18-04-2017, 12:29
|
#62 |
Konto usunięte | Strach napędzał go do działania, bo nie zamierzał tutaj umrzeć. Nie z ręki tego "czegoś". Trzymając odpowiednią odległość naparzał z gaśnicy i aż prawie zaśmiał się na głos, gdy jego ataki przynosiły efekty, zmuszając Virginię do cofania się. Na chwilę ją oślepił, dzięki czemu pozostali mogli działać. Kątem oka zobaczył, jak Emma, Gwen i Henry gdzieś biegną i na początku miał wrażenie, że chcą uciekać, ale niedługo później wrócili odpowiednio uzbrojeni.
Wes powtórzył atak gaśnicą, a gdy substancja wewnątrz butli się skończyła, zaczął nią wymachiwać, trafiając raz i drugi oszołomioną Virginię. Działał instynktownie, zupełnie nie myśląc nad tym, co dalej. Najważniejsze było przeżycie. Niedługo później do posłanej na deski przeciwniczki dopadli uzbrojeni w lepszy sprzęt i dokonali jej żywota. Krew lała się na podłogę i ściany, a ze stwora został jedynie szkarłatny ochłap. Taggart dyszał ciężko, wypuszczając szybko powietrze nozdrzami. Udało im się. Rozwalili to "coś" i nikt nawet nie został draśnięty.
Przetarł pot z czoła i przeszedł się w tę i z powrotem, starając się uspokoić. Emocje wciąż w nim tańczyły, a żołądek zawiązał się w supeł. Dopiero po dłuższej chwili był w stanie się odezwać. - Robert nie ucieszy się z tego burdelu, który mu zostawiliśmy - rzucił z delikatnym uśmiechem, by rozładować atmosferę. - O ile w ogóle jeszcze żyje.
Przejechał dłonią po trzydniowym zaroście na podbródku i otaksował pozostałych wzrokiem. Całkiem przypadkiem dostrzegł, że Gwen oprócz dziennika Mossa trzyma coś w dłoni. - Co tam masz ciekawego, Gwen? - Skinął głową w kierunku jej ręki. |
| |