Cieszę się, że ci którym zachciało się nawiązywać przyjazne stosunki z małpoludami, wbrew moim przewidywaniom, jednak nie trafili do kotła i wrócili na statek w całości. Słucham uważnie opowieści o tym co im się przytrafiło.
Ciągle nie ufam małpoludom, poczęstunek z owoców i wina wcale nie przekonuje mnie o ich dobrych zamiarach, zwłaszcza obecność Serlo jest mocno podejrzana. Jak on tam się znalazł? Dlaczego nas zostawił i polazł w dzicz z jakimiś futrzakami? A na dodatek tajemnicze drzwi, za którymi siedzą ciemne moce.
-We łbach się wam pomieszało.- mówię do Yuetala i wszystkich, którym zachciało się zwiedzania. Sama z chęcią dowiedziałabym się czegoś o budowniczych piramidy, ale żeby tam pójść musiałabym najpierw postradać rozum.
-Jesteście jak ryby, które widzą sieć, ale płyną dalej, a nóż się uda i rybak jej nie wyciągnie.- przedstawiam obrazowo co o nich myślę.
- Gdyby chodziło tylko o was; wasze życie, wasza sprawa. Ale jak na długi ogon Semuanyi mamy kontynuować wyprawę "wedle własnego uznania", bez kapitana – wskazuję na Yeutala, dla mnie nie liczy się kto nosi kapelusz tylko kto ma realną władzę- bez mechanika, bez sternika i najlepszych wojowników? Jeśli nie wrócicie zmniejszycie szanse na przetrwanie nas wszystkich.
-Nie ma czegoś takiego jak „dobra” zupa z małp.- odpowiadam Ryo. Z doświadczenia wiem, że co najmniej połowa ludzi, którzy zechcą jej spróbować porzyga się po kilku łyżkach, niektórzy nawet od samego patrzenia. Poćwiartowane i ugotowane małpy za bardzo przypominają wyglądem, zapachem i smakiem poćwiartowanych gotowanych ludzi.
Ostatnio edytowane przez Agape : 18-04-2017 o 20:34.
|