12-04-2017, 12:22
|
#28 |
| Dzień zaczął się kiepsko, jak to zwykle bywa po przyjęciu zaliczki od klienta i wycieczki po materiały. Niby Bogusław miał jechać do Castoramy po płyty karton-gipsowe i dwa worki gładzi szpachlowej, ale ostatecznie zatrzymał się w przydrożnym monopolu 24h gdzieś po trasie. Sklep był nowy, sprzedawczyni miła i tak jakoś wyszło, że obudził się te parę godzin i butelek później, po drugiej stronie galaktyki. - No to jestem w dupie - westchnął, przecierając pomiętą gębę. Rozejrzał się dookoła i humor jeszcze mu się zważył. - Kto to tak spierdolił? - prychnął, spluwając z pogardą na chodnik. Otaczały go zdewastowane, sypiące się ściany. Nawet on nie odwaliłby takiej fuszerki, a doświadczenie miał. Słuchał jednym uchem awantury po drugiej stronie ulicy i miał coraz większą ochotę się napić. Machnął ręką i tyle z jego aktywności się podziało. Póki nie miał jasno na papierze co jest co, nie wcinał się w dyskusję. Jeszcze przyjdzie czas.
__________________ A God Damn Rat Pack Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy... |
| |