Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2017, 16:00   #49
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Vágar - jedyny międzynarodowy port lotniczy na Wyspach Owczych nie był ani przesadnie wielki, ani nowoczesny.

[MEDIA]https://i.ytimg.com/vi/eq2BTIkjaVM/maxresdefault.jpg[/MEDIA]

Nic jednak dziwnego, Wyspy Owcze przyciągały najwyżej zapalonych rybaków. Turystycznie był to niemal martwy obszar a ciągle wietrzna i deszczowa pogoda również nie zachęcały bywalców kurortów nadmorskich.
Sophie nie przybyła tu jednak w celach rekreacyjnych. Miała zbadać serię dziwnych i makabrycznych zabójstw, do których doszło na terenie wysp.
Kiedy wysiadła z prywatnego samolotu Andre, powitały ją burzowe chmury, zacinający deszcz i pioruny. Prawie jakby była złym charakterem z bajki. Co gorsza, nie wiedziała ani dokąd ma się udać, ani czy ktoś na lotnisku w ogóle będzie na nią czekał. Póki co miała przed sobą rozpostartą płytę lotniska z 2 samolotami pasażerskimi, prywatnym samolotem Andre i jakimś szybowcem. Kręciło się tu kilku ludzi, wszyscy jednak wydawali się zajęci swoimi pracami. Raczej nikt tutaj nie przybył po Sophie. Wampirzyca poprawiła na ramieniu torbę i ruszyła w stronę zabudowań. Wampir prędzej czy później się znajdzie, a ona musiała choćby rozejrzeć się za noclegiem.
Przelot nie był długi ale była wykończona, głównie psychicznie. Walka pomiędzy tym że nie chce oglądać Andre i tym, że nie chce od niego się oddalać była nie do zniesienia. Myśli nie dawały jej spokoju przez całą trasę, a teraz mimo to musiała się skupić, na zadaniu, które przyjęła.
Kiedy weszła do głównej poczekalni lotniska, była tak zajęta swoimi myślami, że prawie by przeoczyła niewysoką postać z ekstrawagancką fryzurą, odzianą w skórzaną, wytartą kurtkę i postrzępione jeansy.

[MEDIA]https://s3.amazonaws.com/bit-photos/large/4809723.jpeg[/MEDIA]

- Sophie? - zapytał cicho osobnik, którego płci nie była w stanie od razu ustalić. Prawdopodobnie żaden człowiek nie zwróciłby uwagi na tak cicho zadane pytanie. Co innego jednak wampir.
- Tak. - wampirzyca uśmiechnęła się mimo, że odruchowo spięła mięśnie. - Z kim mam przyjemność?
- Jorge.
- odparł wampir, podając imię raczej męskie, na ile orientowała się Sophie - Miło cię widzieć w domenie księcia Marka. Mam być twoim kierowcą i przewodnikiem. Mogę cię również przenocować. Chyba że wolisz zwykły hotel. To już twoja decyzja. Ja zapraszam w każdym razie. - dodał nonszalancko przeczesując włosy - Pomóc ci z torbą czy coś?
- Dziękuję. Poradzę sobie. Nie chciałabym ci wchodzić na głowę.
- Sophie rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie za bardzo miała teraz ochotę na jakiekolwiek towarzystwo. - Jeśli polecasz jakiś hotel chętnie skorzystam. Książę chciał bym mu się odmeldowała czy mam się zabrać do roboty?
Jorge ruszył przodem, prowadząc Sophie ku jednemu z trzech wyjść z lotniska.
- To zależy od ciebie, choć z pewnością przyda się z nim pogadać. Tutaj wszyscy są raczej konkretni. No może z wyjątkiem Toreadorki.
- nagle wampir uzmysłowił sobie wtopę, którą popełnił - Ooops, sorry. Oczywiście, są wyjątki. To ta nasza Martha jest dość... odleciana.
Sophie wzruszyła ramionami. Jakoś ani Andre, ani Martin nie wytworzyli w niej przywiązania do własnego klanu.
- Chętnie się z nim spotkam. Bardzo mi to pomoże z rozpoczęciem pracy. - Z zaciekawieniem rozglądała się po okolicy, w którą ją wrzucono. Sprawdzała czy są na lotnisku jakieś sklepy, które są czynne o tej godzinie, gdyby czegoś potrzebowała, ile jest osób, kręcących się o tej porze, gdyby musiała się posilić. - Dużo jest nas, na wyspach?

Zauważyła dwa bary, jakąś kawiarnię i sklep z czasopismami i pamiątkami. Na lotnisku nie było wielu ludzi, ale też nie mogła mówić o tym, że jest to miejsce wyludnione. W drodze na parking minęła kilkanaście osób - nie licząc obsługi lotniska.
- Z gośćmi takimi jak ty czternaście chyba, ale musiałabyś spytać księcia. Pakuj się do auta - Jurge wskazał dziewczynie starego jeepa w kolorze zgniłej zieleni. - Ja tylko puszczę eska księciusiowi, że do niego jedziemy.

Eska… Sophie uśmiechnęła się. Zapowiada się jej bardzo ciekawy pobyt. Wrzuciła swoją torbę do środka i po chwili namysłu wsiadając, zdjęła kurtkę by nie przemoczyć foteli. Czy powinna dać znać Andre, że doleciała? Pewnie już i tak wiedział, jak o wszystkim.
W ciszy czekała na Jorge obserwując okolicę. Podobało się jej, było trochę jak w Tybecie… pusto. Ciekawe ile zajmie jej to “śledztwo”.

Po chwili Jurge dołączył do niej i ruszyli w drogę do Thorshavn - stolicy Wysp Owczych i zarazem siedziby księcia Kainitów. Wampir za kierownicą nie należał do gadatliwych typów, choć oczywiście uprzejmie odpowiadał na pytania dziewczyny. Niemniej większość drogi minęła im w milczeniu. Sophie miała więc sporo czasu, by przyjrzeć się okolicy.Choć pogoda z pewnością nie rozpieszczała wyspiarzy, amatorzy natury z pewnością potrafili dostrzec piękno w trawiastych krajobrazach od czasu do czasu upstrzonych górskimi szczytami lub urozmaiconych niedużymi domkami. Tutaj niemal każda miejscowość wyglądała jak wioska - skupisko zaledwie kilkunastu lub kilkudziesięciu domów i parę sklepików na krzyż. Zapewne wszyscy tutaj znali się w okolicy. Nawet w Thorshavn zabudowana choć bardziej miejska, składała się raczej z zabytkowych kamieniczek niż drapaczy chmur.

[MEDIA]http://m0.i.pbase.com/u4/flydra/large/741930.Torshavnseintumkvold1.jpg[/MEDIA]

Niemniej było coś urzekającego w tej niewysokiej zabudowie, ciągnącej się wzdłuż nabrzeża.

Jurge zatrzymał samochód pod pubem w angielskim stylu.

- To tutaj. - oznajmił - Ja pójdę sobie usiąść przy barze, a ty od razu wal na piętro, jakbyś była nie pierwszy, a któryś raz z kolei. Tuziemcy nie lubią obcych. Szczególnie po ostatnich zabójstwach. - skrzywił się mimochodem.
- Dzięki za ostrzeżenie. - Sophie wysiadła z auta, narzucając kurtkę i ruszyła w stronę pubu. Starała się nie rozglądać. Niechęć mieszkańców nie ułatwi jej zadania. Musiała zebrać informacje, a nigdy nie była duszą towarzystwa.

Wchodząc do lokalu zdała sobie sprawę, że równie dobrze może ładować się w pułapkę. Szybko wypatrzyła schody i ruszyła w ich kierunku. Nie rozglądając się, szacowała ile osób jest w lokalu i w jakim są stanie upojenia. Było to trochę ciężkie do ustalenie, bo pomieszczenie miało kształt zygzaka i dziewczyna widziała tylko to, co działo się przy barze. A tutaj tłumów nie było. Jakieś 2 przygarbione pijaczki, łysy barman, parka całujących się małolatów przy stoliku pod oknem i wielki typ w skórzanej kurtce, grający na fliperze.

Schody zaskrzypiały przeraźliwie pod stopami niewiele przecież ważącej wampirzycy, zwracając uwagę barmana. Nic jednak nie powiedział, a Sophie za radą Jurge’a nawet nie przystawała. Dopiero na półpiętrze stanęła w korytarzu wyłożonym starą już, popielatą tapetą. Zarówno w lewo jak i w prawo odchodziły po 3 pary drzwi - w sumie 6. Za którymi mógł kryć się kainicki książę?

- Kim jesteś? - nagle usłyszała głos niedaleko. Okazało się, że to, co wzięła początkowo za element wystroju - lalkę siedzącą na kanapie, to była... dziewczynka!

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/80/dc/60/80dc60157b604222d60c90075683007a.jpg[/MEDIA]
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline