmen przemilczała, że chodziło o misję szpiegowską - No i kiedy zobaczyłam piramidy, a między nimi zachód słońca... w tym obrazie jest coś boskiego... - westchnęła, po czym dodała jakby zawstydzona własnym romantyzmem - panowie mam nadzieję się zgodzą.
- Oczywiście…- potwierdził bez namysłu Goodwin, acz profesor zwrócił uwagę na coś innego. - Pani piastunka musiała być wyjątkową osobą. Bowiem rządy Bizancjum a potem terror muzułmański odciął większość Egipcjan od ich korzeni. Wiedzą więcej o dżinach jest niż o dawnych kultach swych przodków, niestety. Dlatego w przeciwieństwie do Rzymu czy Grecji nie możemy opierać się na wiedzy miejscowych.-
- Była niezwykła. - powiedziała z namaszczeniem Victoria, po czym dodała smutno - Niestety zmarła 10 lat temu.
- Szkoda. - odparł ze współczuciem profesor i dodał z uśmiechem.- Chciałbym powiedzieć że wykopaliska są romantyczne jak opowieści o Bastet, ale niestety to przede wszystkim ciężka praca czasem jedynie wynagradzana odkryciami.-
- Jeśli się pani będzie nudziło w obozie to z chęcią zabiorę na wycieczkę po pustyni. To z pewnością będzie romantyczne. Bezkresne morze złotego piasku. - zaoferował się Goodwin odrywając na chwilę od posiłku.
- Mam nadzieję, że starczy mi czasu na jedno i drugie. - dziewczyna posłała promienny uśmiech Anglikowi, a potem profesorowi.
- Z pewnością znajdzie się go dość. Praca tutaj zaczyna o świcie i kończy o zachodzie słońca, niemniej pani nie musi się do tych rygorów dostosowywać. Proszę się jednak nie zdziwić hałasom o poranku.- wyjaśnił uprzejmie Langstrom.
- Postaram się dostosować. Szanowna asystentka przestrzegła mnie też przed wychodzeniem nocą. Tu naprawdę przychodzą dzikie zwierzęta? - udała przestraszoną.
- Czasami tak… czasami…- wybąkał Langstrom, ale Goodwin postanowił być bardziej bezpośredni.- Proszę pamiętać, że oprócz nas w obozie jest około dwudziestu sześciu mężczyzn, którzy od tygodni nie mieli okazji do rozrywki. Nie piją alkoholu i są znudzeni oraz sfrustrowani, a kobiety zachodu uznają za… ladacznice z racji ich strojów i obyczajów. Za dnia jest pani bezpieczna, ale w nocy… mogą im przyjść do głowy różne głupie pomysły. A że potrafią użyć turbanów do zamaskowania swego oblicza… w nocy mogą odważyć się zgwałcić panią, jeśli pani nieroztropnie zawędruje w ustronne miejsce w obozie.-
Carmen udała zszokowaną, zamierając na moment. Dopiero po chwili zaczęła nerwowo trzepotać rzęsami.
- Rozumiem. Będę ostrożna. - obiecała grzecznie.
Odruchowo pomyślała, że taki turban mógłby stanowić alibi dla Orłowa, by ten mógł się wślizgnąć do obozu i... przygryzła wargę. Powinna się skupić!
- Na coś jeszcze winnam uważać?
- Na ziemię, w nocy pełza po niej wiele jadowitych stworzeń. Węże, skorpiony. Gdyby poczuła pani silny ból w okolicy kostki albo łydki, proszę natychmiast mnie powiadomić, mamy serum antyjadowe. - wtrąciła Aisha, na moment odrywając się od posiłku. - No i jak wspomniałam… lwy i hieny. Zwykle próbują podejść do wielbłądów, niemniej nie przepuszczają okazji upolowania łatwej zdobyczy.
- Brzmi groźnie, ale postaram się nie napytać biedy ani sobie, ani szanownym odkrywaczom. - uśmiechnęła się przymilnie Victoria.
- Cieszy mnie to. - rzekł z uśmiechem Langstrom, po czym dla zabawienia rozmową Carmen zaczął opowiadać o swym ostatnim odkryciu. Victoria słuchała tego z zachwytem. Carmen… już mniej. Profesor niewiele mówił o samym znalezisku, więcej zaś o metodologii. Rozszyfrowywaniu starych hieroglifów, przeglądanie zapisków pamiętnikarskich i kronikarskich z czasów dynastii ptolemejskiej jak i cesarstwa rzymskiego… uwzględnianiu astronomii wielce ważnej dla starożytnych Egipcjan. Oraz o szczęściu… uważał Aishę za swojego anioła opiekuńczego, dzięki któremu udało mu się tyle osiągnąć. Arabka zaś spuszczając skromnie wzrok w dół zaprzeczała i odwzajemniała komplementy, mówiąc że to wszystko dzieło geniuszu profesora. Goodwin przyglądał się temu ze słabo skrywanym niesmakiem, ale milczał skupiając się na posiłku.

Zaś po kolacji, Aisha odprowadziła Victorię do namiotu i życząc jej dobrej nocy oddaliła się pod pozorem papierkowej roboty, którą musiała wykonać w namiocie profesora Langstroma.
Carmen została więc sama, prawdopodobnie na całą noc. Mimo pokusy tej nocy jednak nie opuszczała już namiotu. Przypuszczała, że może być obserwowana, toteż zamierzała zachować się jak przystało na rozpieszczoną szlachciankę i po tyradzie narzekań na twardość łóżka, ułożyła się do snu. Oczywiście, nie zasnęła od razu, wsłuchując się w odgłosy uśpionego obozu i katując wyobraźnię myślami o tym, co teraz Orłow robi z Gabrielą, czekając na sygnał, by włączyć się do akcji.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline