Zawstydzona okrywam się szczelnie prześcieradłem, szybko łapię podaną mi białą, flanelową piżamę.Kładę dłoń na drzwiach, czuję ucisk w gardle, do oczu napływają mi łzy.
-Proszę niech mi Pan uwierzy, niech Pan sprowadzi jakiegoś doktora, ja wszystko wyjaśnię!- błagam łamiącym się głosem.
Słyszę oddalające się w pośpiechu kroki, na korytarzu wybuchło jakieś zamieszanie, krzyki, przekleństwa, odgłosy szamotaniny. Powoli osuwam się na kolana, po policzkach ciekną mi łzy.Boże gdzie ja trafiłam, za co!Uderzam czołem o drzwi, powoli, miarowo. Z mojego gardła wydziera się tłumiony szloch. Przyciskam czoło do metalowych drzwi. Ich gładka i zimna struktura uspokaja mnie.Z obrzydzeniem zakładam piżamę, wydaje mi się brudna i nie świeża. Kawałek po kawałku lustruję smieżnobiałą tkaninę w poszukiwaniu plam, strzepuję niewidoczne pyłki. Dokładnie i starannie ścielę łóżko, siadam na nim i podciągam nogi pod brodę , na sama myśl, że moje bose stopy przed chwilą stąpały bo tej brudnej podłodze zbiera mi się na wymioty. Kule się na łóżku.Muszę zachować spokój, to jest w końcu szpital, pewnie jutro rano będzie wizyta. Porozmawiam z lekarzem, wyjaśnię to całe nieporozumienie i wypuszczą mnie stąd.Znowu mam wrażenie, że moje ciało pokrywa skorupa brudu, piżama ociera się i drażni moje ciało. Wstrząsają mną dreszcze. Zamykam oczy, przywołuje na myśl cicho szemrzące, krystalicznie czyste źródełko w lesie, które widzieliśmy z Alfredem w trakcie naszej ostatniej eskapady. Zaczynam płakać, po godzinie zasypiam zmęczona, przeżyciami dzisiejszego dnia.
Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 07-06-2007 o 13:26.
|