Słowo chłodna makrela wytrąciło Happiego z równowagi. Rozejrzał się dokoła niestety żadnej rybki nie było, za to znajdował się w tumie cudaków i osobistości. Jak każdy Amerykanin znał Mr. B & Mr. L podobnie jak starego McKwacza a odkąd zamieszkał w Nowym Yorku widywał czasami Kowalskiego z jego bandą, ups drużyną czy przelatującego smoka i czytał raz czy dwa jego wywiad w którym opowiadał o swym starym kraju... ale cała reszta była tu obca i wyglądała przynajmniej dziwnie.
Kto bowiem widział aby po ulicy w biały dzień chodził zombi i burak no i ten gay który wyglądał jakby się urwał z parady miłości. Zatrzymał się więc, wykonał krótki telefon w trakcie którego poinformował małżonkę, że niestety spóźni się na obiad, z uwagi na pojawienie się niezapowiedzianych gości, którym on Happy musi poświęcić chwilkę lub dwie. Chociaż technicznie była to prawda miał poczucie winy, bo Charla nie lubiła czekać bez ważnego powodu, a dziwni ludzie na ulicy nie są ważnym powodem, co innego goście z innego kraju na uczelni... Westchnął głośno, na myśl jak gęsto będzie się musiał tłumaczyć.
No ale należy robić to co należy... dlatego podszedł do buraka i zombi - którzy wyglądali na bardzo zagubionych, przypominając sobie swój pierwszy dzień w wielkim jabłku. Po czym dygając grzecznie (szkoła Charli) zapytał
- czy mogę w czymś pomóc?
__________________ Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Ostatnio edytowane przez Wisienki : 11-04-2017 o 09:50.
|