A niech tych magików ! W sali rozpętało się prawdziwe piekło. Przed nim pojawił się jego własny miecz i rzucił się na niego ! Lata ćwiczeń jednak sprawiły, że był zbyt bystry by dać się nadziać jak jakiś świniak na rożen. Caafiel uchylił się przed pchnięciem i rozpoczął "taniec". Jeden zły ruch i było... no w każdym razie by bolało. On miał ułatwione zadanie bo celował w miecz i wyprowadzał straszliwe ciosy próbując go złamać i przerwać zaklęcie. Widząc ogólny zamęt pozostawił miecz swemu jestestwu i odskoczył na bezpieczną odległość. Tu nie było zasad,a więc wykrzyknął:
-
Ash rethor Aman! Bashano'falo Thalath ! - zaraz zobaczymy jak według elfa wyglądają sztuczki magiczne.
Sznur wyładowań pomknął w stronę maga, lecz skręcił ( z piskiem opon
) i rąbnął w kulę ognia wymierzoną w Hogana. Caafiel nie zobaczył już czy została rozbita, czy zmieniła tor lotu, bo musiał raz jeszcze stanąć w szranki z duplikatem własnego miecza. Wyobraził sobie, że tam po drugiej stronie stoi mężczyzna, który trzyma ten miecz, że to on zadaje ciosy. Chwilowe zdezorientowanie opuściło go i nabrał pewności siebie.
- A masz nicponiu ! - krzyknął gdy zablokował uderzenie miecza i kopnął go w rękojeść, po czym spróbował przygwoździć do ziemi. Następnym celem powinien być mag.