Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2017, 15:37   #124
sickboi
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
Tura 25. Pod dwoma słońcami


Nigdy jeszcze wcześniej w Boreios nie widziano takiego wybuchu radości i religijnego uniesienia. Gdy gładkie wody Morza Pelajskiego zamknęły się, przykrywając flotę nienawistnych Sauroi na okrętach wojennych Nesjan zaintonowano hymn pochwalny ku czci Posedaiona. Śpiew towarzyszył żołnierzom i marynarzom, gdy wpływali do portu. Ten zaś pełen był cywili, którzy ruszyli powitać zwycięzców. Co prawda nie wypuszczono w powietrze ani jednej strzały i nie zadano ani jednego ciosu włócznią, lecz nikt nie zwracał wówczas na to uwagi. Wkrótce statki dobiły do brzegu. Grupa młodszych oficerów porwała Hegemona i wzięła go na ramiona. Tak niesiony władca ruszył ku rozentuzjazmowanemu tłumu, który na przemiał wzywał imiona nesjańskich bóstw, wysławiał pobożność i odwagę Xennophatnesa i gratulował żołnierzom. Jeszcze tego samego dnia w Świątyni Posedaiona i Allatu odbyły się uroczyste modły oraz złożenie ofiar. Następnie pochód wiedziony przez kapłanów ruszył ku nadmorskiemu ołtarzowi poświęconemu Ojcowi Nesjan. Tam wszyscy rytualnie obmyli się w morskiej wodzie. Przeprowadzono również zawody pływackie, co było starym zwyczajem, niezwykle popularnym za czasów Królów Rybaków. Potem zaś rozpoczęła się ogromna uczta, w której wzięła udział większość mieszkańców stolicy. Rozpalono setki ognisk, na których smażono mięsa i ryby, otworzono niezliczone ilości amfor z owocowym winem i bawiono się całą noc. Członkowie rodów synodalnych i inni gennaioi nie rzadko siadali przy ogniskach ze zwykłymi rybakami, czy pasterzami. Po raz pierwszy bowiem, od bardzo dawna, na krótką chwilę wszyscy zapomnieli o konfliktach i kłótniach trawiących państwo. Najważniejsze było zwycięstwo i łaska okazana przez Posedaiona.

Kilka dni później, gdy nastroje już nieco opadły, Hegemon odwiedził najlepszego rzeźbiarza w Boreios i zamówił u niego spiżowy posąg dla uczczenia boskiego cudu. Kilkumetrowa postać Pana Mórz, z gęstą i zwichrzoną brodą, szerokimi ramionami i muskularnym torsem, deptała wijące się u jej stóp sylwetki Sauroi i dźgała je trójzębem. Złośliwi mówili później, że oblicze Posedaiona do złudzenia przypomina twarz Xennophantesa, czemu sam zainteresowany rzecz jasna zaprzeczał. Nie mniej posąg stanowił prawdziwą ozdobę borejskiej agory. Nim jednak zajął swoje miejsce wiele innych kwestii zaprzątało głowy Nesjan.


Liny zaskrzeczały po raz ostatni i artylerzysta zablokował ramię katapulty. Teraz wystarczyło tylko poczekać na znak i wystrzelić ładunek w powietrze. Nic bardziej prostego, artylerzysta robił to wszak dziesiątki, jeśli nie setki razy. Jedyną rzeczą, która nieco go trapiła była zawartość łyżki. Zamiast głazu, wykonanej z metalu kuli, czy nawet martwego zwierzęcia, znajdował się tam młody Ornitys, w swej całej ptasiej okazałości. Jeszcze przed chwilą wydawało się, że jest raczej pewny tego co robi, ale teraz coraz bardziej nerwowo spoglądał w bok. Tam gdzie stał prowodyr całego zajścia. Był to Nesjanin w średnim wieku, sam siebie zwący mędrcem i największym matematykiem P.A.N.S. Jego misternie zapleciona w warkocz i ozdobiona koralikami broda świadczyła, że musiał pochodzić z bogatego rodu. Zresztą tylko takich ludzi stać było na zakup własnej katapulty. Mężczyzna wzniósł dłoń wierzchem do góry i przemówił.

-Wielki Jeździec w swym Ognistym Rydwanie ponownie wjeżdża na nasze niebo, przynosząc tortury spiekoty i bezsenności. Jak nasi przodkowie zdychali pod butem Orkoi, tak i my teraz wydajemy ostatnie tchnienia męczeni dwoma słońcami. Nasze plony wysychają, zwierzyna zdycha w męczarniach, a my sami ledwie jesteśmy w stanie funkcjonować. Już niedługo kropla wody droższa się stanie i bardziej pożądana niż sztaba srebra. Czy to wieszczony koniec świata, czy ponownie boski Posedaion wystawia nas na próbę, tego nie wiem. Jednak jak człowiek uczony i znawca liczb śmiem wątpić w bajania fałszywych proroków i miejskich krzykaczy. Zaraz też wszyscy tu zebrani- tu Nesjanin spojrzał na zmartwiałego Ornitys, artylerzystę i jego podwładnych oraz swego sekretarza-przekonają się, że nie ma tu krztyny pierwiastka boskiego. Oto bowiem ja, Arkemejos, dowiodę, że Wielki Jeździec jest jak najbardziej w naszym zasięgu! Mistrzu, zaczynaj!- mędrzec machnął ręką. Niemal w tym samym momencie zwolniona została blokada i drewniane ramię katapulty wystrzeliło w górę. Ornitys siedzący w łyżce ni to zagulgotał ni zaskrzeczał i wzbił się w powietrze. Przez chwilę wydawało się, że sięgnie wędrującego po niebie rydwanu. Zamiast jednak opaść na barki woźnicy przeleciał dalej, głucho odbił się od ziemi i z nieprzyjemnym mlaśnięciem wylądował jednym z licznych w okolicy głazów.

-Cóż…- zamyślił się Arkemejos-Zginął dla dobra nas wszystkich i dla nauki- dokończył poważnym głosem, a potem nachylił się ku swojemu sekretarzowi.

-Mam nadzieję, że jeszcze mu nie zapłaciłeś?- sługa zaprzeczył kiwnięciem głową.

Te i liczne inne próby podejmowali zamożni i biedni, mądrzy i głupi, Nesjanie i Ornitys. Wszystkich łączył jeden cel, powstrzymanie zjawiska zwanego w świecie Fenomenem Bliźniaczych Słońc. Każda z prób nie przynosiła niestety rezultatu. Stąd z wielką uwagą i zainteresowaniem nesjańscy mędrcy i kapłani pochylili się nad przesłaną z Tenokinry przepowiednią i ofertą współpracy.


Lejący się z nieba żar nie był jedynym zmartwieniem Hegemona. Po euforii jaką wywołało zniknięcie jaszczurzej floty nie było już śladu. Rody synodalne ponownie skoczyły sobie do gardeł, a kiepskie prognozy tegorocznych plonów wywoływały coraz większą nerwowość wśród farmerów i właścicieli ziemskich. Szczęśliwie Rada zaakceptowała jego pomysł podatku żywnościowego, budowę akweduktu oraz absolutny zakaz czczenia pustynnej boginki Tiamat. Były oczywiście inne sprawy, gdzie nie osiągnięto jednomyślności. Był też takie, które Xennophantes zachował tylko dla siebie. Jedną z najważniejszych była wizyta horimtulajskiego posła, który został ugoszczony w Boreios kolacją i wygodnym łożem. Władca P.A.N.S. obiecał mu, że w stosownym momencie odezwie się do mnichów by ci stanęli po jego stronie. Żegnając się z wysłannikiem nie omieszkał rzecz jasna powierzyć go dyskretnej opiece jednego ze szpiegów.

Inne rozwiązanie zastosował Hegemon w stosunku do przybyłych z Tenokinry Nesjan. Co prawda nikt nie spodziewał się, że będą to uczeni w piśmie i liczbach, ale liczono chociaż na krzepkich rolników. Tymczasem do portu w Boreios zawinęły okręty pełne wychudzonych i wystraszonych istot. Istot pozbawionych własnego języka, historii i kultury. Jedynie niektórzy kapłani byli w stanie porozumieć się z nimi używając dziwnego zlepku języka Czterorękich i antycznego nesjańskiego. Synod nie wyraził by wpierw przystosować ich do nowego życia, nauczyć używanej w Królestwie mowy i nieco podtuczyć. Zamiast tego rozesłano ich natychmiast po miastach P.A.N.S. i zaprzęgnięto do pracy. Dlatego też Hegemon musiał sięgnąć po mniej oficjalne środki. Czterech kapłanów znających zarówno języki, jaki i wszelkie niuanse nesjańskiej religii nazajutrz ruszało ku skupiskom repatriantów. Każdy z nich w swym bagażu wiózł ćwierć sztaby srebra i zapewnienia o dalszym wsparciu ze strony Xennophantesa. Oficjalnie, rzecz jasna, to bogowie natchnęli swoje sługi do pomocy braciom przybył zza morza.


Słup dymu wznosił się już wysoko ku niebu. Karawanseraj, zbudowany w gruzach nesjańskiej willi sprzed setek lat, szybko zajął się ogniem. Drewniana konstrukcja dachu już niemal całkowicie zawaliła się i legła we wnętrzu. Języki ognia smagały kamienne ściany zostawiając czarne smugi. Wszędzie wokół walały się okaleczone ciała Orkoi. Ostatni niebieskoskórzy wojownicy przechadzali się po okolicy i dobijali tych, którzy jeszcze oddychali. Długi sznur jeńców i zagrabionych towarów stał już przy okręcie i powoli znikał w ładowni. Po raz pierwszy od czasów ucieczki Trygajosa z Ihtyhnis wolni Nesjanie postawili stopę na Pięknych Brzegach.
 
sickboi jest offline