Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2017, 11:55   #56
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Z każdą kolejną chwilą, gdy przechadzali się po opustoszałym hotelu, Wes odnosił coraz mocniejsze wrażenie, że cokolwiek się tu dzieje, nie da się wytłumaczyć w żaden logiczny sposób. Nagle cały personel hotelu i właściciel wyparowali, chociaż nie byliby w stanie wydostać się z hotelu przez burzę śnieżną. Działy się tu rzeczy nadprzyrodzone, tego Taggart był pewny, choć jeszcze niedawno nie chciał przyjąć do siebie tych rewelacji. Nigdy nie wierzył w duchy, czy inne paranormalne pierdoły, jednak teraz był ich świadkiem... Ba! Uczestnikiem. Tak to sobie tłumaczył, gdyż innego wytłumaczenia nie znajdował.

Przeszukali cały parter i nikogo nie znaleźli. Albo to coś, co pomordowało rodzinę Mossa zabiło w krótkim czasie wszystkich pracowników hotelu włącznie z Robem, albo uczestniczyli w jakiejś posranej halucynacji. Masa nielogicznych myśli przelatywała mężczyźnie przez głowę. Próbował to wszystko tłumaczyć sobie na wiele różnych sposobów, ale wszystkie wydarzenia sprowadzały się do faktu, że hotel jest nawiedzony. Jakkolwiek durnie by to nie brzmiało.

Przypuszczenia okazały się całkiem trafne, gdy mieli sprawdzić piętro i natknęli się na blokującą im drogę jakąś postać. W pierwszej chwili Wes stężał w sobie widząc szkaradne oblicze tego czegoś i poczuł, jakby wzdłuż kręgosłupa ktoś przejechał mu soplem lodu. Serce biło mocniej, krew szybciej krążyła. Bał się. Bał się jak cholera, bo pierwszy raz widział na oczy coś tak paskudnego. Coś, co powinno pozostać jedynie w sferze koszmarów, a tymczasem było jak najbardziej rzeczywiste. Najgorsze było to, że rozpoznał w tej parodii kobiety Virginię Dalber. Czyżby rana na jej plecach przyczyniła się do tego, co właśnie oglądali?

Nie było czasu się nad tym zastanawiać, gdy tamta po prostu na nich runęła. Takiego paskudnego ryku, syku, czy co to właściwie było, mężczyzna nie słyszał nigdy i nie dało się tego porównać do niczego, co znał. Został zepchnięty na blat recepcji i po chwili z ulgą stwierdził, że żaden z pazurów nie przejechał po jego ciele. Reszta też chyba nie została ranna. Przynajmniej tyle dobrze. Przez chwilę miał zamiar uciekać na piętro i spróbować przekonać do tego pozostałych, ale kątem oka, na ścianie recepcji mignął mu spory, czerwony kształ. Gaśnica!

Po raz kolejny poczuł przepływającą przez ciało falę ulgi, przeskoczył szybko przez blat i w trzech krokach dopadł do gaśnicy. Z butlą w ręku przetoczył się na zewnątrz recepcji, by znaleźć się bliżej Virginii, wyciągnął szybko bezpiecznik i kierując wąż w jej stronę nacisnął dźwignię. Miał zamiar spowolnić to coś, by dać pozostałym szansę na znalezienie czegoś, czym będą mogli się skutecznie bronić. Kto wie, może przy odrobinie szczęścia uda się zneutralizować pannę Dalber bez potrzeby ucieczki? Jego ściągnięty strachem umysł wypełnił się nagle pozytywnym myśleniem, jakby nie dopuszczał do siebie innej możliwości. Trzymał się na odległość, traktując stwora zawartością gaśnicy, będąc w razie czego gotowym do odwrotu na piętro, gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli.
 
Kenshi jest offline