|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-04-2017, 12:18 | #211 |
Reputacja: 1 |
|
13-04-2017, 23:06 | #212 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 13-04-2017 o 23:09. |
14-04-2017, 00:43 | #213 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' Ostatnio edytowane przez druidh : 14-04-2017 o 00:59. |
14-04-2017, 09:54 | #214 |
Reputacja: 1 | - Sierżancie, czy jest szansa by przygotować wcześniej ... nazwijmy to punkt opatrunkowy? Czy decyzja o ataku może zapaść w każdej chwili? Koncypuję jednak, że nie i że taszczenie rannych na drugie piętro lub wprost do koszar mija się z celem. Jak pan sądzi? Ostatnio edytowane przez Goel : 14-04-2017 o 14:28. |
14-04-2017, 11:48 | #215 |
Reputacja: 1 | - Kanały to tak naprawdę nieco większe rury do deszczówki i ścieków. - Powiedział po powrocie z obchodu perymetru. - Od biedy można przejść, ale pewności żadnej, że tamci mają jakiekolwiek połączenie. I nawet jeśli nie pilnują tego przejścia, to wyczują smród z daleka. Na moje nie ma sensu się tamtędy pchać - ciasno, brudno, śmierdzi jak w jaskini grobich, do tego trzeba by kraty lub klapy wyważać, to pozamykane wszystko. - Ocenił, nie raczywszy wspomnieć, że tunel jest tak niski, że ludzie musieliby niemal w kucki leźć - dla niego wysokość była odpowiednia, a reszta niech się martwi, jeśli to właśnie tędy sierżant postanowi się pchać. W opinii khazada nie było zupełnie po co. - A tak w ogóle, to zachowywali się tak, jakby każdy obcy kręcący się w pobliżu domu mógł ich zaatakować - czujni jak szczury. - Powiedział. - Możliwe, że wpadłem im w oko. - Dodał, szczerząc zęby. - To jak? Wchodzimy tej nocy? Trzeba by się kimnąć kapkę przedtem. Jaki jest plan? - Zapytał, rozglądając się po obecnych.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
14-04-2017, 13:29 | #216 |
Reputacja: 1 | Walter nie widział dalszego sensu w siedzeniu na dachu kamienicy. Powoli zaczynało się ściemniać. Jeszcze by, nie daj Sigmarze, w ciemności stracił równowagę. Ostatni raz spojrzał na ich wspólny cel, po czym zaczął schodzić z dachu. Łapał się krawędzi, uważnie stawiał stopy, by na końcu znaleźć się na tyłach kamienicy, w której wynajmowali pokój. Obejrzał się, czy nikt go przypadkiem nie widział. Nikogo nie zauważył, więc podążył do towarzyszy, opowiedzieć im o swoim odkryciu. -Byłem na dachu i obserwowałem wszystko z góry. Dużo rzeczy się nie dowiedziałem, ale jest informacja, która może was zaciekawić. Na dachu kamienicy zamontowany jest świetlik, prowadzący na poddasze. Osoba która umie się wspinać, czyli ja, mogłaby zaskoczyć tych oprychów od tyłu. |
14-04-2017, 17:08 | #217 |
Reputacja: 1 | Oleg skończył miętolić w ustach ostatni kęs skóry czerstwego chleba zmiękczonej jasnym sosem dokładnie zebranym ze ścianek drewnianej miski. Oderwał plecy od budynku karczmy i przetarł płaszczem i tak praktycznie już czyste naczynie. Pociągając nosem upchał michę w plecaku, splunął pod nogi i przysypał charę piaskiem - taki z niego był kulturalny menel. Przeciągnął się rozkładając szeroko ramiona sięgnął za pazuchę. Trzymając wyciągniętą butlę za szyjkę sprawnie odkorkował ją zębami i wypluł korek do drugiej dłoni. Wlał śmiało porcyjkę prosto w gardło nie dotykając szkła ustami, otarł usta i syknął korkując flaszkę. W nieco innych okolicznościach pusta w tej chwili butelka stałaby pod jego nogami, ale Oleg wiedział co by się wtedy stało. Nawet jeśli nie byłby pijany w pień to nie byłby w stanie skupić się zadaniu, jakie sobie wyznaczył. Było to dla niego coś zupełnie nowego i sam był ciekaw, co z tego wyjdzie. Tak, jak się spodziewał już po chili dostrzegł łysego, pomarszczonego brodacza, który o dziwo prezentował pełne i nawet nie aż tak bardzo pożółkłe uzębienie. Podszedł do niego i rzucił plecak kilka kroków obok miejsca, gdzie urządził sobie miejsce pracy i zaczepiał przechodniów powołując się swą posługę ku czci Sigmara, przez którą stracił władzę w nogach. Krzycząc jak to walcząc z zielonymi bestiami być może uratował życie najbliższych członów rodziny każdej osoby, która choć łypnęła okiem w jego stronę. Chociaż jego nogi naprawdę wyglądały na sparaliżowane to on sam nie wyglądał na weterana wojennego. Mimo początkowej niechęci, szybko przełamanej propozycją porcji winiaka, rozmowa o pierdołach jak polityka, pogoda i ogólna bieda z każdym łykiem nabierała tempa. Przynajmniej w wydaniu Mirona, bo tak miał na imię idący w zaparte, pokrzywdzony przez los weteran wojenny, który zajmował tę parcelę. Kiedy dołączyła do nich Maria - czerwona i napuchnięta od alkoholu, brzydka jak noc kobieta w zatrważająco bliskich stosunkach z Mironem, atmosfera uległa całkowitemu rozluźnieniu. Po wysłuchaniu wszystkich żali, historii i sprośnych, nieśmiesznych kawałów, gorszych nawet o woni z ust Marii, która przysuwała się zdecydowanie zbyt Olega, kiedy wybuchała śmiechem w odpowiedzi na własne dowcipy, Oleg wstał z ulgą zwiększając dystans od rozbawionej pary. - Dzięki za towarzystwo, ale muszę się gdzieś zamelinować. Nie wiecie, czy mogę rozjebać się tam pod tą chałupą. - Kurna, nie wiem tam zaraz obok to Chrupa ostatnio spał. - Mioron wysunął szczękę i pochamrał się po rzadkiej brązowo siwej brodzie. - Spał, ale mu wjebali ostatnio i się przeniósł pod doki - Odparła Maria odklejając od wydatnych warg butelkę, którą przyniosła ze sobą. - To ci Ranald sprzyja, akurat się zwolniło - Miron odparł sięgając po butelkę - To mi Ranald sprzyja. Dzięki za towarzystwo - Oleg wziął swoją flaszkę, z ostatnim łykiem wina, gdyż poszła ona w odstawkę na rzecz Mariowego bimbru, którego autor nie raczył nawet zabarwić dla przyzwoitości. Pożegnał się grzecznie wznosząc prawie pustą butelkę i poszedł w upatrzone wcześniej miejsce. Było to zaślepione dawno temu wejście do budynku, nieco w głębi fasady budynku, pod niedużym zadaszeniem. Stąd mógł spokojnie obserwować wejście do meliny gangu. Usadowił się wygodnie pod ścianą, postawił obok siebie pustą flaszkę, przymknął oczy włożył dłonie pod pachy - Klasyczny żul - pomyślał zadowolony z siebie. Siedział tak kilka godzin nasłuchując wielu ciekawych rzeczy. Dopiero pod wieczór ktoś zwrócił na niego uwagę. Nakrzyczał na niego i kazał stąd zmiatać pod groźbą najzwyklejszego w świecie nakopania do dupy. `No cóż trzeba będzie zrelacjonować zasłyszane ciekawostki` Oleg postanowił nie wchodzić do wynajętego przez Barona mieszkania. Zamiast tego usadził przed wejściem nie wychodząc z roli. `Bezdomny wchodzący do domu? Podejrzane.` Zaczepi po prostu pierwszego przechodzącego kompana, jak przystało na żula. Ostatnio edytowane przez Morel : 14-04-2017 o 17:10. |
15-04-2017, 12:30 | #218 |
Reputacja: 1 | Oleg zauważył nieco zafrasowanego Estalijczyka wracającego z wizyty sąsiedzkiej. Ten za to nie zwrócił uwagi na skulonego włóczęgę. I dobrze - to znaczyło, że kamuflaż spełniał swoje zadanie. - E! Panie! - krzyknął na Leo i przywołał gestem. Zdziwiony w pierwszej chwili Leo rozejrzał się i podszedł do Olega. Ten nie wstając przekazał szybko zebrane informacje. Z odległości z pewnością wyglądało to, jakby przedstawiał mu swoją smutną historię, w której to został niesłusznie pokrzywdzony przez los, a naiwny młodzian wysłuchiwał jej z przejęciem. - Zostanę na zewnątrz. Jeśli będziecie coś szykować dajcie znać. - dodał na zakończenie. Gdy Leo skinął głową i odwrócił się by odejść, Oleg odruchowo chwycił flaszkę za szyjkę, lecz niepokojąca jej lekkość przypomniała o tym, że postanowił się nią podzielić. - Stój! - krzyknął z powagą - Daj jakiegoś srebrnika. Jakby kto patrzył, żeby wyglądało naturalnie - przysunął się w ciąż siedząc i wyciągnął w górę dłoń. |
15-04-2017, 12:34 | #219 |
Reputacja: 1 |
|
15-04-2017, 15:04 | #220 |
Reputacja: 1 |
|