Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2017, 13:39   #166
Draugdin
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draug Milczący był łotrzykiem. Milczący nie było jego nazwiskiem, a jedynie przydomkiem, Milczący gdyż zazwyczaj niewiele mówił, natomiast za niego mówiły jego czyny. Łotrzykiem był niezgorszym. Radził sobie w fachu, potrafił wykrywać i rozbrajać praktycznie wszelkiego rodzaju pułapki, a o otwieraniu zamków nie trzeba wspominać. Walczył też nie najgorzej. Nie posiadał co prawda siły uderzeniowej wojowników, ani zdolności magicznych czarodziejów, ale jego głównym atutem była zwinność. Poruszał się szybko często zmieniając kierunki, potrafił z nadludzką szybkością i zręcznością unikać ciosów, a równocześnie wyprowadzać swoje ataki czasem niemalże pod nadnaturalnym kątem. Był mistrzem ukradkowych ataków, takich odnajdujących najmniejszą szczelinę w zbroi przeciwnika czy też słaby punkt w jego obronie. Całkiem nieźle też radził sobie z łukiem czy kuszą. Nie był jednak zbyt przemądrzały i zadufany w swoich umiejętnościach. Pozostał zwykłym skromnym człowiekiem, znającym swoje możliwości. Po prostu Milczącym.

Po okresie tułania się tu i tam i podejmowania pomniejszych zleceń usłyszał, że Gildia Czerwonych Lisów rekrutuje do wyjątkowo niebezpiecznej choć podobno opłacalnej misji. Oczywiście pod warunkiem zachowania życia, ale zawsze przecież jest jakiś haczyk. W oczekiwaniu na podjęcie misji trafił do miasta zwanego Wodny Kryształ. Tu wydarzenie znacząco nabrały tempa. Gdy poprzedniego dnia grupa mocno poturbowanych najemników powróciła do miasta wśród ludzi grzmotnęła informacja o nowym wcieleniu Walkirii Wszechstwórcy. Czy to możliwe? Do następnego dnia gdy miały się odbyć próby nasłuchał się tylu różnych rzeczy, że był nakręcony jak wiewiórka w magazynie z orzeszkami. Ciężka bitwa, umarła i zmartwychwstała za sprawą Wszechstwórcy jednocześnie wskrzeszając poległych towarzyszy. Takich wydarzeń nie było od nie pamiętał kiedy.

Następnego dnia był tam w świątyni gdzie miały odbywać się próby. Stał w tłumie z innymi ludźmi, wyczuwał ogrom ludzkich emocji, od niepewności i niedowierzania, przez lękliwe obawy i zwątpienia, po silną i niezachwiana wiarę. Gdy w końcu zobaczył Sybill (to imię od wczoraj powtarzali wszyscy) na własne oczy początkowo sam nie wiedział co o tym wszystkim sądzić. Nigdy nie był zbyt religijny jednak wcielenie Walkirii Wszechstwórcy to było coś, obok czego nie można było przejść obojętnie.

Z narastającą fascynacją obserwował jak kobieta przechodzi pozytywnie kolejne próby. Gdy zakończyła ostatnią, a najwyższy kapłan ogłosił, że oto jest nowa Walkiria doznał swoistego objawienia, które uderzyło go z siłą młota kowalskiego gdy otaczający go lud eksplodował falą wiwatów, krzyków i braw. Był tak podniecony, że niemalże żałował, że nie był jednym z członków jej drużyny, jednym ze wskrzeszonych lub jednym z dotkniętych mocą Walkirii jak powiadali ludzi. Postanowił zrobić wszystko, żeby służyć pod dowództwem tej kobiety, żeby służyć jej i walczy z nią ramię w ramię. Nie wiedział jeszcze jak, ale musiał tego dokonać.

Nie mógł uwierzyć swojemu szczęściu gdy razem z niewielką grupą nowy najemników pozwolono mu było dołączyć do następnej misji. Na fali fascynacji Sybill miał zamiar przy pierwszym spotkaniu huknąć przed nią na kolano i przyrzec wierną służbę. Może więc i lepiej, że zanim zdążył tego dokonać nowych przejęła pod swoje skrzydła krasnoludka Rag. Może to i lepiej gdyż prawdopodobnie by się tylko wygłupił, a tak będzie w stanie okazać swoją wartość czynami.

Z drogi na miejsce ich pierwszego zadania niewiele pamiętał. Był zbyt podniecony i skupiony na tym co miało nastąpić. Rób swoje czyli to co potrafisz najlepiej to nie dasz ciała - powtarzał sobie w myślach. Jak się zorientował w czwórce najemników wśród, których stał było dwóch magów i dwóch łotrzyków. Wierzył i miał nadzieję, że być może taką właśnie czwórką uderzą, a takie połączenie stanowiło już całkiem niezłą siłę uderzeniową.
Gdy tylko pierwsza grupa na lewo od nich z Sybill na czele ruszyła do ataku pierwszy z magów stojący tuż za nim też ruszył. Nie chcąc zostawiać Acelii samej sobie wyjrzał za róg. Zobaczywszy w niedalekiej odległości stojącego zielonoskórego przeciwnika podjął błyskawiczną decyzję co do planu działania.

Zdjął i naciągnął łuk. Wysunął się zza rogu i posłał strzałę między ścianą po prawej, a atakującą po lewej stronie korytarza Acelią. Ledwie strzała opuściła cięciwę, jak jego łuk płynnym ruchem wylądował na plecach i z dobytym ostrzem miecza w ręce pędził już w kierunku przeciwnika. Plan miał prosty i sprawdzony w wielu już bojach. Miał zamiar jak zwykle wykorzystać swoją zwinność i niemalże nadludzki refleks - wyczekać na pierwszy cios wroga, ułamki sekund po tym zrobić błyskawiczny unik pod, nad lub obok atakującego ramienia i wyprowadzić celny cios w odsłonięty tym sposobem bok przeciwnika. Wszystko zależało od szybkości reakcji i prawidłowo podjętej decyzji, w którą stronę robić unik i z którego kierunku uderzyć. Jak dotąd zawsze działało więc cóż mogło pójść źle dzisiaj gdy był zmotywowany jak nigdy dotąd. Zmotywowany walką ramię w ramię z Półboginią nowym wcieleniem Walkirii Wszechstwórcy.

Ruch: pole w lewo i trzy pola prosto do góry do najbliższego przeciwnika.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.

Ostatnio edytowane przez Draugdin : 17-04-2017 o 19:40.
Draugdin jest offline