Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2017, 15:09   #159
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Esmond odwiedza Bjorfa

Esmond był przekonany, że próba zakończy się powodzeniem - końcu był świadkiem tego, co się zdarzyło na arenie. Wszystko zależało tylko i wyłącznie od tego, czy Sybil nie straci wiary w siebie. No i powiodło się, zgodnie z oczekiwaniami niektórych i ku żalowi innych, bo mag był przekonany, że i tacy się znajdą, nie tylko wśród tych, co byli świadkami zdanego przez nową Walkirię testu.
Ciekawe, co się stało z jej poprzedniczkami, pomyślał, postanawiając jednak na później odłożyć tę kwestię. Sybil miała koło siebie wiernych wyznawców, którzy pomogą jej przy stawianiu pierwszych kroków podczas pełnienia nowej funkcji i będą pilnować jej pleców, a on teraz mógł załatwić swoje sprawy. Przydałoby mu się parę drobiazgów, a i zdałoby się zasięgnąć czyjejś rady.
Wiedział nawet, z kim powinien porozmawiać...

Do siedziby Bjorfa trafił bez większych problemów. "Koniec języka za przewodnika", powiadano, a wszyscy tutejsi wiedzieli, gdzie mieszka były wykładowca magicznego uniwersytetu.
Zapukał.

Drzwi magowi otworzyła znajoma twarz, w progu stała Acelia. W dalszym korytarzu paliło się światło i dało się słyszeć pytający głos Bjorfa:
- Czy dzisiaj są moje urodziny? Od dawna nie miałem w jeden dzień tylu gości.
- A czy przyjmujesz gości, którzy nie przynoszą prezentów, a chcieliby skorzystać z twej wiedzy, a przy okazji ubić interes? - spytał Esmond, skinąwszy Acelii głową na powitanie.
- Czym kopalnia i jej zasoby bogata. Co cię sprowadza?
Ręka Esmonda wciąż wydawała z siebie jęki i westchnienia.

Tuż za Esmondem ponownie rozbrzmiało pukanie. To Olaf, z miną niepokojąco zamyśloną, oczekiwał przed drzwiami do domostwa Bjorfa.
- Szkoda, że nie widzieliście, jak Walkiria zdawała przed kapłanami swój test - powiedział Esmond. - Ale nie to mnie sprowadza, znaczy nie chęć podzielenia się z wami relacją z tego wydarzenia. Chodzą słuchy, że dostaniemy kolejne zadanie i Sybill, znaczy nowa Walkiria, pyta, czy nie zechciałbyś nam towarzyszyć w następnej misji. Cena do uzgodnienia.
- A poza tym chciałbym kupić parę drobiazgów dodał. - Czy nie przeszkadza ci trochę ten nieporządek? - spytał. - Może ci pomóc posprzątać?
Acelia ciężko westchnęła i za prośbą Bjorfa ponowie otworzyła drzwi witając z uśmiechem kolejnego towarzysza. Odprowadziła go salonu. Wpuszczony krasnolud skinął znajomym głową i zachował milczenie.
- Ahh, tak? W sumie czemu nie. Jak to mówiłem już pięknej pani Aceli mogę udostępnić wam moje księgi, wiedzę i usługi w zamian za pomoc w odzyskaniu skradzionych ksiąg i artefaktów z uniwersytetu. Towarzysząc wam na polu bitwy może uda mi się wskazać kilka potencjalnych lokacji, gdzie mogą ukrywać się inne przedmioty.
- Czy jeszcze zanim wyruszymy wolno mi prosić o twą pomoc? - Krasnolud wysunął się zza pleców Esmonda.
- Poszukuję eliksiru niewidzialności i niestety goni mnie czas.
- Tak, gdzieś tu jakiś miałem. - Po kilku minutach dzwonienia po torbach i saszetkach wyjął właściwy eliksir i sprzedał Olafowi za wytyczną cenę.
- Dziękuję. Mam jeszcze jedną rzecz, której wszyscy troje możecie chcieć się przyjrzeć - to mówiąc sięgnął do sakwy i wyciągnął z niej lekko już obszarpaną księgę oprawioną w czarną skórę. Na pierwszy rzut oka nie różniła się niczym od większości tomów rozrzuconych po izbie. Olaf otworzył ją mniej więcej w połowie.
- Miałem wizję, jeszcze w rodzinnym mieście. Król Jerzy uwięziony w krysztale błyskającym czerwienią. Tu jest napisane, że można kogoś zamknąć w krysztale za pomocą rytuału krwi. A to pojebana, bluźniercza rzecz. Żaden z bogów cywilizowanych ras nie wymaga takich ofiar. Odkąd tylko wyruszyłem z Miasta pod Górą szukam kontynuacji tej księgi. Wiecie, gdzie powinienem zacząć poszukiwania?
- Magia krwi powiadasz? Hmmm… - Bjorf zawahał się, ale jego oczy szkliły się. Umysł wpadł już galop teorii. - Faktycznie bluźniercza magia, można rzec dosłownie demoniczna. To już daje nam jakiś trop. Co do ksiąg to jakieś mogą być w kościołach Grungniego oraz na terenie Magicznego Uniwersytetu. Jeden z kościołów jest przy samej bramie. Został zbudowany w podzięce za pomoc przy budowie miasta i murów obronnych.
- Skoro o magii mowa... Czy zechciałbyś rzucić okiem na moją rękę? Nie wiem, czy czasem nie powinienem poszukać jakiegoś drwala, by mi ją odciął. - To mówiąc Esmond ściągnął rękawiczkę i pokazał magowi swoją "jęczącą" rękę.
- Ahh, ręka. Tak, spójrzmy co my tu mamy. - Mag sięgnął po zaklęcie Identyfikacji i skupił się na jęczącej ręce. Jego oczy zaświeciły.
- Jej nazwa to Drażniąca Dłoń, jest przeklęta. Będzie wydawać z siebie różne drażniące dźwięki, próba oddzielenia od ciała skończy się śmiercią nosiciela. Przedmiot ma też magiczne zaklęcia. Raz na dzień: Unieruchomienie osoby, Status, Stworzenie szkieletu.
- Więc słusznie ją ukrywałeś jak dotąd. Prawdę mówiąc dopiero wczoraj zauważyłem, że coś się w tobie zmieniło, Esmondzie. Myślałem, że to efekt interwencji Wszechojca.
- Niestety nie - odparł Esmond - chyba że założymy, że to za jego przyczyną to się stało... Nie da się jej jakoś uciszyć? Albo odczarować? - Zwrócił się do Bjorfa. - Takie marudzące coś może trochę przeszkadzać podczas misji. A tak na marginesie... Jak działają te zaklęcia?
- Hmm, grubsza rękawiczka? Nie wiem, każdy przeklęty przedmiot charakteryzuje się jakimś elementem magii, który w jakiś sposób został spaczony lub zepsuty. Może jakiś antymagiczny artefakt lub coś słabiej tłumiącego magię, aby jej całkowity brak nie zabił ciebie. Co do działania zaklęć to musi być odkryta i wskazywać cel zaklęcia. Co do większego opisu zaklęć trudno powiedzieć, przeszkadza to, że przedmiot jest przeklęty.
- Poeksperymentuję... - mruknął Esmond.
- Wielu kleryków potrafi zmusić istoty do wykonania prostego rozkazu przez określony czas. Mnie tego nie nauczono, ale być może jacyś pozostali w Wodnym Krysztale będą potrafili zmusić Drażniącą Dłoń do posłuszeństwa? - zasugerował Olaf.
- Nie jestem pewien, jak kapłani do tego podejdą - westchnął z powątpiewaniem Esmond. - Możemy przejść do dalszej części interesów? - zwrócił się do Bjorfa.
- Oczywiście, w czym mogę jeszcze pomóc? - odpowiedział Mag.
- Przydałaby mi się jakaś porządna szata i może pierścień, który pomógłby mi ocalić skórę w trudnej sytuacji. No i jeszcze jakieś zaklęcia, żebym nie musiał polegać na tych z przeklętej ręki.
Bjorf przyniósł zamówione przedmioty. Esmond zapłacił za swój płaszcz i dwa pierścienie, po czym spytał:
- Według ciebie lepsza jest torba do noszenia ksiąg z zaklęciami, czy taki pas?
- Ja się już pożegnam. Do zobaczenia wieczorem - powiedział Olaf.
- Obie metody są dobre - odparł Bjorf, gdy za Olafem zamknęły się drzwi. - Mniej bojowi noszą w torbach, przekładając ilość nad jakość. Poza tym nikt nie wie, co może być w jej środku. Drudzy wolą szybko sięgnąć do pasa, do zwisającego na łańcuchu tomu, lubią żeby był widoczny, oznajmiając światu kim są.
- Masz może taki łańcuch na zbyciu? - spytał Esmond.
- Hmm, gdzieś jakiś powinien być, poszukaj w tamtym stosie. - Wskazał kupkę gratów rzuconych w kąt. - Jak znajdziesz możesz wziąć.
Esmond pomógł jeszcze Bjorfowi uporządkować bałagan, po czym, w nowej szacie, z księgami wiszącymi na łańcuchu, z pierścieniami na palcach i lżejszą sakiewką, ruszył do gospody. Po drodze zatrzymał się jeszcze przy stoisku z bronią. Magowie walczyli magią, ale ta miała swoje ograniczenia. Na przykład można było rzucić ograniczoną liczbę zaklęć.
Z tego też powodu Esmond postanowił kupić nietypowy dla maga oręż - łuk.
Trafił na stoisko, gdzie Ryfui sprzedawała łuki, kusze, skóry zwierząt i akcesoria dla myśliwych. Harpia siedziała paląc fajkę i puszczając dymki. Jej skrzydła były obwiązane bandażami, ale wyglądała już znacznie lepiej.
- Witaj, widzę że masz dobre oko do przedmiotów. Półksiężyc jest bardzo dobrym łukiem, drewno pochodzi z elfiego lasu, a magowie z uniwerku wzmocnili go magią.
- Lubię magię - stwierdził Esmond - magiczne przedmioty również. Biorę. Ile ten łuk jest według ciebie wart?
- Wart jest co najmniej 100 sztuk złota, ale biorąc pod uwagę, że dzięki wam żyję i pewnie będziemy razem działać na polu bitwy to policzę 40 sztuk plus wesprzyj mnie w trudnych sytuacjach na misjach. - Ponownie zaciągnęła się kopcąc dymem z fajki.
- Z pewnością będę cię wspierać - odparł Esmond, równocześnie sięgając do coraz chudszej sakiewki. - Jestem przekonany, że nasza współpraca będzie się dobrze układać. O, jeszcze kołczan i strzały poproszę.
- Są w zestawie, kołczan mieści standardowo 20 strzał.
- Dziękuję bardzo - odparł Esmond, zabierając zakupy. - Do zobaczenia zatem na najbliższej wyprawie - pożegnał się z harpią.
 
Kerm jest offline