-
Na S... Steinhager - odpowiedział karczmarz Axelowi, rankiem serwując jajecznicę na boczku i świeżo pieczony chleb.
*
Potem, już w mieście, gdy korzystając z mapy sporządzonej w kanałach usiłowali znaleźć dom, pod którym miała znajdować się piwnica z ukrytą świątynią, trafili na zbiegowisko na jednym z placów. Wokół jakiegoś brudnego, obszarpanego szaleńca z długimi, postrzępionymi włosami powiewającymi na wietrze skupiło się kilkanaście słuchających go osób. Obłąkany krzyczał, podskakiwał i wymachiwał rękami.
Widzę siedem i widzę dziewięć!
Wszystko co mieli będzie wkrótce moje. Moje!
Chaos! Nadchodzi! Widzę znaki!
Gwiazda w kole to śmierci znak! Widzę człeka, w którym człeka brak!
I tak na okrągło. Ludzie śmiali się lub przeklinali, co niektóry bardziej pobożny zrobił znak komety na piersi. Przychodzili i odchodzili, więc cały czas wokół szaleńca znajdowało się kilkanaście osób. W pewnym momencie mężczyzna ów zeskoczył ze skrzynki, na której stał i błyskiem w oczach pognał w kierunku grupy awanturników, wpatrując się w Axela.
-
Widzę! - jego ręka wyciągnięta w kierunku strażnika wyglądała niczym szpon, gdy wskazywał go placem. -
Widzę! Znak jest nad Tobą! Strzeż się tych, którzy wiodą Chaos!
Nagle zatrzymał się, spojrzał w niebo, krzyknął coś niezrozumiale i odwrócił się. Jego potargane szaty łopotały, gdy biegł roztrącając ludzi. Kierował się gu Jamie, dzielnicy ubogich położonej na drugim brzegu Bogen.