Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2017, 15:50   #125
Earendil
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Tura 25 - Panowanie Tahatlisui, regencja Bahitalta

 TENOKINRA-HOI-INKA-KAI-KILLA




"W czasie onych prześladowań, które w kraju nesjańskim nastały, gdzie rządca państwa, słusznie widząc iż błogosławione miano Króla Rybaka mu nie przystoi kalać, Hegemonem się nakazał zwać, tako struchlałe serce jego sprawiło, że lud w ciemności ponownie jął się pogrążać, zwracając się do bałwanów. Wtedy to tęsknota wielka zrodziła się w Zakonie za świętą krainą oną, ojczyzną Oświeconego, gdyż jak święte pisma prawiły oraz jak pamiętali Starsi: „ze wschodu światłość przyszła”. Toteż zrządzeniem przeznaczenia i nagrodą zdała się dla wszystkich wieść o śmierci króla wszetecznego Yanikaina, któren to wielkich okropności wobec uczniów Kat’zai dokonywał, pławiąc się w krwi niewinnych i składając ich w ofierze demonom. Z nadzieją wyprawiono zatem w drogę na wschód posła, a cała społeczność pościła i oddawała się umartwieniom, chcąc zapewnić powodzenie jego misji.

Próżne jednak były wszystkie te marzenia o zaniesieniu ognia mądrości powrotem do znicza, z którego początkowo był się zrodził! Syn przeklętnika, choć go Silnorękim zwą okazał się kaleki na duchu jak ojciec, a i jego własne ciało swą wrodzoną ułomnością to potwierdzało. Nie dał się on ubłagać, nie zważał na znaki, na to, jak jego kapłanów bałwochwalczych złożyła niemoc, nie myślał o cierpieniach niewinnych, także z jego ludu! Bielmo zawiści i pogardy, nałożone mu na oczy przez ojca, nie pozwoliło mu ujrzeć pokory i odwagi posłańca, ale także łaski przebaczenia, jakie Zakon oferował. Porwał on listy, we wściekłość diabelską wpadłszy, i pewnie na miejscu by brata naszego ubić kazał, gdyby nie moc Kat’zai, która uchroniła go przed męczeństwem. Władca ten zaś, wzbiwszy się w pychę i głupotę w sercu swoim mrocznym zamyślił sobie prześladować oświeconych nawet za granicami swoimi, chcąc naukę wtórnie oświeconych do cna wykorzenić."

Z dziejów horimtulskich, księga III




- Wanaharat wjeżdża do miasta! – zawołał skryba, dysząc od biegu. Trójka mężczyzn w komnacie z marsowymi minami przyjęła tę wiadomość. Byli to trzej najwyżsi dygnitarze Ukumiyatu i wcale nie w smak była im ta wizytacja. Regent ze swoim dworem rozpoczął od tego miejsca objazd całego kraju, mając na celu dokonać inspekcji rządów sprawowanych poza Quetz-hoi-atalai. Gdyby namiestnik wiedział, że tak się to skończy, być może nie poszczułby psami legata, który miesiąc wcześniej się zjawił w tym samym celu. Z wanaharatem nie mógł postąpić w ten sam sposób, bo ów przybył na czele armii królewskiej.

Najważniejsze osoby w Ukumiyatu wyglądały właśnie przez okno, patrząc jak zbliża się procesja. Lud w radości wyszedł na ulice i witał z nabożnością regenta, bowiem dla publicznej wiedzy jego wizyta związana była li tylko z peregrynacją relikwii po Yanikainie przez królestwo, a w czasach, gdy na niebiosach pojawiło się Bliźniacze Słońce, taka nabożność była niemal tak samo potrzebna jak woda. Sam wanaharat nie wyglądał na zewnątrz ze swojej lektyki, mimo męczącej duchoty, otoczony kordonem mocarnych żołnierzy. Wiele się mówiło w wyższych sferach o coraz bardziej dziwacznych odruchach brata taiotlaniego.

- Skąd się w ogóle wziął ten pomysł?! – powiedział podenerwowany zarządca do swoich towarzyszy. – Nigdy wcześniej żadnemu taiotlaniemu nie przyszło nawet do głowy, by ruszać się ze świętej stolicy, gdy nie było wojny!

- Wiele plotek przechodzi od ust do ust na jego temat – odrzekł sędzia. – Przy Hetepetisekem ponoć wygłosił jakąś złowróżbną przepowiednię, nim się pojawiło jeszcze drugie słońce. Ale podobno dopiero jak mu zmarł syn, a kolejny razem z matką zginął w połogu, to na dobre zdziwaczał.

- Słyszałem, że wyrzucił całą służbę pałacową i każdy nowy kuchcik czy sprzątaczka muszą być dokładnie w jego obecności przesłuchani i wybadani – dorzucił przełożony nad garnizonem. – Ponoć w ogóle przestał pić wino i absynt, ale od tego odstawienia chyba pada mu na rozum, bo w wielkich łaskach znaleźli się u niego ci fanatycy z Kurureto.

- Mój bratanek odbywający praktykę przed wyższymi święceniami w Tenotitlan-hoi-tlakalukai wysłał mi niedawno pismo – wtrącił się znowu sędzia. – Napisał, że obserwował spotkanie, jakie wanaharat zwołał ze swoimi oficjelami i na własne oczy widział, jak w pewnej chwili regent rzucił laską w lustro stojące w rogu pokoju i że kazał pozbyć się wszystkich zwierciadeł w tenotitlan.

- Przodkowie! – zawołał zarządca. – Koledzy, wiecie najlepiej, że ja ze wszystkich ludzi szanuję i czczę krew królewską i choć jest on kaleką, to jest też synem Tlakaluka i bratem taiotlaniego, ale naprawdę życzę, dla dobra nas wszystkich, by szybko nasz Tahatlisuia dorósł i przejął pełnię władzy.

- Z tym może być problem, bowiem z tego co słyszę, to taiotlani zamknięty jest w swoim pałacu i służba nie ma do niego przystępu – odpowiedział wahtep. – Ponoć nawet z wanaharatem widzieć się nie chce, a jeno z opiekunem swym, Huetetem.

- Stary cap, pewnie mu to na rękę – rzekł ze złością namiestnik. – Wanaharat z pewnością dlatego wybrał tego dziada na opiekuna, żeby jak najdłużej na stolcu królewskim się utrzymać...

Tak trwały plotki możnych, a procesja zbliżała się coraz bardziej do pałacu.




Kielich głucho stuknął o kamienną posadzkę, rozlewając wino, które w nim było. Bahitalt był w nie najlepszym humorze i choć sam zażądał, by mu przyniesiono ten napój, to nawet nie skosztował. Widział, jak patrzyli na niego miejscowi rządcy, czuł, co mówią, gdy nie jest w pobliżu. Był zakwaterowany w najlepszej komnacie w pałacu zarządcy w Ukumiyatu, ale to wciąż było zbyt mało, by mógł się choć trochę rozluźnić. Tylko na to czekają. Bahitalt wiedział, że nawet oni sami z siebie nie ośmieliliby się spróbować coś uczynić przeciw niemu, ale zawsze jest Huetal. To on przywołał na niebiosa drugie słońce, to on stał za tym, że jego syn, młody, tak niewinny Kuruk zmarł, to jego wina, że zamiast kolejnego dziecka na świat przyszło... to coś! Bahitalt był tego tak pewny, jak tego, że oddycha. Zgodnie z radą Wyroczni wysłał prośbę o pomoc w zniszczeniu tego przeklętego czarownika, ale Xenophantes tylko odpowiedział, że „pracują nad tym”. Tak być nie może, nie może! „W końcu to ja zasiadam na tronie Przodków, właśnie ja!”, wołał w myślach.

Rządzenie imperium okazało się o wiele bardziej męczącym doświadczeniem niż kiedyś przypuszczał, a jeszcze gorszym na trzeźwo. Słońce wysusza stawy i jeziora, więc nakazał wiercić studnie i zwozić wodę z rzek Królewskiej i Papirusowej. Birukai się burzyli, żeby nie odsyłać ich na Boreios, to kazał im zasiedlić nowe miasto oraz połowę zaciągnął pod broń. Wielu kapłanów padło w niemocy, to po sprzeczkach z Radą Teologiczną dopuścił, by na skrybów przyjmowano też młodzików z rodów katulai. Wanaharat znajdował rozwiązania, ale ciągle pojawiały się nowe problemy. Niepokorni rządcy, horimtulai znowu podnoszą parszywe łby, nawet pogoda... Wszystko sprzysięgło się przeciw niemu.

Tylko jedna rzecz szła bez żadnych zakłóceń do przodu, rozmyślał z goryczą Bahitalt. Sanutilpok, ogromny posąg z brązu przedstawiający Yanikaina, z roku na rok stawał się coraz bardziej okazały i kompletny, a już wkrótce budowa zostanie zakończona. Projekt, który zaczął jeszcze sam pyszny władca zostanie doprowadzony do końca przez syna, którym ten Tlakaluk tak za życia pogardzał. Cień Yanikaina stale ciążył nad Bahitaltem, który teraz do listy swoich mar nocnych musiał jeszcze doliczyć Ramituka, starszego brata, którego krew także miał na rękach. Być może właśnie dlatego regent nie był w stanie tego wieczoru skosztować czerwonego wina.





Złoty Wiek kultury tai'atalai wraz z "rewolucją papirusową" doprowadził tenokinryjskich skrybów do opracowania alfabetu.



SŁOWNICZEK

Hetepetisekem - Rada Teologiczna
Bahitalt - imię, oznacza "Mocne ramię"
Tlakaluk - Przodek, tytuł dla zmarłego taiotlaniego
wanaharat - regent
katulai - niegdyś kasta wojowników, po reformach wojska są niższą arystokracją, tworząc kadrę oficerską.
wahtep - dowódca
Huetal - Starzec
 
__________________
"- Panie, jak odróżnić buntowników od naszych?
- Zabijcie wszystkich. Będzie zabawniej." - Taltuk

Ostatnio edytowane przez Earendil : 27-04-2017 o 12:04.
Earendil jest offline