Oleg skończył miętolić w ustach ostatni kęs skóry czerstwego chleba zmiękczonej jasnym sosem dokładnie zebranym ze ścianek drewnianej miski. Oderwał plecy od budynku karczmy i przetarł płaszczem i tak praktycznie już czyste naczynie. Pociągając nosem upchał michę w plecaku, splunął pod nogi i przysypał charę piaskiem - taki z niego był kulturalny menel.
Przeciągnął się rozkładając szeroko ramiona sięgnął za pazuchę. Trzymając wyciągniętą butlę za szyjkę sprawnie odkorkował ją zębami i wypluł korek do drugiej dłoni. Wlał śmiało porcyjkę prosto w gardło nie dotykając szkła ustami, otarł usta i syknął korkując flaszkę. W nieco innych okolicznościach pusta w tej chwili butelka stałaby pod jego nogami, ale Oleg wiedział co by się wtedy stało. Nawet jeśli nie byłby pijany w pień to nie byłby w stanie skupić się zadaniu, jakie sobie wyznaczył. Było to dla niego coś zupełnie nowego i sam był ciekaw, co z tego wyjdzie.
Tak, jak się spodziewał już po chili dostrzegł łysego, pomarszczonego brodacza, który o dziwo prezentował pełne i nawet nie aż tak bardzo pożółkłe uzębienie. Podszedł do niego i rzucił plecak kilka kroków obok miejsca, gdzie urządził sobie miejsce pracy i zaczepiał przechodniów powołując się swą posługę ku czci Sigmara, przez którą stracił władzę w nogach. Krzycząc jak to walcząc z zielonymi bestiami być może uratował życie najbliższych członów rodziny każdej osoby, która choć łypnęła okiem w jego stronę. Chociaż jego nogi naprawdę wyglądały na sparaliżowane to on sam nie wyglądał na weterana wojennego.
Mimo początkowej niechęci, szybko przełamanej propozycją porcji winiaka, rozmowa o pierdołach jak polityka, pogoda i ogólna bieda z każdym łykiem nabierała tempa. Przynajmniej w wydaniu Mirona, bo tak miał na imię idący w zaparte, pokrzywdzony przez los weteran wojenny, który zajmował tę parcelę. Kiedy dołączyła do nich Maria - czerwona i napuchnięta od alkoholu, brzydka jak noc kobieta w zatrważająco bliskich stosunkach z Mironem, atmosfera uległa całkowitemu rozluźnieniu.
Po wysłuchaniu wszystkich żali, historii i sprośnych, nieśmiesznych kawałów, gorszych nawet o woni z ust Marii, która przysuwała się zdecydowanie zbyt Olega, kiedy wybuchała śmiechem w odpowiedzi na własne dowcipy, Oleg wstał z ulgą zwiększając dystans od rozbawionej pary.
- Dzięki za towarzystwo, ale muszę się gdzieś zamelinować. Nie wiecie, czy mogę rozjebać się tam pod tą chałupą.
- Kurna, nie wiem tam zaraz obok to Chrupa ostatnio spał. - Mioron wysunął szczękę i pochamrał się po rzadkiej brązowo siwej brodzie.
- Spał, ale mu wjebali ostatnio i się przeniósł pod doki - Odparła Maria odklejając od wydatnych warg butelkę, którą przyniosła ze sobą.
- To ci Ranald sprzyja, akurat się zwolniło - Miron odparł sięgając po butelkę
- To mi Ranald sprzyja. Dzięki za towarzystwo - Oleg wziął swoją flaszkę, z ostatnim łykiem wina, gdyż poszła ona w odstawkę na rzecz Mariowego bimbru, którego autor nie raczył nawet zabarwić dla przyzwoitości. Pożegnał się grzecznie wznosząc prawie pustą butelkę i poszedł w upatrzone wcześniej miejsce. Było to zaślepione dawno temu wejście do budynku, nieco w głębi fasady budynku, pod niedużym zadaszeniem. Stąd mógł spokojnie obserwować wejście do meliny gangu.
Usadowił się wygodnie pod ścianą, postawił obok siebie pustą flaszkę, przymknął oczy włożył dłonie pod pachy - Klasyczny żul - pomyślał zadowolony z siebie.
Siedział tak kilka godzin nasłuchując wielu ciekawych rzeczy. Dopiero pod wieczór ktoś zwrócił na niego uwagę. Nakrzyczał na niego i kazał stąd zmiatać pod groźbą najzwyklejszego w świecie nakopania do dupy.
`No cóż trzeba będzie zrelacjonować zasłyszane ciekawostki`
Oleg postanowił nie wchodzić do wynajętego przez Barona mieszkania. Zamiast tego usadził przed wejściem nie wychodząc z roli. `Bezdomny wchodzący do domu? Podejrzane.`
Zaczepi po prostu pierwszego przechodzącego kompana, jak przystało na żula.
Ostatnio edytowane przez Morel : 14-04-2017 o 17:10.
|