|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-04-2017, 11:13 | #241 |
Administrator Reputacja: 1 | - Zanim cokolwiek komukolwiek powiemy o demonów - powiedział Axel, gdy już siedziba demona pozostała daleko za nimi - powinniśmy się dowiedzieć, kto mieszka nad tą piwnicą. I jaka znana osoba może być właścicielem tej chustki. |
11-04-2017, 18:27 | #242 |
Reputacja: 1 | Lothar zaraz po wyjściu z piwnicy zaczepił Wolfganga: Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 11-04-2017 o 18:33. |
12-04-2017, 12:52 | #243 |
Reputacja: 1 |
|
12-04-2017, 22:38 | #244 |
Reputacja: 1 | Po jakimś czasie wydostali się na powierzchnię bogatsi o pogryzioną miednicę goblina, chustkę z inicjałami jakiegoś mieszczanina i zwłoki krasnoluda-opoja. Miasto było już ciche i uśpione. Na ulicach słychać było tylko co jakiś czas nawoływania strażników miejskich i stłumione okrzyki przemykających, upojonych alkoholem uczestników nocnych libacji. Na niebie świeciły dwa księżyce, co pewien czas wyłaniając swoje oblicza spomiędzy chmur. Daleki, zimny i szary Mannanslieb oraz znacznie bliższy, jakby zielonkawo-żółty, przerażający Morrslieb. Shaffenfest było już nieczynne. Bramy miejskie zostały zamknięte po zmroku i zabawa miała rozpocząć się dopiero rankiem. Nie było możliwości opuszczenia miasta podczas nocnych godzin. Tak więc z sędzią Richterem mogli zobaczyć się dopiero następnego dnia. Problem był też z ciałem krasnoluda, ale w końcu udało się odnaleźć budynek Gildii Żałobników. Jako, że bohaterowie znali imię khazada, obyło się bez zbędnych trudności. Ciało zostało złożone w chłodni, dokumenty podpisane, a opłata w wysokości sześciu szylingów uiszczona. Dyżurujący pracownik zapewnił, że pochówek odbędzie się jak najszybciej, a więc w przeciągu kolejnych dwóch dni roboczych. W związku z późną porą i patrolami straży, które raczej przychylnym okiem nie patrzyły na szwendających się po nocy przechodniów, nie pozostało nic innego jak wrócić do gospody. Obudzony karczmarz nie krył oburzenia i odrazy na widok ubabranych gównem gości. Od razu zapowiedział, że nie wpuści nikogo do środka, nie ważne czy parobka, chłopa czy szlachcica. - Nawet Najjaśniejszego Pana bym nie wpuścił, gdyby wykąpał się w sraczu - powiedział. Ale za dodatkową opłatą zgodził się udostępnić, mimo późnej pory łaźnię. |
14-04-2017, 12:56 | #245 |
Reputacja: 1 |
|
16-04-2017, 18:37 | #246 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 16-04-2017 o 18:40. |
17-04-2017, 12:28 | #247 |
Administrator Reputacja: 1 | Walenie kogoś po pysku, bez ważnego powodu, tylko po to, by wykazać swoje znaczenie, było - zdaniem Axela - nie oznaką wyższości stanu szlacheckiego nad innymi, a czystą głupotą. Szczególnie jeśli chodziło o karczmarza, który miał wiele sposobów, by bijącemu zrewanżować się za uderzenia. Skąd było wiadomo, że w potrawce - miast królika - nie znajdą się kawałki szczura, a do zupy ktoś nie napluje? Smacznego... Axelowi raczej zależało na kąpieli i na spokoju, dlatego też bez wrzasków, pretensji czy głupich uwag skorzystał z kąpieli. Gdy był już czysty, a ślady krążenia po kanałach zniknęły, wrócił do karczmarza. - Który z ważnych kupców czy notabli ma nazwisko, co się zaczyna na "S"? - spytał, przy okazji prosząc o piwo. |
17-04-2017, 15:51 | #248 |
Reputacja: 1 | To było wstrząsające wydarzenie. Łaźnia, znaczy się. To nie trafiało się prawdziwym mężczyznom. To znaczy Szkiełko słyszał straszliwe podania, że żonaci musieli to robić, widział też mieszczańskie dzieci nieludzko pławione w baliach na rozkaz matek, ale ludzie z jego sfery powierzali swe ciała czystej wodzie rzadko i niechętnie. Wszak złapany złodziej często kończył w nurcie Reiku, po co kusić los i zbyt długo przebywać koło wody? Tym razem jednak nie było wyjścia. Jak się jedzie jak wychodek, to się niczego nie ukradnie. Pobłogosławił teraz w myślach pomysł, by do kanałów kupić łachy na jeden raz, które mógł wyrzucić bez żalu. Po odbyciu stosownych ablucji - i dopłaceniu stosownej półszylingówki dla łaziebnej, które profesjonalnie nadstawiała co nieco w procesie odszorowywania Leopolda - czym prędzej odział zwykłe swe okrycie i drżąc z szoku bycia czystym, wyszedł na miasto, by poczuć nadzwyczajny i niespotykany element swej egzystencji - wiatr w czystych włosach. A przy okazji, dawał szansę miejscowemu elementowi, by się z nim skontaktował. Krążył po mieście, za punkt odniesienia mając karczmą, rozbudowując swoją wiedzę o jej okolicach. |
18-04-2017, 22:26 | #249 |
Reputacja: 1 | - Na S... Steinhager - odpowiedział karczmarz Axelowi, rankiem serwując jajecznicę na boczku i świeżo pieczony chleb. * Potem, już w mieście, gdy korzystając z mapy sporządzonej w kanałach usiłowali znaleźć dom, pod którym miała znajdować się piwnica z ukrytą świątynią, trafili na zbiegowisko na jednym z placów. Wokół jakiegoś brudnego, obszarpanego szaleńca z długimi, postrzępionymi włosami powiewającymi na wietrze skupiło się kilkanaście słuchających go osób. Obłąkany krzyczał, podskakiwał i wymachiwał rękami. Widzę siedem i widzę dziewięć! Wszystko co mieli będzie wkrótce moje. Moje! Chaos! Nadchodzi! Widzę znaki! Gwiazda w kole to śmierci znak! Widzę człeka, w którym człeka brak! I tak na okrągło. Ludzie śmiali się lub przeklinali, co niektóry bardziej pobożny zrobił znak komety na piersi. Przychodzili i odchodzili, więc cały czas wokół szaleńca znajdowało się kilkanaście osób. W pewnym momencie mężczyzna ów zeskoczył ze skrzynki, na której stał i błyskiem w oczach pognał w kierunku grupy awanturników, wpatrując się w Axela. - Widzę! - jego ręka wyciągnięta w kierunku strażnika wyglądała niczym szpon, gdy wskazywał go placem. - Widzę! Znak jest nad Tobą! Strzeż się tych, którzy wiodą Chaos! Nagle zatrzymał się, spojrzał w niebo, krzyknął coś niezrozumiale i odwrócił się. Jego potargane szaty łopotały, gdy biegł roztrącając ludzi. Kierował się gu Jamie, dzielnicy ubogich położonej na drugim brzegu Bogen. |
19-04-2017, 18:27 | #250 |
Administrator Reputacja: 1 | Nazwisko mieli - teraz wystarczyło zdobyć imię i adres. Do tego wystarczał pierwszy z brzegu ulicznik. Karczmarz, przynajmniej w tej materii, był zbędny. - Dziękuję. - Axel skinął głową, a po chwili zabrał się za śniadanie. Gadaniem nawiedzonego człeka nie przejął się nic a nic. Przynajmniej początkowo. Mało to oszołomów włóczy się po świecie, zanim ich ktoś nie uciszy? Gdy jednak tamten o znaku wspomniał, a potem Axela paluchem wskazał, strażnik stracił nieco humoru. Tego by jeszcze trzeba, by kto nim akurat zaczął się interesować... - Zjedzmy i chodźmy załatwiać interesy - zaproponował. - Warto by się o niejakiego Stainhagera rozpytać. |