Następnego dnia ruszyli w miasto żegnani pełnymi zazdrości spojrzeniami wartowników. Ta część poszła całkiem gładko, udało się nawet nie bawić w pozorowane porwanie podporucznika i wyjść legalnie, choć w nie do końca legalnym celu. Krasnoluda martwił tylko brak uzgodnionego planu działania, a jednocześnie wiele pomysłów na załatwienie sprawy, co mogło być przyczyną zamieszania i potencjalnych kłopotów. Pozostało mieć nadzieję, że na miejscu dogadają szczegóły i wszystko pójdzie gładko.
Odgrywali role wojaków na przepustce i trzeba było tak się zachowywać. Udawanie najemnej kompanii odpadało, skoro miejscowe władze siłą wcielały każdego zdolnego do noszenia broni do wojska. W cywilu, czy nie, Detlef zamierzał korzystać z możliwości, jakie dawała ta chwila wolności.
W karczmie zaczął od piwa, czego szybko zaczął żałować. Wciąż oczekiwał od człowiekowych browarników więcej, niż potrafili - chociaż na smak piwa wpływ miało jeszcze tuzin innych rzeczy poza samym warzeniem, ze sposobem transportu i przechowywania na czele. Człowieki nawet tego nie potrafili zrobić jak należy.
Na szczęście lepiej im szło z miodami, dlatego humor poprawiła mu kwarta niezbyt mocnego, acz aromatycznego jak trzeba trunku. Niemal idealnie zgrane proporcje alkoholu, słodyczy miodu i przypraw były tym, czego potrzebował. Popijając z glinianego kufla zorganizował sobie jeszcze uzupełnienie worka z zapasami - bochen chleba, pęto kiełbasy, kilka jabłek i gomółka sera miały zapokoić głód do czasu powrotu do koszar, a gąsiorek cienkiego wina i bukłak piwa (szynkarz obiecał, że lepsze, niż to w kuflu) miały uciszyć pragnienie. Wody wszak pić nie wypadało - niedobre to i jeszcze pochorować się można.
Między jedną a drugą kolejka przeszedł się po okolicy szczególną uwagę zwracając na wloty kanałów, o których wspomniał sierżant. Interesowałało go to, czy da się tamtędy przedostać w pobliże meliny bandytów - jeśli taka droga jest dostępna, to z pewnością służy jako jedna z dróg ucieczki w razie kłopotów. Gdyby ktoś zbytnio zainteresował się krasnoludem zaglądającym w odpływy kanałów naprędce wymyślił historię o tym, jak to kilka dni wcześniej po pijaku zgubił gdzieś tu kilka srebrników. A że pić się chce, a nie ma za co, to samo przez się rozumie, że szuka zguby.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |