Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2017, 16:28   #57
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
I wyszli w końcu wszyscy z pokoju na czele z Gwen, która rozświetlała drogę swoją latarką. Kiedy znaleźli się na ciemnym korytarzu na chwilę wstrzymała oddech. Nie wiedziała, co spodziewała się zobaczyć, jednak kompletna pustka nieco ją uspokoiła. Za rogiem nie kryło się żadne niebezpieczeństwo, a żadne potwory nie zaczęły wyskakiwać z każdego kąta.
Pewnie jakaś awaria, pomyślała Gwen, próbując sobie wytłumaczyć wszystkie te ciemności. Jedynym, czego nie potrafiła wytłumaczyć, była kompletna cisza i brak żywej duszy, oprócz nich samych. Czyżby wszyscy nagle opuścili hotel? Nie, to nie było możliwe. Byli odcięci przez śnieżycę, więc nie mogli ot tak po prostu wyjechać w jednej chwili. Zresztą, dlaczego mieli to robić? I dlaczego nigdzie nie było nikogo z obsługi? Ani recepcjonistki, ani pokojówek, nawet Roberta nie było w jego gabinecie.

Gwen, choć starała się wszystko wytłumaczyć sobie w racjonalny sposób, nie mogła dłużej ukrywać przed samą sobą, że w hotelu działo się coś dziwnego. O ile wszystkie poprzednie wydarzenia były dla niej całkowicie normalne, tak co do obecnej sytuacji zaczynała mieć zgoła inne zdanie. Czy traciła zmysły? Dała się ponieść wyobraźni i zbiorowej histerii? A może budynek naprawdę był nawiedzony przez jakieś pradawne indiańskie zło, które znowu, po wielu latach, postanowiło się zamanifestować? Gwendoline nie wykluczyła żadnej możliwości. Postanowiła jednak, że jakakolwiek będzie odpowiedź, ona za wszelką cenę pozna prawdę. Nawet jeśli miałoby to oznaczać, że wszystko to, co wypisywał Moss w swoim dzienniku było prawdą. Nie raz już ryzykowała własnym życiem i na pewno nie zamierzała dać się zastraszyć jakiemuś indiańskiemu potworowi, nawet gdyby faktycznie istniał.

Kiedy snop światła latarki padł na postać stojącą na półpiętrze, Gwen stanęła jak wryta. Na twarzy pojawił jej się grymas przerażenia wymieszany z lekką konsternacją. Jakikolwiek dźwięk ugrzązł jej w gardle, gdy przyglądała się bladej twarzy istoty, którą oświetlała latarką. Mimowolnie cofnęła się o jeden krok, wpatrując się w ziejące czernią oczy i wielką, krwawą szramę, która kiedyś musiała być ustami.
- Vir… Virginia? - wyszeptała Gwen, nie mogąc oderwać wzroku od potwornej sylwetki kobiety.
To musiała być ona. Miała wciąż opatrunek, który wykonał Henry. Co jej się stało? Czy to wciąż była ona? Czym była? Kto jej to zrobił? Jakim cudem wciąż stała na nogach, skoro wszelkie znaki na jej ciele wskazywały na to, że była martwa? Gwen nie potrafiła odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Poczuła natomiast, jak niedawno zjedzone śniadanie podchodzi jej do gardła.
Wtedy wszystko rozświetliło się bladożółtym światłem. Gwen zmrużyła przyzwyczajone do ciemności oczy, osłaniając twarz dłonią i tylko kątem oka zauważyła, jak kobieta, która jeszcze niedawno była Virginią Dalber, rzuciła się w ich kierunku przeskakując wszystkie stopnie, zupełnie jakby była jakimś niezwykle zwinnym zwierzęciem. Wpadła w ich grupkę, roztrącając wszystkich na boki. Gwen upadła z impetem na podłogę, obijając sobie łokieć i wypuszczając z rąk dziennik Mossa. Zaklęła pod nosem, odgarniając z twarzy swoje blond włosy, które zakryły jej na moment całą widoczność.
Chwyciła szybko i pewnie za latarkę i zlokalizowała miejsce, w którym upadł dziennik. Czuła, że był on ważnym elementem i jeszcze będą musieli skorzystać z jego zawartości, więc nie chciała tak łatwo stracić go z posiadania. Nie było czasu, by przyglądać się temu, co robią pozostali. Gwen wiedziała, że każda sekunda zwłoki mogła przesądzić o jej życiu. Czuła adrenalinę, która dodała jej siły do kolejnych działań. Szybko podniosła się na równe nogi i puściła się biegiem do kuchni. Mogła się tam zamknąć, miała tam dostęp do wielu narzędzi, które mogła wykorzystać przeciwko zdziczałej Virginii, a w razie czego mogła spróbować ukryć się w piwnicy - tam, gdzie kiedyś ukrył się Moss.
 
Pan Elf jest offline