Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2017, 20:59   #99
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Czekali. Minuty mijały, a Dzikus stał nieruchomo przed czymś, co zdawało się być wejściem. Czasem przykładał ucho do kamiennej powierzchni, ale najwyraźniej nic nie udało mu się wychwycić, bo tylko kręcił głową albo spoglądał na Shirę bez emocji. W końcu brak efektów zaczął go niecierpliwić i znowu kilkakrotnie huknął w ścianę pięścią. Uderzenia były mocniejsze niż poprzednio i stłumione echo dało się wyraźnie słyszeć na zewnątrz. Można było pomyśleć, że jeśli gospodarz szybko się nie pojawi, Kirganin gotów jest własnymi rękoma wybić sobie wejście w litej skale.

Upłynął kolejny kwadrans, nim cokolwiek się zmieniło. Pierwszy zauważył to Danaekeshar. Gestem nakazał towarzyszce zachowanie ciszy, a sam przytknął znów ucho do skały.
Shira chciała go przestrzec, by był ostrożny i się odsunął, nie miała jednak śmiałości przeciwstawić się jego nakazowi. Zamarła więc w miejscu, przyglądając się dalszemu rozwojowi wydarzeń. Dzikus najwyraźniej coś usłyszał lub podobnie jak ona uznał, że warto zachować ostrożność, bo po chwili zrobił krok do tyłu oddalając się od wielkiego głazu.

- Czego? - dobiegający z wnętrza męski głos był przytłumiony i nieprzyjemny, ale też nadspodziewanie wyraźny.

- Potrzebujemy pomocy i wierzymy, że tylko potężny Magg może jej nam udzielić - odparł głośno mężczyzna, nie będąc pewnym czy jego głos z równą łatwością przedostaje się do wnętrza obiektu.

- Kto szuka?

- Danaekeshar - odparł dumnie.

- Kirganin? - w chrapliwym głosie gospodarza dało się dostrzec nutkę zdziwienia - A ona?

- Shira... - odparła, po czym dodała - siostra Miłościwie Panującej Pani Cataliny, żony Cesarza zza morza.

Westchnęła. Powiedziała to po raz pierwszy od kiedy opuściła statek. Spojrzała badawczo na twarz Dzikusa. Mężczyzna patrzył na nią również, ale w żaden sposób nie okazał zdziwienia, ani nawet przesadnego zainteresowania jej pochodzeniem.

- Hmmm - dało się słyszeć z wnętrza "domu". Było w tym dźwięku coś, co zaniepokoiło Shirę i zjeżyło włoski na jej karku. Nie potrafiła powiedzieć czemu właściwie tak jest. Może po prostu wydało jej się, że Magg okazuje fascynację jej osobą, a to, jak dotąd, nie wróżyło niczego dobrego.

Nastała długa cisza. Wydawało się wręcz, że gospodarz stracił zainteresowanie przybyszami i wrócił do swoich zajęć. Wtem jednak usłyszeli trzask pękającej skały. Danaekeshar cofnął się i nie spuszczając wzroku ze ściany sięgnął ku rękojeści miecza.

- Nie powinieneś... - powiedziała Shira, czując, że gospodarzowi może się nie spodobać ten gest. Ona sama stała tak jak poprzednio.

Dzikus nie zareagował. Obserwował tylko jak w samym środku kamiennego bloku pojawia się pionowe pęknięcie biegnące od ziemi prawie po sam "dach". Następnie szczelina zaczęła się powoli rozszerzać. Nie wyglądała jednak, jak rozpadający się kamień. Ruchy były płynne, jakby otwierające się przed nimi przejście było częścią żywego organizmu a nie zimnej, martwej skały. Otwór powiększał się w równym tempie i przestał dopiero nabrawszy rozmiarów sporych drzwi.

Z ciemności wyłonił się szczupły jegomość, nieco niższy od Shiry. Miał na sobie prosty, elegancki strój połyskujący ciemną zielenią. Wyglądał na niewiele starszego od niej, choć krótka broda i przerzedzone, potargane włosy trochę go postarzały. Uśmiechał się nieznacznie, ale niedoszła cesarzowa natychmiast rozpoznała ten dworski uśmiech - wyuczony i absolutnie niezwiązany z prawdziwymi emocjami osoby, której twarz zdobił. Uwagę przykuwała też szklana kula, którą mężczyzna trzymał w prawej dłoni. Miała nieco ponad trzy cale średnicy i sądząc po kolorze była wykonana z bursztynu, a przynajmniej bardzo go przypominała.

- Witaj Danaerze, synu Keshara. I ty, Shiro zza morza - gospodarz skłonił lekko głowę.

Z tym gestem również kobieta spotkała się już wcześniej na salonach. Tak okazywali "szacunek" ludzie o wyjątkowo wysokim mniemaniu o sobie i swojej pozycji. Pochylali głowę na tyle wyraźnie, by nie dało się tego gestu uznać za przypadkowy, ale ani o milimetr więcej. Słowa mężczyzny brzmiały równie oschle i niemiło co wcześniej, gdy wydostawały się zza ściany. Teraz jednak kobieta zauważyła jeszcze, że wydawały się wyjątkowo nieprzystające do stojącej przed nimi postaci. Magg mógł wyglądać jak młodzieniec, ale jego głos był głosem starca.

- Wejdźcie - dodał szybko, jakby nie miał ochoty przebywać na zewnątrz dłużej niż jest to konieczne, po czym odwrócił się i poprowadził ich do wnętrza swojej siedziby.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline