15-04-2017, 10:15 | #61 |
Reputacja: 1 | Virginia rzuciła się w ich stronę niczym wygłodniała bestia, z ponurym charkotem i nienaturalną szybkością. I choć ludzie, którzy musieli się przed nią bronić byli przerażeni, to jednak wola walki i przeżycia zwyciężyła strach. Na pierwszą ofiarę maszkara wybrała sobie Saoirse, jednak nim zdążyła do niej dobiec, Wes nacisnął dźwignię gaśnicy i paskudna sylwetka kobiety zniknęła pod całunem białego proszku. Ciśnienie odrzuciło ją w tył i Virginia zawyła przeciągle, przecierając oczy. Seer wykorzystała fakt, że tamta jest oślepiona i cisnęła w nią wazonem. Sporej wielkości waza rozbiła się na głowie opętanej, jednak nie zrobiła jej większej krzywdy. Warcząc gniewnie, ruszyła na oślep w stronę walczących z nią ludzi. Wes znów potraktował ją falą proszku, który zmusił Virginię do wycofania się kilka kroków. Opary i substancja skutecznie uniemożliwiały jej atak, chociaż wyglądało na to, że powoli oswaja się z efektami działania gaśnicy. Normalny człowiek byłby już niezdolny do dalszej walki, jednak nie mieli do czynienia z normalnym człowiekiem i doskonale zdawali sobie z tego sprawę. |
18-04-2017, 12:29 | #62 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Strach napędzał go do działania, bo nie zamierzał tutaj umrzeć. Nie z ręki tego "czegoś". Trzymając odpowiednią odległość naparzał z gaśnicy i aż prawie zaśmiał się na głos, gdy jego ataki przynosiły efekty, zmuszając Virginię do cofania się. Na chwilę ją oślepił, dzięki czemu pozostali mogli działać. Kątem oka zobaczył, jak Emma, Gwen i Henry gdzieś biegną i na początku miał wrażenie, że chcą uciekać, ale niedługo później wrócili odpowiednio uzbrojeni. |
18-04-2017, 14:17 | #63 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' Ostatnio edytowane przez druidh : 18-04-2017 o 14:21. |
19-04-2017, 22:28 | #64 |
Reputacja: 1 | Adrenalina opadał i Henry mógł powoli złapać oddech i w miarę racjonalnie zastanowić nad dalszym działaniem i tym co zobaczył. Na razie lekko skołowany obejrzał z niedowierzaniem to co kiedyś było, a obecnie przypominało zmiażdżone ludzkie kawałki mięśni, kości i skóry. Widok krwi i wnętrzności nie był czymś co przeraża czy też brzydziło Henrego, praca w szpitalu najwyraźniej uodporniał na takie widoki - nie raz w swym lekarskim fachu widywał gorsze przypadki. Henry widząc mdlejącą Saoirse ruszył w jej stronę, najwyraźniej dla niektórych ostatnie wydarzenia i widoki nie były czymś co chciało się oglądać. Szybko sprawdził tętno i oddech, przy okazji postarał się rozpiąć guziki koszuli kobiety i dać jej dostęp do świeżego powietrza. Gdy oprzytomniała, Henry pomógł jej powoli wstać a widząc że zwymiotował szybko odszukał szklankę i nalał zimną wodę podając jej. -Proszę, powinno bardziej pomóc niż alkohol. Lepiej się nie odwodnić. Na słowa Taggarta, Henry skrzywił się. -Mam dziwne wrażenie że spora część hotelu, przypomina to ''coś'' co spotkaliśmy - nie wiem co się dzieję ale na pewno nie jest to żadna znana mi choroba czy też epidemia. Dziennik nie kłamie ten dom naprawdę jest przeklęty. Po czym Henry zaczął przeszukiwać kuchnie, potrzebował taśmy, ostrych rzeczy, cukru i środków czyszczących i konserwujących. Potrzebował wszystkiego tego co łatwo było znaleźć w kuchni, a razem dawało zabójczą mieszankę. -Wes jak możesz zabarykaduj wejścia do kuchni, ja postaram się wykorzystać naukę by nam pomogła w każdym razie zrobiła spore zamieszanie.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |
19-04-2017, 22:38 | #65 |
Reputacja: 1 | Gwen wpadła do kuchni jako pierwsza. Oddychała szybko, rozglądając się gorączkowo po pomieszczeniu. W jednej dłoni ściskała dziennik Mossa, w drugiej tajemniczy amulet, który znalazła nieopodal schodów prowadzących na piętro hotelu. Spojrzenie jej niebieskich oczu zatrzymało się na solidnym kuchennym nożu, którego ostrze blado zalśniło w ciemnościach. Jednym susem doskoczyła do blatu, na którym leżał ów przedmiot i zorientowała się, że przecież potrzebowała wolnej ręki. Wcisnęła dziennik Mossa za pasek, a amulet przewiesiła rzemieniem na szyi i chwyciła pewnie za nóż. |
20-04-2017, 12:04 | #66 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - Też uważam, że ten hotel jest przeklęty - odparł na słowa Henry'ego. - I nie potrzebuję już żadnych dodatkowych dowodów. Zastanawia mnie tylko, gdzie są pozostali... mam nadzieję, że Robert i reszta żyją... |
20-04-2017, 20:46 | #67 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' Ostatnio edytowane przez druidh : 20-04-2017 o 23:34. |
20-04-2017, 23:22 | #68 |
Reputacja: 1 | Tasak był najlepszym, co w danym momencie znalazła. Słowa Gwen wcale nie nastroiły jej bojowo. Bardziej nią wstrząsnęły. W końcu mimo wszystko, mieli właśnie zaatakować coś, co całkiem niedawno było kobietą. Człowiekiem zupełnie jak oni.
__________________ If I had a tail I'd own the night If I had a tail I'd swat the flies... |
21-04-2017, 15:15 | #69 |
Reputacja: 1 | Henry nie miał problemu ze znalezieniem potrzebnych rzeczy, tak samo i Seer. Kije od trzech szczotek i kilka mniejszych noży można było przykleić do siebie taśmą i to już dawało im prowizoryczne włócznie. Wes, pilnując drzwi i oglądając dziennik nie odnalazł nic szczególnego - ot, niewielką przegródkę na grzbiecie, gdzie na oko pasować mógł znaleziony przez Gwen przedmiot. Nie trafił na żadne dodatkowe zapiski na temat płonącego życia, zatem musieli improwizować. Emma kilkukrotnie przywołała do siebie Sue i gdy zaczynała się już poważnie martwić, collie nadbiegła od strony jadalni, machając ogonem i rzucając się w objęcia swej właścicielki. Popiskiwała, dyszała z wywalonym jęzorem i była wyraźnie pobudzona (wystraszona?), jednak znajdowała się w pełni sił, zatem gdziekolwiek czmychnęła, nie wpakowała się na kolejne stwory, jeśli jakiekolwiek tam były. |
22-04-2017, 19:06 | #70 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Wychodziło na to, że Moss ukrył ten cały "amulet" w dzienniku - sprytnie. Szkoda, że przy okazji nie napisał, czym było płonące życie, ale biorąc pod uwagę, że sam najpewniej uczestniczył w podobych wydarzeniach co Wes i pozostali, mógł nie mieć na to zbytnio czasu. Taggart oddał Gwen dziennik i gdy Henry z Saoirse przestali krzątać się po kuchni, znalazł sobie jakiś nóż do obrony. Nie był może największy, ale nada się, jak przyjdzie co do czego. Przynajmniej na pierwsze pięć sekund. W dość ponurym nastroju poczłapał za blondynką na piętro. Wiedział, że jako "wieśniak" - bo tak sobie przecież mogła o nim myśleć - nie miał u niej żadnych szans, ale mimo wszystko chciał ją chronić. Polubił Gwen i spodobała mu się od samego początku, choć dopiero teraz przyznał to przed sobą otwarcie. Do tej pory nie dopuszczał tej myśli do siebie, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że nic z tego nie wyjdzie na dłuższą metę. Jeśli tylko wyjdą z tej szalonej przygody cali, Gwen wróci do swojego życia, zapominając o prostym stolarzu z dziury zabitej dechami, dlatego lepiej było nie robić sobie żadnych nadziei, zwłaszcza, że takie historyjki z podtekstem zdarzały się tylko w tanich romansidłach. |