Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2017, 09:16   #154
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
SALA BIESIADNA KARCZMY

Zadowolona Rag dogoniła was z dyndającym medalionem w ręce.
-Nigdy nie widziałam szefa z takim odcieniem zieleni na twarzy. Poszło mu ostro w pięty! Ta, błyskotka zagwarantuje nam przychylność właściciela Studni Rdzy. Tylko trzymajcie na tyłach naszych… - Dyskretnie wskazała kciukiem na zielonych
- Ummm, elitarnych szpiegów? Do czasu, aż wytłumaczę wszystko Caramanowi. Krasnoludka w czarnych szatach z rozmachem wskoczyła do tawerny, wywijając talizmanem trzymanym w palcach.
- Znowu okradłaś Rafaela? - Zapytał potężnie zbudowany właściciel przybytku. Mężczyzna był mocarnie umięśniony z dużym brzuchem mimowolnie przecierającym blaty przy ruchu. Twarz pokrywały długie, brązowe loki spruszone siwizną.
- Skądże, sam mi wręczył. Tym razem. - Krasnoludka wyszczerzyła się w uśmiechu i usiadła przy barze.
- Mam ze sobą elitarny oddział cudotwórców, żołnierzy iiiiiiii tresowanych orków i goblinów! Uwierzyłbyś?! Można? Można!
- W co tyś mnie wpakowała tym razem? Oni wszyscy tak na poważnie?
Krasnoludka w pełną powagą kiwała głową w takt uciekających z krzykiem klientów. Wkrótce została tylko ona i członkowie drużyny.
- Wybacz stary, ale przez dobę nie będziesz miał zbyt wielu klientów, ale jak wszystko pójdzie po myśli to będą walić drzwiami i oknami - Kadle podszedł przywitać się z barmanem.
- Oni na pewno są z Tobą? - Caramon zapytał się cichym szeptem
- Ręczę za większość, z zielonymi może być wesoło jak się spiją, ale powinni być w porządku. W końcu, która nora może się pochwalić, że spiła orka i stoi w całości.
- Obawiam się, że żadna.
- Otóż to, póki co. - Kadle poklepał po plecach starego towarzysza.
Caramon wyprostował się i ryknął donośnie:
- Witam szanownych gości! Co podać? Czym służyć?
- To, czym się szczyci tutejsza kuchnia i piwniczka - odparł Esmond , siadając przy jednym ze stołów.
- Wino, piwo, sikacze i suche porcje dziczyzny, szczurów i innego badziewia jakie zostało zakonserwowane przed atakiem i po. Do tego pyry i kasza ile wlezie do sadła. Lepsze rarytasy zostały w karczmie na powierzchni. Jak uda nam się odbić dzielnice to macie darmową kolejkę, hehehe.
Elfica wyciągnęła swój mieszek złota i przeliczyła je w woreczku, tak pobieżnie.
Hm no trochę tego mam - pomyślała Aci. W woreczku była spora sumka, którą trzeba było w końcu wydać.
- Dla mnie wino, ale nie za mocne bym dożyła jutra - zaśmiała się zapytawszy po ile za szklanicę.
- Ile kosztuje szklanica? - zapytała Caramona.
- Po medalionie, którym wymachuje Rag widzę, że wszystko macie na koszt Rafaela i jego gildii. Nie żałujcie sobie, wystawie mu sowity rachunek.
- A to nie było pytania - wyszczerzyła się elfka i schowała mieszek za plecami.
- No to lej pan, trzeba opić to zwycięstwo - powiedziała Alunia i zasiadła przy pobliskim stole.

Axim Jarnar ominął bar i ruszył prosto do stołu, prowadząc ze sobą Walkirię. Choć ta chyba wracała do formy, to wolał jednak jeszcze we wszystkim jej towarzyszyć. Tak na wszelki wypadek.
- Jesteś głodna? - zapytał Axim, przyglądając się kobiecie z troską.
Sybill natomiast nie zamierzała zgrywać osoby wszechmocnej. Szła trzymając pod rękę Axima, na wypadek gdyby sił miało jej braknąć. Wciąż czuła się nie najlepiej, czasem wstrząsał nią jeszcze dreszcz dogasającej gorączki. Odkąd się przebudziła była milcząca, zamyślona. Jakby chcąc poukładać sobie wszystko w głowie. Słysząc pytanie wojownika, Arunsun, podniosła spojrzenie na jego twarz.
- Tak, jestem - odpowiedziała mu. - I koniecznie jakiś bimber do picia - dodała z westchnięciem Walkiria.
Najemnik uśmiechnął się do niej szeroko i pokiwał zdecydowanie głową.
- Półbóg, czy nie, pić musi - zaśmiał się lekko i odwrócił do krępego oberżysty.
- Karczmarzu, dawaj no tę dziczyznę i bimber jak masz! A jak nie to pełne kufle piwa - zawołał Jarnar, pobudzony. Zaraz też wrócił do Sybill.
- Tylko oszczędzaj się jeszcze, dobrze? - dodał na koniec, patrząc prosto w płomienne oczy i kładąc delikatnie dłoń na jej przedramieniu, jakby chciał ją tym bardziej przekonać.
Syblill pokiwała głową mu w odpowiedzi.
- Myślisz, że muszę być trzeźwa na tej próbie, którą organizują mi kapłani Wszechstwórcy? - zapytała rozglądając się po sali. Zacisnęła mocniej dłoń na jego ramieniu. - Z resztą mniejsza o to, najwyżej wezmę zimną kąpiel - mruknęła do siebie zasiadając przy stole.
- Nie rozumiem, po co w ogóle ma być jakaś próba… - mruknął gniewnie Axim, który w duchu musiał stłumić przekleństwo na kapłanów oraz ich pomysł. - Mało im dowodów? Potrzebują, żebyś im wsadziła miecz w dupska, a potem wskrzesiła? - pokręcił głową zrezygnowany. Zerknął na jej dłoń i pogłaskał ją dyskretnie.
- Jak ciebie zobaczą, to sami staną się twoimi kapłanami - spojrzał ponownie jej w oczy i pokiwał z pewnością siebie głową.
Sybill zaśmiała się z rozbawieniem, gdy wyobraziła sobie to co sugerował jej Axim by zrobiła z niedowierzającymi kapłanami. Kobieta rozsiadła się wygodnie na ławie i ułożyła obok siebie swój miecz i tarczę. Tą drugą bardzo niechętnie odkładała z dłoni, jakby sama utrata kontaktu dotykowego z tym przedmiotem sprawiało jej dyskomfort.
- Na razie za bardzo wyględnie... nie wyglądam - stwierdziła Arunsun patrząc krytycznie po swoim poszarpanym odzieniu. Wciąż było ono zszyte ze skóry orków, co napawało zielonoskórych dyskomfortem do Walkirii. Oparła się łokciami o blat stołu, ale ostatecznie położyła na nim głowę. Kątem oka spojrzała swym płomiennym wzrokiem na Axima. - Myślałam że to będzie koniec - wyznała cichym szeptem.
- Ja… też się bałem. Że nie zdołam cię… - odchrząknął lekko - znaczy was uratować przed tym minotaurem. Gdyby nie twoja pomoc, już byłoby po mnie - odparł cicho, nachylając się do niej lekko.
- Jak się posilimy, możemy pójść do miasta i znaleźć coś odpowiadającego twojej pozycji. Przy okazji zamówisz dla siebie kąpiel w tawernie, ale proponowałbym jednak gorącą. - Axim rozmawiał z nią z przejęciem, jakby na chwilę zapominając o otoczeniu. Co koniec końców gryzło się z jego wyszkoleniem. Jednak przy kontaktach z Walkirią wydawał się bardziej pochłonięty, niż zazwyczaj.
Sybill przysunęła się bliżej Axima. Czuła od niego przyjemne i pozytywne emocje, które w jej odczuciu emanowały od niego niczym ciepło bijące z kominka w zimowy dzień. Więc nic dziwnego, że odruchowo chciała ogrzać się w tym "cieple". Pokręciła głową na słowa mężczyzny.
- Jeszcze zrobi mi się za przyjemnie i będę chciała zostać w tej kąpieli. Albo zasnę i się przypadkiem utopię - stwierdziła nie tracąc dobrego nastroju. - Ale zakupy trzeba zrobić koniecznie. Nie mogę już nosić tej zbroi bo... Nie wypada przy moich wyznawcach - uśmiechnęła się do wojownika.
Axim przyłapał się na tym, że odruchowo chciał już objąć Walkirię i przytulić do siebie. Zamrugał jedynie powiekami parę razy i potrząsnął lekko głową. Sam już nie wiedział, czy jego tęsknota do bliskości drugiego człowieka przywodziła go do takich myśli, czy też miała z tym coś wspólnego moc, którą została obdarzona Sybill. Koniec końców skarcił się w duchu, że tak łatwo poddawał się emocjom. Wszak nie miał już dwudziestu lat…
- Taak, chyba powinnaś się tego pozbyć. Przynajmniej dopóki twoi nowi przyjaciele chodzą za nami - odparł najemnik, obrzucając jej skórzaną zbroję wzrokiem. Problem polegał na tym, że zbroję wykonano ze skór… orków. Pobratymców czwórki zielonych z ich drużyny. Mimo wszystko Jarnar nie ukrył lekkiego uśmiechu rozbawienia tą sytuacją.
- W takim razie postanowione - pokiwał w zamyśleniu głową i mimowolnie spojrzał po sobie. - Też będę potrzebował lepszego sprzętu. Mam nadzieję, że do tego czasu pojawią się ludzie Rafaela z naszą nagrodą. Chyba nie ma co ukrywać, że zasłużyliśmy na niemałą sumkę - powiedział z lekkim uśmiechem i mrugnął do Walkirii, przyglądając się jej opartej na stole i siedzącej blisko niego. Myśli szybko wróciły.
Sybill przyglądała mu się przez cały ten czas gdy mówił.
- Pasowałaby do ciebie rycerska zbroja - stwierdziła nagle. - Ciekawe czy taką znajdziemy tu - zamyśliła się.
- Rycerska zbroja? - powtórzył zaskoczony Axim i uniósł lekko jedną brew. Wojaczka nie była mu obca i zdołał jej zasmakować znakomicie, krwawiąc i zabijając w pierwszych szeregach. Jednak rycerstwo i szlachta… krótko mówiąc, gardził nimi. Jak już walczyli, to głównie na pokaz albo w głupich turniejach. Nigdy w życiu nie widział rycerza, który stałby z nim ramię w ramię, nacierając na wroga. Byli na to zbyt cenni, jak uważali niektórzy. Jarnar nie ukrywał, że miał co do tego inne zdanie.
Jednak widząc zamyślenie, Walkirii… jakby ona naprawdę pragnęła, by Axim nosił się w takiej zbroi. Chciała mieć własnego rycerza przy boku, czy jak?, zdawał się pytać siebie najemnik. Ostatecznie, nie wiedząc czemu, zaczął się nad tym zastanawiać na poważnie. W końcu zakładając taką zbroję, nie stałby się automatycznie jednym z tych, za którymi nie przepadał. A mocny pancerz dawał więcej ochrony.
- Ja… rozejrzę się za czymś takim. Ale nic nie obiecuję. Wątpię w ogóle, że znalazłbym taki rarytas w tej dziurze - Axim wzruszył ramionami, ale uśmiechnął się do niej lekko, dodając nadziei na spełnienie jej pomysłu.

Grupa zielonoskórych towarzysząca drużynie weszła do tawerny. Stoją w progu rozglądając się po wnętrzu. Przeważnie w tym momencie rozpoczyna się plądrowanie i grabienie. Tym razem nie potrafili określić czy mają poczekać na zewnątrz, czy chwycić karczmarza za fraki i wyrzucić przez okno.
Balkazar rozglądnął się po karczmie. Gdy zauważył drużynę, od niedawna swoich “sojuszników”, po chwili namysłu ruszył z determinacją w kierunku szynku.
- Mięsa! Dwie porcje dziczyzny i dwa tuziny szczurów! Trzy bukłaki piwa! Spakuj do worka! Nie będziemy zawadzać. Trzeba nam miejsce do spania… może być w stajni. Na suchym sianie!
Na pytanie o zapłatę wskazał resztę drużyny i odparł.
- Jesteśmy z nimi.
Dał chwilę karczmarzowi na zrozumienie znaczenia tych słów.
Sybill słysząc poruszenie przy wejściu wyprostowała się i spojrzała w tamtym kierunku. Uśmiechnęła się do zielonoskórych.
Balkazar nie odwzajemnił uśmiechu. Być może dlatego, że nikt jeszcze nie widział uśmiechającego się Orka. Zamiast tego skinął głową, na znak przywitania, w kierunku Sybill. Nie było w tym wiele sympatii, ale nie było również wrogości. Zawsze jakiś początek.
- Chyba jednak najpierw się przebiorę - stwierdziła cicho Walkiria do Axima, widząc niepewne miny orków widzących Walkirię odzianą w zbroję wykonaną z orczej skóry. Powoli wstała od stołu i nieśpiesznym krokiem przeszła do karczmarza, którego uprzednio odwiedził jeden z jej nowych “wyznawców”. Rzuciła mu krótką prośbę o wiadro ciepłej wody i komplet kobiecych ubrań, by zaraz udać się do pokoi, w których mieli nocować.
Balkazar znowu zwrócił się do karczmarza.
- Obudź nas rano. Chcę informacji gdzie oni wtedy będą. Muszę do nich dołączyć. Zrozumiano?
Karczmarz skinął potwierdzająco, po czym wręczył rozmówcy worek z jedzeniem jaki przyniosła mu służebna z kuchni. Grupa zielonych opuściła karczmę w kierunku stajni aby w spokoju najeść się do syta i odpocząć
Balkazar leżąc na sianie i czekając na sen nadal zastanawiał się nad obecną sytuacją. Jeśli chce przeżyć to musi się dostosować. Nie będzie to proste, ale chcąc nie chcąc nie ma innego wyjścia. Został wskrzeszony i dostał polecenie od Wszechstwórcy. Brązowy ork nie znał go do tej pory, ale wygląda na to, że wszyscy inni bogowie, których znał, go opuścili. Stajnia była wystarczającym schronieniem na potrzeby kilku zielonoskórych. Kiedy zaczęli dzielić się jedzeniem, zaczęli dzielić się także imionami. Czerwony ork w brązowych skórzanym pancerzu przemówił jako pierwszy. - Razzdan z Krwawych Liści (grupy szamanów doradzający szefom watach), Byk nie chciał słuchać rad z kości przodków. Zechciał dołączyć mnie do przodków, ale wróciłem dzięki sile płomienia. Płomień kazał doświadczać, pamiętać, przekazywać innym plemion to co kobieta płomienia uczyni w miasto. Ciemnozielony goblin o krótkich czarnych włosach wyprostował się i uderzył ręką w pierś - Zidemo z Soli Ziemi (grupy goblińskich wojowników), żem się iskrzył i palił z wami, alem mi się polepszyło. Słupy ognistej soli tańczyły przed gałami. Iskrząca sól zesłała by przestać solić różowych, a zacząć solić zielonym, alem skąd wiedzieć, którym zielonym solić, a którym nie solić, to jam niewiem. Jasnozielony goblin, o długich brązowych włosach zamknął pięści i dostawił po bokach głowy. - Glele z Szperaczek w Soli (żeńskie grupy przeszukujące pola bitew za wartościowymi rzeczami), jam tańczyć z błyskawicą śmierci, nie zdążyć szperać w piaskownicy. Iskrząca sól tańczyć z Glele, kazać tańczyć z różowymi i szperać w zielonej soli. Póki jam szperać, jam zadowolona.
Balkazar słuchał jak jego współplemieńcy się przedstawiają, ale coś go niepokoiło. Czuł pewien dyskomfort gdyż nie potrafił ich traktować jak równych sobie. Czuł się od nich lepszy, bardziej inteligentny. Jeszcze przed walką na arenie byli tacy sami, a teraz wydają mu się prostakami.
- Balkazar z Czarnych Kłów. Elitarna gwardia Wodza. Teraz mówcie mi Balkazar Zdrajca.
Ze zdziwieniem spostrzegł, że w jego głowie pojawiły się zwroty jakich wcześniej nawet nie znał. Moc Wszechstwórcy widać musiała również wpłynąć na jego umysł. Odkrycie tego faktu spowodowało, że tym bardziej poczuł się samotny. Jedyne co go pchało naprzód to jego obecna misja.

W tym czasie Axim odprowadził Walkirię wzrokiem. Miał na szczęście tyle rozsądku, by nie iść za nią do pokoju. Zamiast tego został przy stole i cierpliwie oczekując na napitek oraz posiłek, zaprosił wszystkich do siebie. Wszak to było zwycięstwo ich wszystkich, więc powinni świętować razem.
 
Raga jest offline