Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2017, 17:06   #108
Dark_Archon_
 
Reputacja: 1 Dark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłość
Dochodziła 3 w nocy czasu Cytadeli. Gdzieś w pokoju hotelowym w Prezydium srebrnolicy Turianin siedział w fotelu, patrząc to na wyświetlacz swojego komputera, to za okno. Na zewnątrz życie już dawno zamarło, a wszystko ogarnął półmrok. To była kolejna, ciężka noc, a przybył niby trochę odpocząć, wykorzystać dawno zaległy urlop i zaplanować kolejne działania. Na ekranie widniały aktualne raporty wywiadowcze, z których jednak już niewiele był w stanie zrozumieć ze zmęczenia. Sen jednak, jak na złość, nie chciał przyjść, tak więc Argent siłą rzeczy starał się z nimi zapoznać, czytając po kilka razy te same akapity. Krwawa Horda atakuje ludzkie kolonie, Błękitne Słońca – starzy koledzy – robili coraz więcej szemranych interesów, a wszystko dziwnie koncentrowało się wokół stacji Omega. Do tego salariański wywiad donosił o rosnącej aktywności Cerberusa. Ci terroryści robili się z każdym dniem bardziej niebezpieczni... W ciągu dnia będzie musiał skonsultować kolejne kroki z przełożonymi. I przekonać ich, że to zesłanie na niemal przymusowy urlop było bezcelowe. Organizacje wrogie Hierarchii nie miewały dni wolnych…

Tak też prawie zastał go sen przy biurku, gdy omni-klucz nagle wyświetlił alert. Turianin rozbudził się nagle i otrząsnął. Ktoś się chciał z nim skontaktować. Ale kto by to robił o takiej porze i do tego na szyfrowanym kanale? Argent zawahał się chwilę, lecz zdecydował się odebrać wiadomość.

Radny Turian: Poruczniku Aspides, tutaj radny Sparatus. Z danych wynika, że przebywasz aktualnie na urlopie na Cytadeli. Bardzo dobrze się składa. Proszę o spotkanie w Wieży Cytadeli. Teraz.
wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo.

Teraz? - Pomyślał w pierwszej chwili, lekko zaskoczony Argent, lecz jedyne co odpowiedział, to krótkie:
Argent Aspides: Tak jest.

Czym zakończył rozmowę. Chwilę jeszcze przesiedział w fotelu w konsternacji, jakby ta wiadomość była jedynie jakimś majakiem. Czego mógł tak pilnie chcieć od niego Radny Turian? Argent skorzystał ze wszystkich dostępnych mu sposobów, by zweryfikować prawdziwość połączenia. Wydawało się wiarygodne. Miał okazję też spotkać radnego Sparatusa już kilkukrotnie i rozpoznał jego głos. Jakakolwiek próba wciągnięcia go w zasadzkę zdawała się niemożliwa - był w Prezydium Cytadeli, jednym z najpilniej strzeżonych miejsc w galaktyce...

Porucznik Aspides w pierwszej kolejności poszedł pod szybki prysznic, by się odświeżyć i dobudzić. Cokolwiek chciał od niego Radny, z tonu jego głosu można było odczytać, że jest to sprawa służbowa i niezwykle pilna, a do tego nienadające się do dyskusji przez komunikator. Nie było więc wskazane kazać mu czekać i przedłużać bezsensownie konwersację. Po wyjściu musiał złapać transport, miał niemal całe Prezydium do pokonania, by dostać się do Wieży. Dobrze, że nie zatrzymał się w którymś z okręgów, przynajmniej nie musiał korzystać z windy...

Po drodze mijał prawie wyłącznie funkcjonariuszy SOC. Jedynie nielicznych obywateli można było spotkać o tej godzinie, głównie wracających z imprez towarzyskich. Kiedy dotarł do Wieży, zatrzymał się na moment, by zastanowić się, czy to co robi to aby dobry pomysł. Na pewno jest to słuszne - pomyślał i choć nie przepadał za niespodziankami, takimi jak ta, żwawym krokiem wszedł do środka.

Znalazł się w niewielkiej sali, zdecydowanie nie oficjalnej, w gruncie rzeczy przypominała powiększony schowek na inwentarz techniczny. Spośród porozrzucanych w bezładzie sprzętów czyszczących, środków chemicznych i skrzyń wyróżniał się tylko jeden element - stojący na baczność turianin. Argent wyprostował się i zasalutował.

Radny Turian: Spocznij, poruczniku. Wybaczcie późną porę, ale sprawa jest poważna w skali całej Hierarchii, a wy jesteście najlepszym i najszybciej dostępnym aktualnie agentem. Znaliście kapitana Mauriniusa?

Argent Aspides: Jedynie ze słyszenia. Nie mieliśmy styczności podczas służby. Ponoć jakiś czas temu został Widmem. Jak się domyślam, ta sprawa ma z nim związek.

Radny Turian: Jak najbardziej.
wycedził niechętnie.

Radny Turian: Wysłaliśmy Mauriniusa na prostacką misję zaktualizowania stanu jednej z naszych agentek i co? Teraz nie żyje.
zacmokał.

Radny Turian: Traktuję jak poważnie, Aspides, więc nie będę owijał w bawełnę. Mam głęboko w dupie śmierć Mauriniusa. Lepiej że zginął teraz, gdy wykonywał misję nieoficjalną, niż gdyby w przyszłości naraził dobre imię Hierarchii podobną niekompetencją. Właśnie dlatego też zwracam się do Was.

Stanął z nim twarzą w twarz.

Radny Turian: Szanuję Was, Aspides. I nie mówię tego każdemu. Udowodniliście, że potraficie walczyć, wykonywać rozkazy. Że nie macie głowy w chmurach i potraficie zapanować tak nad bronią, jak na ludźmi. Śmierć Mauriniusa, choć ma znaczenie drugorzędne, daje nam ważną wskazówkę - istnieje tam jakieś niebezpieczeństwo, które być może dopadło naszą agentkę. Dlatego koniec z wysyłaniem żółtodziobów.

Radny Turian: Niniejszym nominuję was do misji odnalezienia Widma Agany Temi i zameldowanie mi, i wyłącznie mi, o jej statusie. Rada dowie się o waszej nominacji, ale już po fakcie. I tak nie mają siły, by się nam sprzeciwić. Jedynie Anderson mógłby mieć jakieś wątpliwości, ale to pionek. Przyjmą naszą wolę, czy tego chcą, czy nie. Nie pozwolę spaprać tej misji po raz kolejny. Na miejscu czeka na Was grupa najemników przydzielona kapitanowi Mauriniusowi do wykonania zadania. Są opłaceni i powinni być skuteczni, ale uważajcie na nich - skoro nie potrafili albo nie chcieli ratować Mauriniusa, mogą być niegodni zaufania. Pamiętajcie, że waszym jedynym przyjacielem jest Hierarchia i to jej, nie Radzie, służycie przede wszystkim. W porcie już czeka fregata, która zawiezie was na Omegę, gdzie aktualnie przebywa ich jednostka. Wszystkie dane, te od Rady i te zebrane, znajdziecie w komputerze pokładowym. Nalegam, byście wyruszyli teraz. Wyśpicie się na pokładzie. Jakieś pytania?

Argent Aspides: Jestem żołnierzem Hierarchii, nie Rady Cytadeli...
Odpowiedział turianin, sprawiając wrażenie, jakby taka sugestia mogła być dla niego obraźliwa.

Argent Aspides: Zastanawia mnie... Czy załoga Mauriniusa zameldowała o okolicznościach jego śmierci? Biorąc teraz pod uwagę śmierć, bądź zaginięcie kolejnego Widma, można odnieść wrażenie, że ktoś na nie poluje. Nawet jeśli śmierć Mauriniusa jest przypadkowa, być może ktoś chciał to wykorzystać w swojej politycznej grze do zdyskredytowania Widm, bądź samej Hierarchi.

Radny Turian: Nie. Nie interesowało mnie to. Gdyby to był ktoś inny, byłbym skłonny uwierzyć, że ktoś maczał palce w jego śmierci, ale skoro był to Maurinius, w pełni przyjmuję do wiadomości, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Jak go znam, sam go spowodował. Jeśli chcecie, poruczniku, możecie rzecz jasna sami ich o to wypytać. Chętnie przeczytam raport na ten temat.

Mając na uwadze niecodzienne miejsce spotkania z Radnym, Argent domyślał się, że cała ta sprawa ma znacznie głębsze, polityczne dno...

Argent Aspides: Wyruszę natychmiast. Znajdę tę Aganę Temi. Żywą, bądź martwą. Czy załoga będzie spodziewać się mojego przybycia?

Radny Turian: Tak, zostali o tym fakcie poinformowani. Powodzenia, poruczniku. Spiszcie się dobrze, a nie omieszkam szepnąć słówka Radzie o ponownym rozpatrzeniu waszej kandydatury na WiDMO. Pomyślnych łowów.

Podał Argentowi dłoń.

Argent spojrzał przenikliwie na radnego, jakby próbował rozgryźć, w co tenże gra. Sparatus był jednak doświadczonym politykiem i niełatwo było go przejrzeć. Podał mu dłoń i bez słowa się oddalił. Zadanie wyznaczone, nie mógł tracić czasu. Zabrał swoje najpotrzebniejsze rzeczy, czyli broń i pancerz, oraz kilka mniej istotnych. Droga była długa...

W pierwszej kolejności zapoznał się ze wszelkimi materiałami dotyczącymi misji, dostarczonymi przez radnego Sparatusa. Niewiele jednak z nich wynikało, bez aktualnych zebranych informacji ciężko będzie ustalić dalsze kroki. Po analizie, pozwolił sobie na drzemkę. Absolutna cisza kosmicznej pustki działała na niego wyjątkowo kojąco. Chociaż był na promie i zawsze ktoś tutaj w jakiś sposób hałasował.

Gdy już dotarł na stację Omega, ktoś dyskretnie wskazał mu, gdzie się udać. Dawno tutaj nie był, ciekawe jak wiele się zmieniło... Statek, nad którym przyszło mu objąć dowodzenie - Andromeda - nie prezentował się zbyt okazale. Co w miejscu takim, jak to, było jak najbardziej zaletą. Poprawił swój wyjściowy strój - w pancerzu i pod bronią za bardzo w tej chwili by się rzucał w oczy - i wszedł na pokład...

... by przed sobą zobaczyć czekającą na niego, prawdopodobnie całą załogę, jakby zaraz mieli go przywitać oklaskami. Nie przepadał za takimi cyrkami. Przyjrzał się uważnie wszystkim, po czym rzekł:

Argent Aspides: Sądząc po tym całym zamieszaniu, już wiecie wszyscy kim jestem. To dobrze, bo nie zwykłem się przedstawiać.

W tym momencie wypatrzył w tłumie trzy najbardziej interesujące go i najbardziej wyróżniające się postacie. Volus, nawet dwóch, asari i turianin. Spojrzał na swój omni-klucz.

Argent Aspides: Jahleed Von, Lirithea D'riais, Quinterax Kerana. Zapraszam ze mną do sali odpraw. Teraz.

Odwrócił się do pierwszego oficera.

Argent Aspides: A pan mnie tam zaprowadzi. Oczekuję też pełnego raportu z dotychczasowych wydarzeń, wszystkiego co może mieć jakieś znaczenie. Reszta może się rozejść. Spocznij i odmaszerować.

Nie czekając specjalnie na nikogo udał się z pierwszym oficerem do sali odpraw i zajął miejsce u szczytu stołu. Oparł dłonie o stół i splótł palce. Każdego świdrował wzrokiem swoich niemalże idealnie czarnych oczu. Z szarej twarzy, ozdobionej białymi tatuażami, nie można było nic odczytać, toteż nie dało się ocenić, czego można by się po nim w tej chwili spodziewać. Czy wybuchnie zaraz gniewem, a może śmiechem? Widać, że do perfekcji opanował kontrolę nad swoją mimiką, a pod maską tego stoickiego spokoju czaić się mógł każdy demon.

Zaczekał aż wszyscy znajdą się na miejscu, a drzwi za nimi się zamkną i dopiero wtedy odrzekł:

Argent Aspides: Słucham. Które z was mi opowie, co tutaj właściwie się wydarzyło?
 
Dark_Archon_ jest offline