- Opłata za łaźnię to Twoje prawo, ale nie obrażaj porządku przez samego Sigmara ustanowionego, to nie łyk na szlachcica ma krzyczeć - szlachcic pokazując pierścień herbowy walnął karczmarza na odlew w twarz. Nie na tyle mocno, by coś uszkodzić, ale na tyle by zabolało. - To edukacyjnie było. Dla pamięci. Jam człowiek skromny i pokornego serca, ale podnosząc głos na szlachcica i żartując z Imperatora samego Sigmara obrażasz.
Szlachcic nie prał rzeczy, w których poszedł do kanałów. Wywalił je, a sam moczył się w balii wymieniając często wodę, póki jego zapach nie zaczął ponownie przypominać zapachu mężczyzny, a nie kanałowego szczura.
Miał gdzieś opinię mieszczan - zresztą, opinia nieco szalonego mogła mu tylko pomóc, nie miał więc oporów w przedefilowaniu z łaźni do pokoju boso i w samej bieliźnie, z sakiewką, bronią i innymi drobiazgami w rękach.
Przebrawszy się w swoje ubrania poczuł się w końcu jak człowiek.
Później, słuchając maga, kiwał głową. Nie widział powodu by forsować inne propozycje, te brzmiały sensownie. Dodał tylko:
- Mieszczanie się ze szlachtą nie lubią. Zwłaszcza, jak któryś z pieniędzmi. Nie zdziwię się, jeśli nie będą chcieli zapłacić. Warto by nie iść w pojedynkę czy samowtór - zawsze z takimi było łatwiej się rozmówić, jak się z pachołkami poszło, żeby wiedział, że w razie czego ze schodów zlecieć może za niegrzeczność.