Wasyl w końcu usiadł na koźle przy woźnicy. Nie powinno być teraz już żadnych napadów. Z doświadczenia wiedział, że bandy zbyt blisko siebie nie polują więc przez jakiś czas byli bezpieczni. Nie znaczy, że mogli olać sprawy bezpieczeństwa i nie pilnować drogi.
- Mam nadzieję, że Wołodię czeka lepszy świat. Musimy bardziej na siebie uważać i potrenować wspólną walkę by zwiększyć naszą skuteczność i bezpieczeństwo. W obozie chce byśmy zabrali się za szkolenie w drużynowej walce.- Oznajmił najemnikom i pozostałym.
W końcu dojechali do Isk. Wiocha zabita dechami jak wiele w Kislevie.
No ale co zrobić.
Kiedy dojechali do świeżo wybudowanej placówki zeszli i Wasyl rozejrzał się za miejscem gdzie będzie można pochować najemnika.
- Panie Adelmusie. Trzeba Wołodię pochować ale najpierw gdzieś go położyć. Coś Pan proponuje?- Mówił i wszedł do budynku, który miał być ich bazą wypadową na dłużej.
Stanął jak wryty widząc Gregora van Gorana. Bajarza, muzykanta i wierszokletę. Upierdliwego rzepa. No niby dzięki niemy zyskał sławę,
ale jakoś martwił się jego obecnością.
- No cześć Gregor. Co tu porabiasz?- Zagadał od niechcenia i usiadł by się napić.
- Ooo. Colonsky.- Zakrzyknął Drozdow na widok sierżanta.
- Jak się tu dostałeś? Już po pogrzebie?- Zagadnął do wojaka byle tylko nie musieć dłużej rozmawiać z Gregorem.
- Przydałoby się by ktoś ruszył na zwiad. Ja z moimi ludźmi byśmy poszukali dobrego miejsca na zatrzymanie ich i rozgromienie.- Zaproponował zesłanym tu na koniec prowincji zadupiu.