Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2017, 15:34   #40
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Przyciśniętą drapieżnie tawaif, czarownik począł pieszczotliwie muskać ustami, wodząc nimi po jej obojczykach. Zachłannie trzymana przez swego kochanka bardka, niewątpliwie czuła się wyjątkowa… zwłaszcza gdy telepatycznie czuła jak przesyła jej emocje. Był to prosty przekaz. Czuła jego pożądanie, jego pragnienie trzymania jej w ramionach i radość z każdego jej uśmiechu. Niemniej, zważywszy jak zamknięty w sobie był Jarvis, mogła to uznać za spory postęp.
- Nie zdążyłam ci powiedzieć, jak wspaniały byłeś tam… u Dartuna… - Chaaya uniosła się lekko, nadstawiając swe ciało do jego ust. - Nie sądziłam, że mi odpowiesz… - zachichotała na samo wspomnienie, oddychając coraz szybciej. Zaczynała nabierać na niego ochoty, tej dzikiej i nieujarzmionej. Słyszał to w jej głosie, wyczuwał w oddechu i dotyku.
- Dlaczego nie miałbym… jak mógłbym się oprzeć… takiej pokusie? - odparł wesołym tonem mężczyzna, ustami wodząc po piersiach kochanki i językiem krążąc wokół ich twardych szczytów. - Przyznaję… ten nasz wybryk… był bardzo ekscytujący. Biedny Dartun… nie wie jakie widoki go o włos ominęły.
- Hmm… trzeba było mnie tak nie zasłaniać - odpowiedziała z przekąsem, na chwilę podnosząc twarz mężczyzny na wysokość swojej. - To od której groźby mam zacząć? Wiele ci ich obiecałam w jego małym gabinecie. - Tancerka cmoknęła czarownika, zjeżdżając dłońmi do jego rąk, by się z nich wyplątać.
- Może... od tej która będzie najmniej męcząca? Zrealizujmy… jak najwięcej - odparł, łakomym wzrokiem wędrując po ciele bardki i pozwalając jej wyślizgnąć się ze swych objęć.
- Łakomy, zachłanny i niecierpliwy - mruknęła pod nosem, odwracając się plecami do mężczyzny, kładąc sobie jego dłonie na swoich biodrach. Powoli przemierzała jeziorko, prowadząc ich oboje na drugi brzeg, gdzie rosło fikuśne drzewko o pokręconych i rozłożystych gałęziach.
- Wiesz… ludzie pustyni szczycą się posiadaniem pewnej pradawnej księgi. Była ona jedną z pierwszych na świecie, przynajmniej według wielu uczonych, badających je, z przeróżnych zakątków świata, która w całości była poświęcona seksualnym pozycjom oraz tradycjom. Z tego co wiem, woluminów jest tylko cztery i pochodzą one z czasów, kiedy ludzie na świecie nie byli jedyną rządzącą rasą humanoidów. Teraz oczywiście tytuły te są zakazane i pilnie strzeżone przed oczami niepowołanych. Wszak kto by pomyślał, żeby takie elfy, czy krasnoludy, mogły żyć z ludźmi wspólnie… w pokoju… czy uprawiać miłość. - Chaaya podeszła do drzewka oglądając uważnie gałęzie rozpostarte nad ich głowami.

- Tawaif jeśli zechcą, mogą stać ponad prawem… jeśli zapragną, mogą przejąć całe państwa na własność… nie istnieje w naszym słowniku takie słowo jak: zakaz… - Tancerka odwróciła się do czarownika, uśmiechając psotliwie. - Toteż wiele takich ksiąg spoczywa w naszych skarbcach, pilnie strzeżone i przekazywane z pokolenia na pokolenie. Zdobywane przez nasze wdzięki… dniami i nocami… latami. - Wzruszyła ramionami na samo wspomnienie. - Wszak ile można zbierać złota i klejnotów, po co nam tyle pałaców, całe zastępy niewolników, zwierzęta i bestie z każdego zakątka świata… wszystko w końcu się nudzi i traci na wartości. - Kobieta ustawiła Jarvisa pod odpowiednią gałęzią, zdejmując ze swych bioder jego ręce i unosząc je do góry, złapała nimi za gałąź.
- Każda z ras mówiła obcym językiem. To wtedy wymyślono wspólny język na potrzeby komunikacji. Ów wspólny przemienił się później na dialekty, którymi my teraz rozmawiamy uważając je za odrębne języki poszczególnych państw. Wtedy też powstała pewna pozycja. Nazywa się “małe b” i wymyśliły ją długowieczne elfy, gdy pierwszy raz zapoznały się z alfabetem wspólnego. Nie jest ani wygodna, ani nie męcząca, ale… całkiem zabawna. Pokaże ci ją. Zaprzyj się i trzymaj drzewa, dopóki nie powiem, że możesz puścić. - Dziewczyna oplotła, nogami, w biodrach czarownika, na chwilę łącząc ich usta w pocałunku. - Aha… i nie rozśmieszaj mnie, bo polecimy na ziemię oboje - zagroziła z łobuzerskim uśmieszkiem, odchylając się mocno do tyłu i oglądając za siebie by ocenić odległości.
- Uczynię tak… - uśmiechnął się ciepło czarownik, zaciskając mocno dłonie na gałęzi przyciskając biodra do drzewa. - I mogę ci coś potem opowiedzieć… wiedz bowiem, że zakaz nie istnieje także w tutejszym słowniku.
Chaaya pobujała się przez chwilę na biodrach mężczyzny, również przytrzymując się gałęzi nad ich głowami.
- No dobra… to lecę - zawyrokowała, najwyraźniej nie przysłuchując się uważniej temu co powiedział.

Kobieta puściła się konaru, odginając mocno w tył by oprzeć się dłońmi o ziemię. Uścisk jej ud wzmocnił się, ciągnąc ciało partnera niebezpiecznie do przodu, na szczęście ten zaparł się mocno i ciężar jej ciała nie wywrócił ich oboje.
Tancerka poprawiła się w niewygodnej pozycji, powoli rozprostowując nogi skrzyżowane na lędźwiach czarownika, opierając się kolanami i udami o jego biodra, rękoma zaś wędrując jeszcze mocniej do tyłu, między nogi kochanka, by ostatecznie oprzeć się na przedramionach we w miarę ustabilizowanej pozycji.
Z boku… faktycznie mogli wyglądać jak małe, elementarzowe b, zapisane przez młodego paniczyka.
- Jeśli czujesz się na siłach… to możesz mnie złapać pod biodra - odezwała się po chwili, balansując wygiętym, na granicy możliwości, ciałem. - Tylko powoli bo rymsniemy oboje… - Zachichotała, drżąc niebezpiecznie i na chwile zamierając, gdy zaczynała tracić równowagę.
Pozycja była dość… ekstrawagancka i na pewien sposób komiczna. Niemniej rozchylone uda, swobodnie ocierające się od biodra Jarvisa, kusiły, tak samo jak jej kobiecość… tak niebezpiecznie bliska jego męskości. Kropelki wody, perliły się na jej złotej skórze, powoli łącząc się w większe całości, spływające drobnymi wodospadami po napiętym brzuchu.
Czarownik odważył puścić się… tylko jedną dłonią. Lewą doprowadził ostrożnie żądło do kwiatu rozkoszy kochanki i powoli poruszył biodrami starając się dotrzeć głębiej. Nadal trzymając się prawą dłonią gałęzi, palcami lewej muskał delikatnie najintymniejszy punkcik na ciele kochanki.
Był ostrożny i bardzo delikatny, bo cała ta misterna konstrukcja z ciał ich obojga wydawała mu się krucha.
Bardka odchyliła jedną nogę na bok, ułatwiając czarownikowi dostęp do jej wdzięków. Gdy się nie śmiała i nic nie mówiła, wydawała się pewna i stabilna.

~ Jak ci się podoba ten kilku tysiącletni żart? ~ zapytała figlarnie, używając telepatycznej więzi. W tej chwili owa forma komunikacji była bezpieczniejsza.
~ Bardzo mi się podobasz… podoba… też bardzo. ~ Rozkojarzony widokami mężczyzna, powoli poruszał biodrami nadając stabilne tempo rozkoszy. Bardka czuła w sobie jak bardzo mu się podoba… zarówno ona jak i ta sytuacja. I jak rozkoszuje się rozpalając jej zmysły w najbardziej wrażliwym punkcie. A, że zważywszy, iż czas nie był jej sprzymierzeńcem, a i przyjemność mogła okazać się zdradziecka, pieszczota ta miała zapewnić pozytywny i bezpieczny finisz dla nich obu.
Ciało tancerki bujało się w rytm, nadawany przez spokojne pchnięcia czarownika. Ta drobna igraszka była, choć karkołomna, leniwa i odprężająca… przynajmniej dla Jarvisa, który nie śpiesząc się, by nie stracili oboje panowania nad własnymi ciałami, doprowadził ich do przyjemnej fali uniesienia.
Chaaya ponownie przytuliła się udami do kochanka, uspokajając oddech jak i drżenie całej ich misternej konstrukcji.
~ Odepchnij mi nogi do przodu… ~ poleciła, napinając mięśnie barków, by po chwili być gotową do przewrotu.
~ Dobrze. ~ Czarownik wykonał jej polecenie, przyglądając się zachwytem jej pełnym gracji ruchom. ~ Mógłbym się gapić na ciebie cały dzień.
Gdy stopy Chaai dotknęły podłoża, odepchnęła się rękoma prostując się, jak po niskim ukłonie. Rozpuszczone i wilgotne włosy, przykleiły jej się do twarzy, zasłaniając szeroki uśmiech i rumieńce na policzkach.
Zamaszystość ruchów była jednak zbyt prędka i dziewczyna mało nie gibnęła się na plecy, w ostatniej chwili łapiąc gałęzi nad głową.
- Znudził byś… się - odpowiedziła, przełykając drobną zadyszkę i odgarniając kosmyki z czoła.
- Może… ale wtedy… pochwyciłbym cię - rzekł czarownik, łapiąc ją w pasie. - O tak… i… - pocałował ją w usta czule i delikatnie, a następnie zaczął lizać po szyi, tuląc już bardziej zaborczo i drapieżnie. Jego dłonie wodziły po jej pośladkach, gdy pieszcząc językiem mruczał. - …nie wiem jakie to komplementy łechcą przyjemnie twe uszko podczas nocnych rozmów. Może oświecisz ignoranta?
- To zależy co chcesz dzięki nim uzyskać… - wyszeptała między oddechami, nakładając dłonie na dłonie czarownika i dociskając nimi mocniej do swego ciała. - Cenię sobie poezję… ale jeszcze bardziej szczerość.
Dziewczyna przysunęła usta do rany na szyi Jarvisa, delikatnie ją muskając. Dłonie na jej pośladkach zaciskały się coraz mocniej, zataczając hipnotyczne kręgi na skórze.
- Mój… - wymruczała zmysłowo, stając na palcach by naznaczyć czarownika kolejną malinką. Tym razem ta malutka pieczątka jej uczuć do niego, nie zostanie w łatwy sposób przykryta kołnierzykiem. Każdy kto na niego spojrzy będzie wiedzieć, że ten jest zajęty.
- To dobrze… że szczerość… bo poeta ze mnie marny.

Przyciśnięta do swego kochanka tawaif czuła jak jego włócznia znów nabiera “ostrości”. Powoli co prawda i bez pośpiechu, ale nieubłagalnie. - A… co chcę…? Lubię twój uśmiech. Gdy się uśmiechasz to promieniejesz. Gdy wpadasz na takie… ryzykowne pomysły jak ten u Dartuna, też uśmiechasz się promiennie. Wiesz?
- Uśmiech powiadasz… to jesteśmy w kropce, bo ja nigdy jakoś nie przepadałam za uśmiechaniem się… choć powinnam jako przykłada kurtyzana - odparła żartobliwie, powoli ruszając do tyłu, w kierunku basenu z ciepłą wodą. - Mogę ci jednak zagwarantować, że gdy tylko zechcesz recytować mi wiersze, radość nie zejdzie mi z twarzy.
- W uśmiechu najważniejsza jest szczerość… - odparł mężczyzna, podążając za bardką i przyglądając się krągłościom dziewczyny, po czym westchnął cierpiętniczo. - Wiersze tak? Będę musiał się poświęcić i nauczyć się jakiegoś… jak to… uczcimy? Już wiem. Spoczniemy razem wieczorem i po każdej zwrotce będziesz zdejmowała jeden fragment swej garderoby. Dobra motywacja dla mnie bym nauczył się długiego wiersza.
- Prawdziwe tortury - zawyrokowała skwapliwie, wchodząc powoli do jeziorka, gdzie otulona ciepłą tonią, z wrodzoną nonszalanckością i nabytą wrednością, pozbyła się bliskości ciała czarownika, odrzucając jego dłonie oraz swoje włosy za ramię.
- Co… moja nauka, czy moja deklamacja? - czarownik zanurzył się obok i przybliżył powoli do niej. Ujął podbródek dłonią i pocałował zaborczo usta, a potem brodę. - Więęęęc… interesuje cię taki zakład, czy nie?
- Mmmm - Chaaya uśmiechnęła się lisio przy pocałunku, wyraźnie z czegoś zadowolona. - Powiedzmy… ale mam pewne małe zastrzeżenie. Gdy już się go nauczysz na pamięć… staniesz na scenie i go wyrecytujesz najpiękniej jak potrafisz… to może nie dostaniesz ode mnie kapustą.
- To nieuczciwe… - mruknął Jarvis schodząc ustami na jej szyję. - Bo dostanę warzywami od każdej innej osoby. Domagam się jakiejś nagrody za wysiłek.
- Zachłanny… - wymruczała z cichą pretensją, bawiąc się kosymkiem jego mokrych włosów. - Nie dość, że mam go uczyć… nie dość, że nagradzać za postępy… to jeszcze nie pozwoli mi się nacieszyć i pochwalić przed wszystkimi. - Tym razem to bardka westchnęła cierpiętniczo. Muskając ustami skroni czarownika. - Co powiesz na to… ja i ty na balu… nudnym i przeciętnym…ale będę w szerokiej sukni brylolować pomiędzy ludźmi, a ty na kolanach pod krynoliną, między moimi udami?
- Interesujące… ciekawe jak długo zachowasz kamienną minkę - mruczał mężczyzna, wodząc językiem po obojczykach dziewczyny. - I nie planowałem żebyś ty mnie uczyła. Znajdzie się w mieście poeta… który napisze coś… co będę mógł deklamować i zrobić ci niespodziankę.
- O nie, nie, nie… nie ma tak łatwo ze mną - fuknęła popychając Jarvisa, aż ten nie oparł się plecami o ostry brzeg jeziorka. - Biorę wszystko, albo nic - odparła wesolutko, nurkując pod wodę by pobawić się językiem na pępku czarownika. Jej piersi w odciążeniu obijały się o przyrodzenie kochanka, jakby badały, czy ten jest już w pełni gotowy na nowe igraszki.
Wynurzając się z wody, Chaaya oplotła ramiona mężczyzny, łącząc ich twarze w nagłym pocałunku. Najwyraźniej czas na pogaduszki się skończył.
- Dobrze… - mężczyzna poddał się jej argumentacji i pochwyciwszy ją w biodrach, uniósł lekko przypierając do ściany baseniku z parującą nieznacznie wodą. Wykorzystał sytuację, że byli w niej zanurzeni i powoli połączył się z tancerką, przeszywając jej bramę rozkoszy swą twardą i nieustępliwą obecnością. O ile ruchy bioder Jarvisa były leniwe i powolne podgrzewając dopiero atmosferę, to usta… gorączkowo całowały wargi, policzki, szyję, ramiona i obojczyki tawaif. - ... dobrze... skoro tak… stawiasz… sytuację.
Bardka jęknęła w cichym proteście, gdyż woda nie była zbyt przychylnym środowiskiem dla kochanki, choć zdecydowanie wzmacniała ona doznania. Kobieta jednak nie broniła się ani przed Jarvisem, ani przed jego władczą obecnością w sobie.
Drżąc delikatnie, wodziła paznokciami po ramionach i łopatkach mężczyzny, powoli dostosowując się intensywności odczuć. Jej oddech z każdą chwilą zaczynał przyśpieszać, a sama tancerka zaczynała odzyskiwać władzę nad sobą, toteż jej usta powędrowały zaraz do ust towarzysza, a biodra samoczynnie napierały na męskość.
Jarvis oplótł jej pośladki dłońmi i pozwolił, by to Chaaya nadawała rytm ich ruchom. Co innego pocałunki. Tu był zachłanny, całując jej usta i muskając jej język własnym.
~ Moja. Moja… Moja… ~ słyszała ten jego zaborczy głos w swojej głowie, gdy gorączkowo obsypywał ją pocałunkami, niemal pozbawiając jej przy tym tchu.

Prawa noga kochanki powędrowała znajomym szlakiem po ciele mężczyzny, oplatając go w pasie zdecydowanym uściskiem. Dzięki temu mogli obcować ze sobą jeszcze bliżej i intensywniej. Łagodność Jarvisa narzucona jej jękiem, nie ważne jak słodka i przyjemna, nie mogła w pełni zadowolić jej żywego płomienia, buchającego we wnętrzu, toteż do prawego uda, zaraz dołączyło lewe.
W wodzie Chaaya wydawała się niesamowicie lekka, a może to czarownik odkrył w sobie nagle tytaniczne siły?
Tancerka przytrzymywała dłońmi twarz ukochanego, poruszając się w jego objęciach coraz szybciej i zachłanniej. A jej pomruki zadowolenia, niemal przeradzały się w powarkiwania satysfakcji, gdy powoli jej ciało zaczynało ogarniać drżenie zwiastujące falę spełnienia.
Zwłaszcza, że czarownik zachłannie zacisnął dłonie na jej pośladkach, na powrót narzucając gwałtowne i szybkie tempo ich ruchów, a oprócz pocałunków czuła na swej szyi drobne ukąszenia… Rozpalany coraz bardziej ich bliskością ze sobą, czarownik robił się coraz bardziej drapieżny. Woda gwałtownie falowała od ruchów dwóch ciał, gdy zbliżali się ku eksplozji rozkoszy.
Fala uniesienia, choć przyjemna, była krótka i bardziej niż zaspokoić tylko zaostrzyła apetyt tancerki, która odchyliła się do tyłu, odsłaniając przed mężczyzną swe piersi i dociskając swój kwiat do jego berła.
Ich oddechy były ciężkie, a serca łomotały boleśnie, nie mogąc uspokoić się w tych wyjątkowo „tropikalnych” warunkach.
Chaaya przez chwilę pozwalała kąsać się po dekolcie, by w końcu zejść z kochanka, całując go czule na pożegnanie. Żar w jej łonie był niemal powalający i ciepła woda, oraz ciężka para w powietrzu wcale nie ułatwiała jej sytuacji. By nie zemdleć lub nie oszaleć, musiała wyjść na powierzchnię.
- Za… gorąco… - poskarżyła się z przepraszającą miną, zdejmując dłonie czarownika ze swojej pupy i odwracając się, oparła się na własnych dłoniach o brzeg basenu, podnosząc na rękach i przechylając na twardy grunt.
Jarvis przez chwilę mógł podziwiać kształtne półkule pośladków, wieńczące zaróżowioną kobiecość, która przypominała swym wyglądem pąk tulipana. Bardka usiadła na kolanach, mocząc stopy w wodzie i ukrywając swe wdzięki między udami. Przeciągnęła się leniwie, zgarniając mokre włosy z karku, wyciskając z nich wodę, która cienkim wodospadzikiem spłynęła po zagłębieniu jej pleców.

Tawaif zamruczała zadowolona chłodząc swe ciało, z pozoru nieświadoma, jak jej widok może wpływać na mężczyznę za sobą. Ukrywając lekkie ziewnięcie w ramieniu, przeszła na czworaka ponownie hipnotyzując i kusząc, by w końcu położyć się na brzuchu na trawie.
Usłyszała ciche poruszenie wody i zerknęła za siebie na wychodzącego z wody czarownika, idącego ku niej na czworaka po trawie, niczym duży kocur… niczym Gozreh. Tylko ogonek miał krótszy i w innym miejscu.
Jarvis “podkradł” się do niej i ta poczuła jak muska językiem i wagrami jej pośladki, czasem delikatnie kąsając skórę. Widać, bardzo się jemu podobał jej tyłeczek.
- Lepiej korzystaj z chwili wytchnienia, bo zaraz przestanę się powstrzymywać - mruknęła wesoło Chaaya, obracając się w połowie na bok, by podeprzeć głowę na ramieniu, przyglądać się mężczyźnie w zainteresowaniu.
- Korzystam… - Jego język zbierał wilgoć gorącego źródła z jej ciała zmieszaną z jej potem. Spojrzał w oczy bardki dodając z uśmiechem. - Chyba już zauważyłaś, że lubię rozkoszować się twoim ciałem i twoim głosikiem.
Zamyślił się nagle. - A co do balu… zabawne, że o tym wspomniałaś, bo prędzej czy później taki bal nas czeka. Co więcej… pewnie z wampirami, bo ci nieumarli uwielbiają takie imprezy. Niemniej na takich balach pojawia się śmietanka miasta, także magiczna… której wiedza może być nam użyteczna.
- W chatce jest ławeczka, do której teraz posłusznie wstaniesz i podejdziesz… i położysz się na plecach - stwierdziła miękko bardka, bawiąc się jedną z piersi. - Co do balów to… domyśliłam się i nie mam z tym problemu, jeśli o to ci chodzi…
- Dobrze… choć z trudem odrywam się od twego ciała - rzekł równie szczerze co żartobliwie czarownik, po czym ruszył ku ławeczce, zerkając co chwilę za siebie. - Godivę i Nveryiotha trzeba by też kiedyś na podobną imprezę wysłać, co by nabrali nieco więcej doświadczenia w obcowaniu z ludźmi, będąc w tej postaci.
Położył się grzecznie na niej plecami czekając na tawaif.
Tancerka szła za czarownikiem, trzymając ręce za plecami i wpatrując się gdzieś ponad ich głowy.
- Nverego nie interesują bale… i nie ma problemu z obcowaniem z innymi ludźmi, on po prostu się nimi nie interesuje, jeśli jednak zmusi go do tego sytuacja to sobie poradzi. Nie wiem jakie masz wspomnienia w swojej zamyślonej główce, ale ja mogę się pochwalić tym i owym…. toteż mój smok nabrał pewnej ogłady śledząc moje poczynania. A… Godivę możemy zabrać ze sobą, to chyba nie problem. - Wzruszyła ramionami, klękając koło ławeczki i wyciągając spod niej swoje ubranie.
- Godiva jest… wydaje mi się szorstka nieco. Za bardzo… przesiąkła moimi wspomnieniami, więc chciałbym jej trochę pomóc, by stała się bardziej… kobieca - czarownik przyglądał się działaniom bardki, łakomie wędrując wzrokiem po jej ciele.
- To co ty chcesz nie ma żadnego znaczenia… - odparła cierpko tawaif, związując pod ławeczką nogi czarownikowi swoimi spodniami. - Jeśli jednak Godiva będzie odczuwała w swej postawie braki, które chciałaby zapełnić tym czy innym doświadczeniem… wtedy możemy jej pomóc, a przynajmniej wtedy ja to zrobię.
Dziewczyna uśmiechnęła się kwaśno, klepiąc Jarvisa po brzuchu w pseudo pocieszającym geście.
- Kobieta nie jest zwierzątkiem mężczyzny, który jak go co olśni to ją sobie odpowiednio przyubierze, wytrenuje i popisze przed znajomymi… - Chaaya wzięła swoją koszulę, wiążąc ręce przywoływacza w podobny sposób co nogi.
- Masz rację, a Godiva nie daje sobą sterować - westchnął czarownik potulnie poddając się działaniu tawaif i uśmiechając ironicznie zapytał. - Oczywiście powstaje w takim razie pytanie, czy przypadkiem nie jest na odwrót i to mężczyzna jest zwierzątkiem kobiety?
- Dobre pytanie… - Zamyśliła się bardka, siedząc na ziemi i opierając głowę o biodro mężczyzny, zwijała w rulonik miseczki stanika. - Nieustający konflikt między obiema płciami trwa od wieków… pewnie niektóre kobiety lubią być laleczkami, a inni mężczyźni wiernymi ogarami. W większości jednak, jedna ze stron zawsze jest pokrzywdzoną ofiarą, bo drugiej nie chce się myśleć zespołowo.
Chaaya wstała powoli z ziemi, rozglądając za czymś.
- A propo ofiary nie zamierzasz mi chyba rozciąć teraz brzucha, co? - spytał żartobliwie czarownik udając przerażenie.
- Zastanowie się nad tym, gdy już skończe cię torturować… długo i namiętnie - zawyrokowała trzpiotnie, biorąc z ziemi koszulę czarownika i zarzucając ją sobie na ramię podeszła do ławeczki.
- Jakieś ostatnie słowa?
- Jesteś fascynująca - odparł z uśmiechem czarownik i dodał butnie. - Nic ze mnie nie wyciśniesz.
Budząca się do życia wieża czarownika, była jednak dowodem na to, że nie ma racji.

Chaaya uśmiechnęła się czule, ale jej spojrzenie było jak u wygłodniałego drapieżnika. Gładząc kochanka po policzku, zakneblowała go starannie złożonym stanikiem, po czym przywiązała jego głowę do ławki, tak by nie mógł jej podnieść, ani nawet nią poruszyć, co było o tyle dziwne, że ręce i nogi miał na tyle swobodnie, że gdyby chciał, mógłby usiąść.
- Nie pozostanie po tobie ani iskra życia - mruknęła na odchodnym, całując go w czółko jak na dobranoc.
Jarvis przyjrzał się bacznie Chaai na razie leżąc i poddając jej się jej działaniom. ~ Uprzedzam, że mogę nabrać apetytu by odpłacić tym samym. Zniewoleniem i rozkoszowaniem się tobą tak długo, aż braknie ci sił na pojękiwanie.
- Dlatego cię związałam. - Jej głos dobiegał gdzieś z zewnątrz chatki. - Żebyś mi nie przeszkadzał swoją niecierpliwością lub nadgorliwością. - Dziewczyna ponownie była w środku, odkładając coś na ziemi i kucając w nogach czarownika by popatrzeć sobie na jego twarde wdzięki.
- Nie zrozum mnie źle… cenię sobie twą sumienność i skłonność do dzielenia się… ale czasem mi po prostu przeszkadzasz - wymruczała gładząc paluszkami nabrzmiałą męskość kochanka.
Po łaskotliwym uczuciu na prawym udzie, mógł sądzić, że trzymała mu głowę na kolanie. - Twoje usta mnie rozpraszają, a dłonie plączą me ciało, które ma ochotę… czasem brać zachłannie, czasem dawać niewspółmiernie, czasem bawić się na granicy lub skoczyć w głęboką przepaść. - Drobna dłoń zacisnęła się na koronie jego miecza, powoli zjeżdżając w dół, aż do nasady. - Chcę ci dać… dużo przyjemności, nie biorąc w zamian nic. Więzy te są koniecznością, bo nie raz udowodniłeś mi, że wolisz spłonąć szybko i intensywnie we wspólnych objęciach. - Głowa tancerki przesunęła się po nodze w stronę łona Jarvisa.
- Oczywiście… jest jedno małe ale… - szepnęła cicho, między powolnymi liźnięciami po berle czarownika. - Musisz wytrzymać jak najdłużej… inaczej się obrażę i spotka cię kara. - Ciepły paluszek, trącał go w sam jego czubek. - A widzę… że już powoli odpływasz - odezwała się trzpiotnie, zjeżdżając dłońmi na uda mężczyzny by chwycić za kolana i w obcesowy sposób rozsunąć mu nogi w szeroki rozkrok, którego nie powstydziłaby się nie jedna ciężarna podczas porodu.
Rozgrzane i wilgotne usta chwyciły klejnoty rodowe, ssąc je delikatnie i z pietyzmem, czasem przechodząc w pocałunki, a czasem w poddańcze liźnięcia. Jej dłonie dalej napierały na kolana kochanka, zmuszając go do bolesnego rozkroku, który nie pozwalał mu skupić się wszystkimi zmysłami na przyjemności, zwiastując jakie „tortury” czekały go w niedalekiej przyszłości.
~ Zobaczymy czy wytrzymasz wszystko za jednym razem, czy będę musiała rozłożyć me zamiary na kilka partii… ~ Przekaz telepatyczny był łagodny, nieco figlarny i mocno upajający erotyzmem.

Tancerka powoli zaczynała się wspinać na kochanka. Opierając dłonie na udach mężczyzny, oraz łaskocząc twardymi szczytami swych piersi w jego odsłonięte pachwiny. Sprawny język, zataczał wijące się szlaczki po całej długości jego oręża, by w końcu spocząć ustami w delikatnym pocałunku na samym czubku jego grotu. Nie rozchylając warg, przejeżdżała nimi po wrażliwej skórze, wprawiając jego przyrodzenie w delikatne bujanie, by po chwili obijać go o swój nosek.
Była tak blisko, a jednak tak daleko. Odgrodzona za uśmiechem, którego tak pożądał. Może gdyby uniósł biodra, tylko ociupinkę, może gdyby naparł na jej zamknięte wargi… Może przyjęłaby go w sobie, tak jak zawsze to robiła?
Może… ale ta pokusa wydawała mu się słodką pułapką. Nie odezwał się telepatycznie, za to spojrzał na nią z uśmiechem w oczach.
Podjął jej wyzwanie, starając się uspokoić oddech i rozluźnić ciało, po to by jak najdłużej nie dawać dziewczynie nagrody za jej starania. Nie było to łatwe, choć… fakt, że niedawno gwałtownie się kochali w wodzie, pomagał wytrzymać dłużej.
Chaaya cmoknęła jarvisowe berło, grzecznie czekając, aż czarownik upora się sam ze sobą.
Gładkie dłonie leniwie spłynęły na biodra czarownika, wbijając pazurki w jego pośladki.
- Taki grzeczny… - stwierdziła z rozkoszą, napierając językiem na jego powód do dumy, oraz jej do szaleństwa, powoli składając usta w pocałunek, który docisnął męskość do podbrzusza mężczyzny.
Kobieta wsunęła się o kilka centymetrów wyżej, otulając go piersiami tak jak wtedy na statku. Lawirując koniuszkiem języka po koronie partnera.
Intensywność pieszczot zaczynała się powoli wzmagać, nadając pewien rytm, a wraz z nim, brak możliwości na złapanie głębszego oddechu.
Tawaif systematycznie i ze skrytobójczą dokładnością, coraz mocniej uderzała w czułe struny kochanka pod sobą.
~ Tym… razem… ~ usłyszała w swojej głowie. Jarvis starał się nad sobą panować, ale jego ciało napinało się mocno od doznań jakie mu sprawiała. Próbował się odruchowo poruszyć, ale z unieruchomioną głową niewiele mógł zrobić. Coraz bardziej rozpalony, coraz bardziej bliski eksplozji… wpatrzony rozgrzanym niczym ogień spojrzeniem w figlarną kochankę.
- Wytrzymaj… - mruknęła chłodno, odrywając się na chwilę od niego, by spojrzeć ostrzegawczo na swoją ofiarę… bo w tej chwili był nią, tak jak ona już dawno przemieniła się w wygłodniałą bestię, która z wyrachowaniem, pożerała go powoli żywego. - Wytrzymaj… - dodała czulej, wspinając się w górę ławeczki, zostawiając mokre szlaczki na żebrach i piersiach czarownika po swoich ustach i języku.
Jego miecz sunął po jej ciele, rozcinając ją na pół, aż do łona. Wtedy też tancerka usiadła na biodrach kochanka, dociskając go do siebie rozgrzanej. Znowu to zrobiła… wzięła go między siebie, drażniąc powolnymi ruchami bioderek. Gładziła i pieściła delikatnie. Masując mu ramiona i barki, czasem schylając się by ucałować go w szyję lub połaskotkać w tors piersiami.
~ Łatwo ci… powiedzieć. ~ Był niemal wściekły z pożądania. Pewnie by się na nią rzucił niczym dzikie zwierzę. Ale był skrępowany… i był jej… i był twardy… o obu sensach tego słowa. Tam niżej ocierał się o jej udo i podbrzusze niczym wąż.
~ O bogowie ~ jęknął i telepatycznie i na głos wydobywając bełkot z zakneblowanych ust.
Jej pupa bujała się na boki, przy czym jednoczenie minimalnie w przód i w tył, by każdy jego fragment mógł czuć i smakować jej pożądania. Coraz bliżej nachylając się ku jego twarzy, by móc patrzeć mu prosto w oczy.
Spoglądała na niego z prawdziwą ckliwością, choć jej uśmiech był drapieżny.
- Shh… mój słodki Jarvisie… - Kobieta gładziła go po czole, odgarniając mu kosmyki przylepione do mokrej od potu skóry. Jej dotyk był opiekuńczy, przynoszący ulgę, jakby ta przybyła go pielęgnować, a nie torturować.
- Shhh… jamuun - wyszeptała, zakładając sobie za ucho niefrasobliwy pukiel włosów, po czym ucałowała czarownika w miejsce zakrytych materiałem ust.
Jej biodra przesunęły się na jego brzuch, uwalniając jego żądzę między jej pośladkami. Czy dawała mu chwilę wytchnienia? Czy może gnębiła? Ból nienasycenia którego doznawał był o wiele gorszy od prawdziwego bólu fizycznego.
- Jeszcze trochę… mój dzielny rycerzyku - zażartowała odginając się w tył łapiąc się za swoje pośladki, ściskając nimi żądło kochanka.
Głuchy jęk wyrwał się spomiędzy ust mężczyzny, który niemal przegryzał jej bieliznę. Twarz pokrywała się potem. Niewątpliwie siłą woli trzymał się z dala od uwolnienia nagrodzonej jej pieszczotami żądzy. Ale… wytrzymywał jakoś… choć z coraz większym trudem.
- Wiem… wiem… ja też cierpię kochany - odpowiedziała na protesty Jarvisa, poruszając coraz energiczniej, pocierając go swymi pośladkami. Jej piersi podskakiwały figlarnie, a rozgrzana kobiecość łaskotała go w okolicach pępka.
- Jesteś tak wytrwały, że dostaniesz nagrodę… może… wszystko zależy od tego jak odpowiesz na moje pytanie… - oblizała lubieżnie usta, ściskając mocniej swój tyłeczek. - Powiedz mi… co chciałbyś mi teraz zrobić?
~ Pochwycić w ramiona, przycisnąć do ściany i posiąść… szybko… mocno… gwałtownie… nieważne… jak… ~ jego oczy błyszczały dzikim szaleństwem i czystą żądzą.
Bardka uniosła biodra, prawie stając nad czarownikiem. Dłonie rozwiązały węzeł, który unieruchamiał jego głowę, oraz utrzymywał knebel w ustach. Teraz mógł usiąść, opierając się rękoma od ławkę za swoimi plecami.
- Nieważne jak, powiadasz? - spytała retorycznie, uginając nogi pod sobą, by nadziać się na jego włócznię. Głośny jęk, bólu, tęsknoty i zadowolenia wstrząsnął drobnym ciałem tancerki, dopiero teraz ujawniając jak bardzo chciała go czuć w sobie. - A więc zrób to… zrób… gdy ja skończę posiadać ciebie - wydyszała, poruszając się gwałtownie, by jej kochanek mógł w końcu zaznać spełnienia.
- Tak... tak… jak tylko.. chcesz… - jęknął czarownik, z drżeniem poddając się hipnotycznym ruchom bioder tawaif. Nie mógł długo wytrzymać po tak długiej, acz rozkosznej torturze. Kilka ruchów bioder i czarownik oddał hołd zdolnościom swej kochanki, która dysząc ciężko, przygryzła, w przypływie własnego apetytu, dolną wargę, klepiąc Jarvisa po obu policzkach. W tym geście było coś protekcjonalnego, ale nie obraźliwego.
Schodząc z ławeczki, bardka wzięła klatkę z gekonicą, która od pewnego czasu obserwowała z zainteresowaniem co oboje ludzie robią, po czym wyszła bez słowa z chatki… i już nie wróciła.
Trochę nerwowego szarpania i czarownik był wolny… acz chwila namiętności z tawaif jedynie rozpaliła jego apetyt, więc wstał i stojąc na nieco drżących nogach ruszył powoli ku wyjściu z niej. Przed wyjściem dostrzegł w nogach ławeczki rzeczy, które przyniosła tancerka przed igraszkami. Wprawdzie owe precjoza były dość enigmatyczne i trudne do wychwycenia w odmęcie zieleni dookoła, ale Jarvis widząc je od razu skojarzył fakty.
Zielona witka - zapewne miała służyć do biczowania.
A długa i ostra trawka, oraz ździebełko z piórkiem… hmmm kto wie?
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline