Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2017, 08:26   #160
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Późne popołudnie, karczma.

Balkazar przekroczył próg karczmy. Klienci zaczęli się już zbierać. Widok brązowego orka przy drzwiach spowodował lekkie zamieszanie. Balkazar skierował się w kierunku schodów prowadzących na górę i ruszył prosto w ich kierunku jasno dając do zrozumienia swoje zamiary. Być może to spowodowało to, że ludzie patrzyli na niego z uwagą, ale nie próbowali reagować. Po wejściu na górę podszedł do drzwi pokoju Arunsun. Przystanął na chwilę z prawą ręką w górze, zalała go fala niepewności. Następnie uderzył ręką. Efektem tego było skrzyżowanie pukania i walenia w drzwi. Zaraz potem odruchowo zrobił krok do tyłu w oczekiwaniu na otworzenie się drzwi.

Wkrótce w wejściu pojawiła się twarz Arunsun, która widząc umięśnioną postać ubraną w zdezelowaną skórzaną zbroję, uśmiechnęła się szczerze. Balkazar górujący o głowę nad młodą Walkirią opuścił wzrok na jej twarz i odezwał się głębokim głosem, który brzmiał już o wiele przyjemniej niż przy pierwszym ich spotkaniu.
- Moja Pani, chcę porozmawiać o ostatnich wydarzeniach. Jest kilka rzeczy budzących moją… - chwilę szukał odpowiedniego zwrotu - niepewność.
- Oczywiście - skinęła głową Sybill. - Porozmawiajmy - dodała i przepuściła go w wejściu.

Wpuszczony do środka Balkazar omiótł pomieszczenie wzrokiem w poszukiwaniu czegoś do siedzenia. Mimo swojego wieku sprawiał wrażenie bardzo sprawnego, a pod skórą widać było pracę każdego mięśnia. Ork miał też dosyć przyjemny ziemisty zapach. Balkazar ocenił, że każdy widoczny sprzęt będzie powodował, że w dalszym ciągu będzie dominował wzrostem nad swoją Panią, więc usiadł na podłodze pod ścianą ze skrzyżowanymi nogami. Odezwał się ponownie gdy poczuł się bardziej komfortowo.
- Proszę, mów co cię trapi - zachęciła go Arunsun, która zaraz podeszła do wolnego krzesła by przysunąć je sobie i wygodnie rozpocząć rozmowę.
- Przekonałem się, że moje rozumienie wytycznych Wszechstwórcy jest błędne.
Sybill zmrużyła oczy w zamyśleniu.
- Czy mógłbyś tą myśl rozwinąć? - poprosiła
- Pozwól, że zanim odpowiem to zadam jeszcze kilka pytań.
Kobieta skinęła mu głową.
- Jako, że ja również zostałem osobiście dotknięty przez Niego, na pewno w mniejszym stopniu - Balkazar szybko się zreflektował - to czy możesz powiedzieć jak bardzo Cię to Pani odmieniło?
- Byłam klerykiem, wiernym wyznawcą Wszechstwórcy, który nigdy nie prosił go o więcej niż było to konieczne. Byłam też istotą pozbawioną nadziei na to, że świat może wyglądać lepiej - westchnęła. - Żyłam z dnia na dzień, robiąc to co do mnie należało. A teraz... Widzę więcej, czuję bardziej. Wiem, że jesteś pełen wątpliwości, zagubiony. Nie martw się, choć droga będzie trudna to wierzę, że wszyscy podołamy temu zadaniu - uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Rozumiem, powiedz mi zatem jasno czego ode mnie oczekujesz. Jeśli uznasz mnie godnego to będzie dla mnie zaszczytem poznać jakie masz plany na przyszłość.
- Przykro mi jeśli cię zawiodę, mówiąc, że nie mam jeszcze bardziej szczegółowych planów na przyszłość, niż to by wypełniać wolę Wszechstwórcy - wyznała mu szczerze Sybill. - Łaska naszego boga każdemu, który został nią dotknięty, diametralnie zmieniła życie. Wiedz jednak, że nie będę przed tobą ukrywać swoich planów. Jesteś moim towarzyszem w tej misji, którego zesłał mi sam bóg, a twoja rola w tym wszystkim będzie znaczna.
- Wróćmy teraz do Twojego pytania. Moje rozumowanie świata zmieniło się diametralnie - Balkazar zdawał się delektować właśnie wypowiedzianym słowem - od kiedy zostałem dotknięty przez Wszechstwórcę. W połączeniu z moją naturą i tradycjami w jakich dorastałem, traktowałem Cię jako silnego wodza, a moim zadaniem miała być tylko ochrona Ciebie swoim życiem. Popraw mnie jeśli się mylę, ale jednak wcale nie jesteś silna, nie jesteś Avatarem Wszechstwórcy, jesteś jego narzędziem, wykonawcą jego woli.
- Może jednak zmieni się to z czasem - odparł po chwili zastanowienia.
- Do tego czasu jednak muszę Cię chronić. Zrozumiałem, iż moja rola nie polega tylko na byciu Twoją bierną tarczą. Nie mogę zapominać iż jestem też Zdrajcą Starego Porządku Rzeczy, cokolwiek to znaczy. Wierzę jednak iż to Ty pomożesz mi odkryć prawdziwe znaczenie tych słów.
Balkazar, trafnie czy nie, wypowiedział te słowa w bardzo rzeczowy sposób. Nie sprawiał wrażenia iż chciał w jakiś sposób urazić swoją rozmówczynię. Wyglądało to bardziej jak próba rozłożenia obecnej sytuacji na czynniki pierwsze i poskładanie tego w logiczną całość.
Sybill skinęła głową na jego spostrzeżenie.
- Zgadza się, nie jestem jego ucieleśnieniem. Jestem narzędziem tak samo jak ty i inni wskrzeszeni. Choć różnię się od was tym, że zostałam pobłogosławiona przez boga możliwością lepszego odczuwania otoczenia, rozumienia istot w moim otoczeniu. Znam języki których wcześniej nie rozumiałam. Wyczuwam magię i moje zdolności stały się silniejsze. Potrafię również robić rzeczy, o których nie miałam wcześniej pojęcia, tak jak to miało miejsce na próbach. Cieszy mnie twoja chęć chronienia mnie, bo to z czasem może się okazać być konieczne. Tak jak i całkowite zaufanie, przynajmniej między naszą trójką, bo choć Axim nie doświadczył zmartwychwstania jak my dwoje, to jednak jego udział w tym cudzie był nie mniejszy.
- Poległem i zostałem przywrócony przez Wszechstwórcę. On wyznaczył mi zadanie chronienia Ciebie. Tradycja Orka nie pozwala mi zrobić nic innego jak być posłusznym najsilniejszemu wodzowi. Nie wiem czemu ale traktuję Cię jak jedno z orczych dzieci z mojego starego obozu, które trafiały na arenę i nie wszystkie stamtąd wracały. Jedyne co mogłem dla nich zrobić to uczyć je jak przeżyć. Aby stały się silniejsze, aby nabyły zdolności, aby miały jakąkolwiek szansę. Nie wiem czy to samo uda mi się zrobić z Tobą, ale spróbuję znaleźć jakąś metodę. Jeśli nie, to pozostanie mi tradycyjna próba utrzymywania Cię przy życiu - Balkazar wydał z siebie gardłowy pomruk, który Sybill zrozumiała jako parsknięcie śmiechu.
- Axima obserwuję, ale pozwól, że opinię o nim zachowam na razie dla siebie - kolejny identyczny gardłowy pomruk.
- Myślę, że to w jaki sposób o mnie myślisz jest całkiem trafny - odparła Sybill z uśmiechem. - Twoim wodzem teraz jest po prostu Wszechstwórca - stwierdziła. - Ja postaram się z całej swojej mocy unikać narażania się, lecz los niestety bywa nieubłagany. Co do Axima... Nie zmuszę ciebie do lubienia go. Jednak szczerze ci wyznaję, że mnie łączy z nim uczucie, które powstało jeszcze nim to wszystko się stało. Miłoby mi było gdybyście byli względem siebie serdeczni - dodała, ale nie było nacisku w jej głosie.
- Zapewniam Cię, że nie mam zamiaru okazywać mu wrogości. Jednak musisz zrozumieć iż w mej naturze nie leży pilnowanie czy zbroja błyszczy się na mnie wystarczająco jasno - Balkazar mówiąc to lekko przekrzywił głowę i mogłoby się wydawać, że w jednym z jego oczu pojawił się błysk. Walkiria poczuła aurę rozbawienia bijącą od brązowego Orka.
- Ah - Sybill roześmiała się z rozbawieniem. - To był mój pomysł. Musiałam go do tego przekonać. A to przez to, że on walczy nie zważając na swoje bezpieczeństwo. Ta zbroja ma po prostu go chronić. A, że my, ludzie, lubimy dbać o swoją broń i pancerz to nic dziwnego, że błyszczy - wyjaśniła mu.
- To właśnie nas różni. Żadna ilość błyszczącego pancerza nie pokona wroga. Wroga pokonają tylko umiejętności i ostra broń, a pancerz przede wszystkim powinien nie krępować ruchów. Ale nie marnujmy czasu na przekomarzanie się, dam mu szansę jeśli taka jest Twoja wola.
Arunsun skinęła głową na słowa towarzysza.
- Oczywiście masz rację, lecz style walki są różne. Jedni stawiają na zwinność i szybkość, a inni na siłę. Tym drugim zapewniam cię, że bardzo pomaga.
Balkazar zmrużył oczy i popatrzył na swoja rozmówczynię z powagą.
- Siły może Ci brakuje, ale zapewniam Cię iż nadrabiasz charakterem i uporem. Dobrze.

Balkazar podniósł się z podłogi i odezwał się ponownie.
- Będąc Twoim zbrojnym ramieniem jestem zmuszony prosić Cię o pomoc w naprawie mojego ekwipunku - mocno on ucierpiał w naszym ostatnim starciu.
- Oczywiście, z Aximem mogę się udać po ekwipunek dla ciebie. Jednak jeśli życzysz sobie nam towarzyszyć, to będzie mnie to tylko cieszyć - zapewniła kleryczka.
- W obecnej sytuacji wręcz nalegał bym aby udać się z Tobą. Moje topory i zbroja są w opłakanym stanie, a również jakaś tarcza mogłaby się przydać. Znając już Wasz gust wolałbym jednak wyposażenie wybrać sobie sam - Balkazara w dalszym ciągu nie opuszczał świetny humor, chyba rozmowa z Sybill mocno podbudowała jego poczucie wartości. Walkiria wręcz poczuła jakąś iskrę jaka zapaliła się jej gwardziście.
- Poza tym, muszę zacząć budować sobie pozycję w tym siedlisku. Nie chcę być od Ciebie zbytnio zależny. Moja duma nie pozwala mi Cię obarczać swoją osobą bardziej niż to konieczne.
- Rozumiem - odparła kobieta ze zrozumieniem, a nawet zadowoleniem. - Cieszy mnie twoja chęć do działania i angażowania się. Jak tylko wróci Axim to wybierzemy się, by ciebie odpowiednio przygotować do nadchodzących misji. Natomiast jeśli chodzi o twoich pobratymców… Myślałam o tym, żeby zostawić ich tu, przyuczyć do zawodu. Co o tym sądzisz Balkazarze?
- Zidemo i Glele proponował bym zabrać. Wojownik będzie miał problem z nauczeniem się wykonywania poleceń człowieka przy zwykłej pracy fizycznej. Szperaczka na pewno przyda się w terenie. Co do Razzadana to można byłoby mu znaleźć jakieś zajęcie w tym siedlisku. Może w jakiś sposób poprawiłoby to wizerunek zielonych wśród ludzi.
- Widzisz, bo ja tak sobie myślałam, żeby zabrać z nami Glele. Natomiast Zidemo poszukać jakiejś fizycznej pracy, a Razzadana przyuczyć do zawodu kucharza - wyjawiła swój pomysł Sybill. - Ale to ty ich znasz lepiej ode mnie. Chcę, więc decyzję co z nimi począć pozostawić tobie, Balkazarze.
- Nie wiem czy ludziom przypadłoby do gustu jedzenie przygotowane przez Orka - kolejna fala rozbawienia - ale bardzo jestem ciekaw efektów tego eksperymentu. Widziałem natomiast, że w karczmie serwują szczury. Jeśli towarzystwo Zidemo Ci nie odpowiada, to może można byłoby go zatrudnić w roli łapacza? Przysłuży się siedlisku, a i jego duma nie ucierpi zarabiając na siebie. Może dogadają się z pracodawcą razem pracując w kuchni.
- Dobrze też będzie zapytać tej trójki czego chce, bo może walka nie jest już tym co leży w ich kręgu zainteresowań - stwierdziła Sybill. - Każdemu z nich zaproponuje, by podjęli się pracy tu, w mieście. Dodatkowo fundusze niestety mamy ograniczone, więc nie będziemy w stanie każdego obkupić do walki. A nieprzygotowanego nikogo nie zabiorę w bój.
- Dobrze. Zostaw to mnie.
Balkazar wykonał sztywny ukłon wojownika, odwrócił się i wyszedł zostawiając Arnsun samą.

Następnego dnia Balkazar czekał na Walkirię przed karczmą. Arnsun wyszła przed budynek razem z Jarnarem tak jak się tego spodziewał. Po krótkim przywitaniu ruszyli w miasto. Kobieta wraz z mężczyzną szli przodem, a ork trzymał się kilka kroków za nimi.
Balkazar miał świadomośc co ozaczają spojrzenia ludzi których mijali i wiedział, że tylko i wyłącznie obecność półbogini, która dzień wcześniej przeszła rytuał prób, powodował iż był on tutaj tolerowany.
Po kilkunastu minutach dotarli na rynek. Odwiedzili płatnerza i kowala. Za każdym razem gdy wchodzili do budynku widok brązowego orka budził zdenerwowanie i silny opór, ale widok tarczy Sybill w połączeniu z jej retoryką działały cuda. Balkazar wybrał nową skórznię i dobrej jakości stalową tarczę, a u kowala zlecił naprawę i ostrzenie jego toporów. Miały być do odbioru po dwóch dniach.
- Jest nadzieja, że jakoś to będzie - pomyślał Balkazar. - Nie, nadzieja to matka głupich - poprawił się i skupił wzrok na sylwetce Walkirii kroczącej przed nim. - Wierzę, że jakoś to będzie.
 

Ostatnio edytowane przez Raga : 14-04-2017 o 08:29.
Raga jest offline