Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2017, 00:56   #157
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
+21

Plany Walkiria miała wielkie: najeść się do syta i upić do nieprzytomności. Niestety, choć podana pieczeń była bardzo smaczna, to Sybill zdołała zjeść raptem połowę porcji którą miała na talerzu. Zapiła to winem o dobrym aromacie, lecz wychyliła do końca tylko jeden kielich.
Przez ten cały czas Walkiria czuła się coraz bardziej i bardziej przytłoczona emocjami otaczających ją istot. Oparła się łokciami o blat stołu i wbiła rozkojarzone spojrzenie w dzban z winem, a palcami dłoni zaczęła sobie rozcierać odruchowo skronie, jakby bolała ją głowa.
- Karczmarz coś nie śpieszy się z tym bimbrem - mruknęła z niezadowoleniem i tęsknie spojrzała w kierunku pokoi.

Siedzący nieopodal Axim przeżuł kawałek suszonej dziczyzny i popił ze swojego kielicha łyk wina. Z pozoru wydawał się rozluźniony, jednak kątem oka obserwował wszystkie wejścia do gospody. Czuwał nad bezpieczeństwem drużyny.
Kiedy zobaczył chwilę słabości Walkirii, pochylił się do niej z troską.
- Wszystko w porządku? - zagaił do niej cicho. - Pamiętaj proszę, co mówiłem. Nie przesilaj się.
Sybill zamknęła oczy i pokręciła głową.
- Wydaje mi się, czy zrobiło się tu duszno? - zapytała Janrara.
Jarnar spojrzał po sobie. Wykorzystując moment, w którym Sybill brała kąpiel, sam postanowił doprowadzić się do porządku. Zdjął zapaćkany krwią napierśnik i przebrał koszulę na świeżą, wcześniej jednak szorując skórę w zimnej wodzie.
Mężczyzna nie był jeszcze tak spocony. Koniec końców siedzieli w ogromnej jaskini z jeziorem, gdzie nie panował za ciepły klimat. Jednak mała dawka alkoholu i posiłek pomogły mu się trochę rozgrzać.
- Nie jest jeszcze tak źle, ale… Może powinnaś udać się na odpoczynek? - zapytał, zmartwiony, zdając sobie sprawę, że Walkiria może faktycznie mieć problem z duchotą.
Kobieta wyprostowała się i spojrzała na Axima. Pokiwała głową.
- Tak... Chyba tak zrobię - odparła i wstała od stołu. Ale zrobiła to za szybko i się zachwiała. Usiadła na powrót na swoim miejscu. - Może za chwilę…
Najemnik bez zastanowienia podał jej ramię.
- Odprowadzę cię, dobrze? - zapytał spokojnie.
- Tak będzie pewnie najlepiej - odparła z wdzięcznością w głosie Arunsun. Bez zawahania położyła mu na ręce swoją dłoń i powoli wstała z ławy, rozglądajac się za swoją bronią.
Axim pomógł jej wstać, a drugą ręką zgarnął oparty o ławę miecz oraz tarczę Walkirii. Następnie skinął głową biesiadnikom i poprowadził pod zajmowany przez półboginię pokój.

Otworzył drzwi i bez zastanowienia wprowadził ją do środka. Wciąż trzymając ją pewnie, pomógł jej usiąść na łóżku, odkładając przy tym jej broń.
- Łatwo zapomnieć o odpoczynku, kiedy życie wymaga od nas ciągłego działania - powiedział łagodnie, stojąc przed nią i wciąż trzymając jej dłoń na swoim przedramieniu.
Ulga pojawiła się na twarzy Sybill gdy znalazła się w spokojnym miejscu, w towarzystwie tylko jednej osoby. Puściła rękę Axima.
- Pewnie moje ciało dopiero się przyzwyczaja do tej całej energii, którą zostało obdarzone przez boga - stwierdziła szukając wytłumaczenia swojego osłabienia. - Jeśli możesz to zostań ze mną - dodała i opadła plecami na łóżko. - Chyba, że pójdziesz tylko po alkohol. Chcę się po raz ostatni nim sponiewierać - westchnęła ciężko i zakryła przedramieniem oczy.
Jarnar podrapał brodę, przyglądając się kobiecie w zamyśleniu. Z jednej strony czuł potrzebę, by zostać przy niej i pilnować jej odpoczynku. Z drugiej zaś rozumiał jej chęć spicia się do nieprzytomności. Sam przerabiał to wiele razy, kiedy wracał z potyczek do garnizonu. Dlatego bez dłuższego zastanowienia odsunął się od łóżka.
- Poczekaj więc chwile - powiedział, wychodząc z pokoju.

Wrócił po paru minutach. Wszedł po cichu, jakby spodziewał się, że zastanie Sybill już śpiącą. Wyglądało na to, że Walkiria nie poruszyła się od czasu, kiedy wyszedł. Zbliżył się jednak do łóżka, w jednej ręce niosąc zakurzoną butelkę z jakimś przezroczystym napojem, w drugiej zaś trzymając dwa drewniane kubki.
Usiadł ostrożnie na skraju łóżka i zerknął na kobietę, sprawdzając czy śpi.
- Robi się cieplej kiedy pojawiasz się w pobliżu - stwierdziła Sybill, zdradzając tym samym, że nie śpi. Powoli podniosła się na łokciach i spojrzała na mężczyznę.
- Nieco mi lepiej - uprzedziła jego pytanie. Uśmiechnęła się widząc, że nie wrócił z pustymi rękami, a dwa kubki wskazywały, że zamierzał jej towarzyszyć w wypełnianiu jej planu na ten wieczór.
- Ciepło? - zapytał mimochodem, otwierając butelkę i biorąc się za rozlewanie jej zawartości do kubków. Był ciekaw tego, co czuła Sybill po jej… zmianie. Nie miał jeszcze okazji z nią o tym porozmawiać.
- Wyczuwam samopoczucie istot mnie otaczających - odparła bez skrępowania. Była bardzo otwarta względem Janrara. - Te które emanują od ciebie są najbardziej dla mnie przyjemne. Rozgrzewające i uspokajające niczym grzane wino zimą.
Axim o mało nie rozlał alkoholu, przysłuchując się słowom Sybill. Był lekko zaskoczony jej szczerością i wrażeniami, które odczuwała, kiedy właśnie on był w pobliżu. W pewien sposób poczuł się wyróżniony z tego powodu. Ukrywał to przed sobą, ale podobało mu się to, co przy nim czuła i nie chciał tego zmieniać. Dawno już stracił osoby, którym mogło mu na nim zależeć. Niemal zapomniał już, jak to jest, kiedy ktoś cię potrzebuje. Nie ze względu na majątek czy umiejętności. Kiedy potrzebuje cię dla ciebie samego.
- Proszę - powiedział cicho, podając jej kubek. - Co prawda nie wino, a bimber, który w końcu udało mi się wyszarpać z prywatnych zapasów karczmarza, ale mam nadzieję, że rozgrzeje tak samo dobrze, jak emocje, które odczuwasz od innych istot - dodał i nieśmiało zajrzał jej w oczy.
- Cudownie! - ucieszyła się biorąc do ręki kubek. Od razu wypiła pierwszy łyk i skrzywiła się. - O tak, tego mi trzeba - prychnęła ledwo powstrzymując się od rozkaszlenia się. Uniosła zaraz spojrzenie na wojownika. - No i jak zawsze moje maniery kuleją - zaśmiała się i wyciągnęła kubek w jego kierunku. - Toast by się przydał - uśmiechnęła się do Axima i przysunęła bliżej niego.

Najemnik uśmiechnął się lekko, widząc zadowolenie Walkirii. Skinął jej głową i sięgnął po swój kubek, zbliżając go do jej naczynia.
- To za twój boski powrót i ocaleniem nam wszystkim tyłków? - zapytał, lekko rozbawiony.

- Nie bądź taki skromny - odparła mu Sybill, lekko szturchając go łokciem w bok. Ale stuknęła ten toast. Upiła drugi łyk bimbru. Ten już przeszedł jej gładko przez gardło. - Jesteś ojcem tego sukcesu. Gdybyś nie uwolnił tarczy z łap minotaura... To pewnie żadnego cudu byśmy się nie doczekali - stwierdziła Arunsun z powagą. - Myślę... Że Wszechstwórca docenił nas za to wspólne poświęcenie. Że walczyliśmy do końca mimo że wszystko wskazywało, że jesteśmy na straconej pozycji.
Najemnik bez słowa zrobił spory łyk z kubka, tylko nieznacznie się przy tym krzywiąc. Odłożył naczynie na kolana i przetarł usta przedramieniem, wzdychając przyjemnie.
- Ja… no cóż, nie jestem najpilniejszym wyznawcą Wszechstwórcy - odparł trochę zakłopotany, drapiąc się po karku. - Wierzyłem w nasze zdolności bojowe i tyle. Kiedy jednak widziałem, jak padają nasi towarzysze a później ty… - zerknął jej w oczy. - Bałem się, że już cię straciłem. Że zawiodłem i pozwoliłem ci umrzeć - dopowiedział trochę przygaszony i spuścił wzrok na jej kolana.
Jego zasmucenie natychmiast się jej udzieliło. Wypiła zawartość kubka do końca i położyła pusty na swoich kolanach. Sybill objęła go ramieniem i przytuliła, kładąc głowę mu na barku.
- A ja nigdy nie byłam najwybitniejszym klerykiem z zakonu - wyznała. - Pyskata i czepliwa. Ale robiłam swoje. A wtedy, na arenie... - przysunęła się całkiem blisko by mocniej go objąć. - Dałeś z siebie wszystko. Wiem o tym. Ja też oddałam wszystko co mogłam. To byłaby piękna śmierć. Już dawno temu pogodzona byłam z myślą zginięcia na polu bitwy. Ale bóg nas oszczędził. Dał drugą szansę - mówiła cicho.
Najemnik znieruchomiał, widząc reakcję Walkirii. W jednej chwili poczuł, jak zalewa go fala ciepła. Zadrżał lekko na ciele, chyba nie będąc przygotowany na taką dawkę czułości.
Nie był do końca pewien, jak powinien zareagować. Odsunąć się? Wyjść z pokoju? Bo co jeśli to wszystko było spowodowane chwilą słabości albo dawką alkoholu. Powinien to wykorzystać?
Myśli przemykały jak opętane. Ostatecznie uznał, że przecież nie było w tym nic złego. Każdy, nawet półbóg potrzebował czasem na kimś się oprzeć. Dlatego wyciągnął swoje ramię i objął ją za łopatkami, przytulając do siebie. Ostrożnie, jakby obejmował coś kruchego. Pozwolił jej się na siebie wesprzeć, jakby zasłaniając przed otaczającym światem.
- Zostałaś wybrana jako jego zbrojne ramię. Głosząc Jego imię spełniasz Jego wolę - powiedział z namysłem. - Moją jednak wolą jest wspierać ciebie, Walkirio Wszechstwórcy. Ja… w życiu straciłem bardzo wielu przyjaciół na polu bitwy. Wszyscy zginęli i nikt nie wrócił z martwych. Poza tobą - dodał, biorąc wdech. - Nie… nie zniósłbym tego, gdybym miał cię stracić po raz drugi - powiedział ciszej i nieśmiało pogłaskał ją po ramieniu.
- Axim... To dopiero pierwszy krok na trudnej drodze - szepnęła Sybill i mocniej się przytuliła. - Przeciw nam już nie będą tylko orkowie, gobliny i inne cholerstwa. Teraz zacznie się dopiero zamieszanie - westchnęła. - Kiedyś byłam nikim i nikogo nie obchodziłam. Teraz będziemy na świeczniku, oceniani... - zamilkła w zamyśleniu nad tym co powiedziała jej żona karczmarza. Mocno zastanawiała się nad tym czy wspomnieć o tym Janrarowi.
Mężczyzna objął ją drugim ramieniem, kładąc dłoń na jej głowie i nieśmiało przyciskając ją czule do piersi.
- Cokolwiek to nie będzie… poradzimy sobie. Musimy tylko trzymać się razem i ufać sobie nawzajem. Może nie znam się na wyrabianiu sobie opinii publicznej… ale zrobię, co w mojej mocy, by nie zachwiać twojego autorytetu.
Sybill zaśmiała się z rozbawieniem po słowach Axima. Odrobinę się odsunęła od niego, by spojrzeć mu w oczy.
- Mój drogi, chyba nikt nie jest w stanie bardziej zaszkodzić mojej opinii niż ja sama - odparła z szerokim uśmiechem. - Dlatego masz ważne zadanie, pilnowania mnie, żebym nie piła publicznie - stwierdziła w udawanie poważnym tonie. - Żadnych audiencji po pijaku dla mnie!
- No chyba, że w znajomym gronie - zaśmiał się lekko Axim i przekrzywił głowę, zerkając na Walkirię. - Chyba szybko z tej pyskatej i czepliwej kleryczki będziesz musiała się przeistoczyć na wzorowe bóstwo, jeśli chcesz, by ludzie cię zaakceptowali - mrugnął do niej i upił duży łyk z kubka, aż go skrzywiło. Spojrzał na nią ponownie z trochę delikatniejszym uśmiechem.
- Oczywiście ja cię akceptuje taką, jaką jesteś.
Sybill wyciągnęła do niego rękę i pogładziła dłonią go po policzku.
- Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego bez ciebie - stwierdziła patrząc mu prosto w oczy. - Tak jak na polu walki tak i zawsze będę obdarzać cię największym zaufaniem. Zawsze przyjdę ci z pomocą, choćbyś w najgorsze bagno się wpakował - uśmiechnęła się czule.
Najemnik uśmiechnął się do niej ciepło i delikatnie położył dłoń na jej dłoni, głaszcząc ją kciukiem.
- Tego samego możesz spodziewać się po mnie, Sybill - pokiwał lekko głową, wpatrując się z lekką fascynacją w jej oczy.
Kobieta wyciągnęła przed siebie pusty kubek dając Janrarowi sygnał, że słabo pilnuje polewania.
- Mam plan być najbardziej upierdliwą Walkirią jaką nosił ten świat - powiedziała Sybill z dumą w głosie i z jakiegoś powodu spojrzała w sufit. Lekkie zarumienienie na policzkach wskazywało, że alkohol zaczynał działać swoje czary. Odsapnęła cicho i oparła się o Axima, kładąc głowę na jego barku. - Bardzo ciebie lubię. I to jeszcze zanim to wszystko się stało - mruknęła.
Mężczyzna jednym haustem dopił zawartość swojego kubka. Szybko też napełnił ponownie oba naczynia, odkładając je na bok. Zerknął na Walkirię z wyrazem zadowolenia.
- Ja także poczułem się dobrze w twoim towarzystwie, tuż po tym, jak cię poznałem - odparł trochę nieśmiało. - Nawet nie zauważyłem, kiedy zdałem sobie sprawę, że zależy mi na twoim życiu… bardziej niż na innych.
Arunsun odwróciła spojrzenie i wbiła je w kubki z alkoholem.
- Ja... Z zasady nie angażuje się emocjonalnie z tymi, z którymi przychodzi mi walczyć - przygryzła lekko wargę wspominając swoje zasady. - Wtedy jest łatwiej. Szczególnie gdy na polu walki poleje się za dużo krwi... - mruknęła i sięgnęła po kubek, by od razu wychylić go do połowy. Skrzywiła się i zacisnęła mocno powieki, gdy gorący trunek przelał się przez jej przełyk do żołądka. - Odcinałam emocje by móc pełnić swoją posługę, której wymaga się od kleryków. Wiele żon uczyniłam wdowami, gdy przekazywałam im wieści o poległych mężach - westchnęła ciężko i dopiero wtedy otworzyła oczy. - Wielu zginęło, bo zabrakło mi sił by ich utrzymać przy życiu…

Najemnik pokiwał wolno głową, jakby dając wyraz zrozumienia. Zerknął na swój kubek i jednym większym łykiem wypił połowę zawartości. Poruszył szyją, rozluźniając mięśnie i przetarł twarz, która dawała wyraz lekkiego upicia oraz wyczerpania.
- Postaramy się, by tym razem było inaczej - odparł tylko i spojrzał na Walkirię. - Musisz być zmęczona.
Kleryczka opróżniła swój kubek i chwilę kontemplowała swój stan ducha w skupieniu.
- Nie jest tak źle - stwierdziła. - Żona karczmarza naprawdę o mnie zadbała. Chyba nigdy nie było mi tak dobrze jak po masażu jaki mi zrobiła Tika - westchnęła na wspomnienie tego doznania. - To będzie dla mnie jedno z tych miłych wspomnień, do których warto wracać gdy zrobi się nieprzyjemnie - westchnęła i przytuliła się do Janrara. - Axim... Nie chcę być dziś sama... - szepnęła nieśmiało.
Mężczyzna również przytknął ponownie kubek do ust i dopił z niego resztę. Zerknął na kubek, krzywiąc się nieznacznie. Wreszcie odłożył go na bok i odwrócił się do przytulonej kobiety, obejmując ją ostrożnie.
- Sybill ja… mam już swoje lata. Jesteś pewna, że chcesz mojego towarzystwa tej nocy? - zapytał łagodnie, patrząc jej niepewnie w oczy.

- Ale ja... - słowa ugrzęzły Sybill w gardle, a jej mina wskazywała na lekkie zmieszanie. Kleryczka zamilkła i wstrzymała oddech, zamierając w bezruchu na kilka uderzeń serca. Po długiej chwili Arunsun wreszcie rozluźniła się. Dłońmi powiodła do jego twarzy, delikatnie gładząc go po policzkach. W końcu objęła wojownika za szyję i ucałowała go w usta, składając gorący i miękki pocałunek. Przysunęła się tak blisko niego, że własną piersią oparła się na jego, przez co Axim mógł poczuć jak prędko bije jej serce.
Twarz najemnika w jednej chwili zarumieniła się jeszcze bardziej, a jego oddech zrobił się ciężki. Axim odebrał zachowanie półbogini jako oczywiste zaproszenie. Dlatego też jedną ręką objął Walkirię w pasie, przyciągając ją do siebie, drugą zaś złapał ją za kark. Spojrzał jeszcze w te płonące oczy i przekrzywił głowę, sięgając jej ust i kradnąc kolejne, łakome pocałunki.
Z każdą kolejną chwilą Sybill z coraz większym zapałem oddawała się dzieleniu tej przyjemnej bliskości jaka powstała między nią a Aximem. Arunsun nie czuła żadnych barier, a ciepło jakie biło od mężczyzny tylko przybierało na sile. Będąc w jego objęciach naparła na niego, by opadł plecami na jej łóżku. Wtedy też usiadła mu na kolanach, przylegając do niego całym swoim ciałem. Serce biło jej coraz mocniej, a oddech przyśpieszył. Czuła jak ogarnią ją euforia, a jej pocałunki stały jeszcze bardziej łapczywe.
Dłonie Sybill wkrótce zaczęły sięgać od barków i ramion Janrara, po jego piersi w dół.
Axim nie pozostawał bierny. Trzymając ją mocno za kark, przylgnął do jej ust, całując je namiętnie, zachłannie i z pasją. Drugą dłonią zsunął po jej plecach w dół, zahaczając o bok oraz zjeżdżając na jej udo, zaciskając na nim palce. Następnie wrócił z ręką na lędźwie, wsuwając dłoń pod jej koszulę i przesuwając nią po nagich plecach w górę.
Kleryczka poszła w jego ślady, lecz ona zaczęła rozsznurowywać mu koszulę. Robiąc to, zdradzała zniecierpliwienie, możliwe też że w myślach wolałaby po prostu to z niego zerwać. W pewnej chwili usiadła na nim wyprostowana i obejmując się, zaczęła zsuwać z siebie sukienkę, podciągając ją w górę. Powoli, w lekkim blasku świec, Sybill odsłoniła mu się cała, ukazując jego oczom, swoją całkiem nagą sylwetkę. Nigdzie, na jej skórze nie było znać ani jednej blizny. Albo ich tam nigdy nie było, albo te które miała, musiały zniknąć razem z tą, która szpeciła jej twarz.

Arunsun rzuciła swoje ubranie na podłogę i wtedy wróciła do rozbierania Axima z jego koszuli, by zaraz sięgnąć do jego spodni.


I tak to się dalej potoczyło. Pobudzeni płonacym uczuciem oraz ośmieleni alkoholem, zanurzyli się w swoim pożądaniu. Tej nocy nie spali jeszcze długo, ciesząc się swoją bliskością oraz dotykiem i pieszczotami.
A kiedy wyczerpani opadli już na łóżko, zasnęli w swych objęciach. Dwa ciała jak jedno ciało. Połączeni czymś nieziemskim. Półbóg i człowiek.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline