Theo, czując na karku oddech śmierci przystąpił do związanej dziewczyny i nie bacząc na jej nieme protesty, dokładnie ją obmacał. Poza przyspieszającymi krążenie krwi w żyłach kształtami znalazł przy niej pękatą sakieweczkę wypełnioną drogocennymi kamieniami. Zaraz potem przestąpił nad związaną i wziął się za przeszukiwanie kupca. Efekt był mizerny, przy wciąż nieprzytomnym Thedipidesie Theo nie znalazł nic wartego uwagi. Odtrutki wciąż nie było...
Tymczasem Zamoryjka, a w ślad za nią Stygijczyk zeszli po stopniach w dół. Potrzaskane resztki drzwi zalegały na dnie szybu, z którego otwierało się przejście do maleńkiego, mającego wymiary zaledwie pół metra na metr pomieszczenia. Ściany piwniczki od podłogi do sufitu wypełniały drewniane półki. A na półkach spoczywały drewniane skrzyneczki. Wszystkie jednakowe, o takich samych wymiarach i wykonane według tego samego wzoru.
[media]http://cdn.og-cdn.com/lg/715857/painted-small-coffer-northern-europe-early-17th-century.jpg[/media]
Będąca z przodu Catalina, zagradzająca Makharowi wejście do wnętrza, sięgnęła po jedną ze skrzynek, wyciągnęła ją i postawiła na podłodze. Skrzynka nie miała zamka, ani żadnego mechanizmu zamykającego. Podniosła wieko.
-
Och... - z jej piersi wydobyło się ciche, przeciągłe westchnienie. Znieruchomiała kobieta wpatrywała się w zawartość skrzynki. Makhar wychylił się i spojrzał ponad jej ramieniem. I również westchnął. Wnętrze wypełniały złote monety, wymieszane z biżuterią i drogocennymi kamieniami. Stygijczyk spojrzał na półki - poza tą na ziemi, było tu jeszcze szesnaście takich pojemników.
-
Bogaci... Jesteśmy bogaci... - szeptała Zamoryjka. Drżącymi rękami ściągnęła kolejną skrzynkę. Wewnątrz znajdowały się wypełnione czymś sakiewki oraz sztaby złotego kruszcu. Po chwili na stosie stanęła trzecia skrzynka. Catalina otwarła i tą.
-
A to co? - spytała. Tym razem w środku nie było nic, poza kryształową butlą wypełnioną jakimś złotym płynem.