Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2017, 11:01   #122
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ahab ruszył za Arya, która miała więcej rozumu niż on sam. A potem otworzyły się ukryte drzwiczki i pojawił się nieznajomy. Mężczyzna raczej z takim wyglądem nie mógł liczyć na zainteresowanie zbyt wielu kobiet, a i broń nie zwiastowała niczego dobrego.
Stanął przed Arya, wychodząc przed nią tak by w razie czego przyjąć kulę na siebie. Durne bohaterstwo.
- Witaj człowieku wiary- wszedł w słowo.
Tamten pozdrowił go lekkim ruchem dłoni.
- Witaj i ty, niech wszech-ojciec prostuje twoje ścieżki. Zakładam że jesteśmy już w komplecie - znacząco spojrzał w głąb korytarza - Chciałbym bowiem porozmawiać z wami wszystkimi.
Nie czekając na reakcję, wyszedł z magazynu i ruszył przez korytarz. W jego dłoniach zabrzęczał pęk kluczy. Wybrał jeden z nich, otwierając drzwi naprzeciwko. Przejście dalej okazało się kryć sporych rozmiarów hall oraz właściwą część kościoła, niemniej wciąż urządzoną w bardzo skąpym stylu. Kaplicę wypełniał metalowy krucyfiks oraz ławy.
Wielebny zachęcił aby podeszli podeszli bliżej. Cisza przeciągała się, dlatego postanowił mówić jako pierwszy.
- Jesteście na terenie mojej parafii i dopóki tu pozostajecie, zapewniam o waszym bezpieczeństwie. Lecz - tu jakby ostrzegawczo podniósł palec - Najpierw musicie wyjaśnić mi parę rzeczy.
Ahab ruszył w milczeniu za Wielebnym, a gdy weszli do kaplicy stanął przy ścianie opierając się o nią. Był ciekawy co miał im do powiedzenia mężczyzna, więc liczył że, to on zacznie mówić. Gdy padło nie wypowiedziane pytanie, ten spojrzał się pytająco na Wielebnego. Kiwnął tylko głową, na znak że, czeka na to co chce wiedzieć Wielebny.
Led powiedziała już co miała do powiedzenia, czyli jak się nazywa. Teraz naprawdę interesowało ją, gdzie są jej siostry, toteż stojąc w pobliżu dwójki dzielących z nią obecnie los osób czekała rozwoju sytuacji.
Na razie.
Tymczasem Iskra płonęła coraz mocniejszym płomieniem gniewu.
- Nie znaleźliśmy się tu z własnej woli - powiedziała Arya, podążając za kapłanem - Jeśli chcesz, byśmy współpracowali, wykaż się dobrą wolą i oddaj nasze... rzeczy.
Kapłan zatoczył koło i omiótł wszystkich zebranych poważnym spojrzeniem. Najdłużej jednak przyglądał się tarocistce.
- Tu właśnie tkwi problem. Kiedy przegnałem magusa, przyszło mi znaleźć przy waszych ciałach kilka przedmiotów. Są w moim posiadaniu, w bezpiecznym miejscu. Jeszcze nie zdecydowałem co z nimi uczynić.
Zimne jak stal oczy spoczęły na Ahabie. Mężczyzna cedził słowa, które zdawały się teraz palić go w język.
- “Znam twoje myśli i uczynki. Osądzę Cię sprawiedliwie. Ja jestem Pan i wywrę na Tobie pomstę”. To z Księgi. Tej samej, gdzie mówiono aby wystrzegać się fałszywych proroków. Tych, którzy będą przypisywali sobie słowa Najwyższego. Nawet jeśli “tylko” na lufach własnej broni.

Przeniósł swoją uwagę na Led.
- Znalazłem również inną parę rewolwerów. Podobną do własności postaci w czerni, której batalia na terenach marchii jest cokolwiek sławetna. Ze względu na szacunek do tego miejsca nie wypowiem jak ochrzciła rzeczone colty.
Czuła że facet oczekuje jej reakcji. Sprawdzał ją i chciał wiedzieć czy się nie myli. Zaraz jednakże stanął przed krucyfiksem i położył nań rękę. Zimny dotyk milczącego, wielkiego krzyża zdawał się napawać go spokojem. Tylko nieznacznie obrócił teraz głowę, a mimo to Arya wiedziała że mówi do niej.
- Kiedy jednak żywię nadzieję, iż źle odczytałem te sytuacje jako bluźnierstwo, tak znalazłem inną rzecz, której obecności tolerować nie zamierzam…
Powoli obrócił się i zmierzył wprost z Iskrą. Nie musiał mówić nic więcej.
Ahab tylko uśmiechnął się na słowa Wielebnego i dokończył za niego cytat:
- A ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony, a słowo będzie głoszone po całej ziemi, na świadectwo wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec.

Choć nie podobało mu się jak zwrócił się do Iskry czekał, bowiem nie zamierzał czynić niczego co mogłoby przyczynić się do przelania krwi.
- Bacz, abyś nie był nazwany oszczercą i nie czyń swym językiem zasadzek - wpatrując się cały czas w mężczyznę. - Jam jest Pierwszy i Ostatni i żyjący.Byłem umarły, a oto jestem żyjący i mam klucze śmierci i Otchłani. Jestem, który jestem i nie mam imienia albowiem na wieczność jestem potępiony. Jestem tym, którego Bezimieny wybrał by niósł wolę Pana jako swoją pokutę i nagrodę.

Przez jedno mgnienie oka zdawało się, że na twarzy wielebnego przebiegł cień uśmiechu.
- Niewielu zna Księgę, a już szczególnie cytujących ją tak swobodnie. Nie zależy mi na oskarżeniach, lecz pragnę wiedzieć, kogo goszczę. Odnoszę bowiem wrażenie, że i owej waszej dwójce już zasłyszałem - tu jasno zasugerował że chodzi o duet Ahaba i Aryi. - Obieg informacji w marchiach jest lichy, lecz kto chce słuchać, ten się dowie. A ja muszę nadstawiać uszu nad wyraz często. Doszły mnie zatem wieści o genialnym wręcz strzelcu, który kładzie grzeszników ze słowem Pana na ustach. Żyjemy jednak w piekielnych czasach, gdzie zło lubi przywdziewać szaty pokornego sługi. I tylko to mnie martwi.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline