Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2017, 22:38   #65
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Gwen wpadła do kuchni jako pierwsza. Oddychała szybko, rozglądając się gorączkowo po pomieszczeniu. W jednej dłoni ściskała dziennik Mossa, w drugiej tajemniczy amulet, który znalazła nieopodal schodów prowadzących na piętro hotelu. Spojrzenie jej niebieskich oczu zatrzymało się na solidnym kuchennym nożu, którego ostrze blado zalśniło w ciemnościach. Jednym susem doskoczyła do blatu, na którym leżał ów przedmiot i zorientowała się, że przecież potrzebowała wolnej ręki. Wcisnęła dziennik Mossa za pasek, a amulet przewiesiła rzemieniem na szyi i chwyciła pewnie za nóż.
Wtedy do kuchni wbiegła Emma, a zaraz za nią Henry. Gwen przyjrzała się im. Na ich twarzach malowało się przerażenie, ale i determinacja - by ocalić własne życie. Zauważyła, że również chwycili za przybory kuchenne.
- Załatwmy tę sukę - powiedziała do pozostałej dwójki, skinęła do nich głową i jako pierwsza wyszła z kuchni, przewodząc nadchodzącej odsieczy.

To, co zobaczyła, pewnie w każdej innej sytuacji wzbudziłoby w niej litość dla leżącej na ziemi istoty i wstręt do dwójki oprawców w postaci wątłej Irlandki i całkiem dobrze zbudowanego drwala. Gwendoline brzydziła się przemocą. To właśnie dlatego tak zaciekle walczyła o prawdę, próbując jednocześnie załagodzić istniejące konflikty zbrojne, chcąc uświadomić zwykłych obywateli o tym, co tak naprawdę kryło się w odległych zakątkach ziemi, pośród zgliszczy wojen i niesnasek politycznych. Sama umiała o siebie zadbać, nauczyła się samoobrony, trenowała kilka razy tygodniowo, jednak nie po to, by wyrządzać innym krzywdę, a by móc się w razie czego obronić.
Tym razem jednak nic takiego się nie stało. Kierowana chęcią unicestwienia zagrożenia, dołączyła do dwójki oprawców i wbiła ostrze noża w miękkie ciało potwora, który kiedyś był Virginią Dalber. Nie czuła nic szczególnego. Walczyła o przetrwanie - i to nie pierwszy raz - tylko to się liczyło. Nie myślała o tym, że być może zabijała z zimną krwią. Nie była morderczynią. Chciała jedynie przeżyć, by poznać prawdę.

Kiedy krwawe przedstawienie dobiegło końca, Gwen odsunęła się od martwej istoty, stanęła na równych nogach i wyprostowała się, wpatrując się chłodnym spojrzeniem w ciało leżące u jej stóp. Spojrzała na swoje ręce, które całe ubroczone były krwią zmarłej. Bluza, koszulka, a nawet spodnie były do wyrzucenia - takie plamy z krwi były nie do sprania. Nie było to jednak istotne. Potarła się po policzku, chcąc otrzeć spływające krople krwi, jednak tylko je rozmazała. Spojrzała po pozostałych, kończąc na Wesleyu. Również umazany był krwią Virgini i wtedy Gwen z przerażeniem stwierdziła, że było w tym widoku coś podniecającego.
Wytarła ostrze noża o spodnie i wsunęła nóż za pasek, dochodząc do wniosku, że może jej się jeszcze przydać.
Wtedy też przypomniała sobie o swoim znalezisku, któremu nie zdążyła się przyjrzeć. Wysunęła więc amulet spod bluzki i obróciła go w dłoni.
- Co? Ach, to… - Pytanie Wesa wytrąciło ją z zamyślenia. Uśmiechnęła się do mężczyzny, co dla kogoś obserwującego to z boku mogło wyglądać całkiem groteskowo, zważając na umazany krwią policzek. - Znalazłam przy schodach. Nie wiem skąd się tam wzięło, być może Virginia… To coś to upuściło rzucając się w naszym kierunku. Sądzę, że to może być amulet, o którym wspominał Moss w swoim wpisie w dzienniku.
Wsunęła z powrotem amulet pod bluzkę i odwróciła wzrok od Wesa, by ponownie utkwić go w ciele leżącym na podłodze.
- Czym ona się stała? - spytała, choć nie oczekiwała odpowiedzi. Może nawet trochę się jej obawiała, jednak wciąż chciała odkryć prawdę - jakakolwiek by ona nie była.
- Jeśli to, co wypisywał Moss w swoim dzienniku, jest prawdą - powiedziała w końcu - to… mamy do czynienia z jakimś starym, indiańskim bytem, który uwolnił lata temu.
Wyciągęła zza pasa dziennik i otworzyła na wpisie, który dotyczył dziwnego rytuału.
- Według tego wpisu powinniśmy udać się do zielarni, skąd otworzymy tajne zejście do jamy, w której musimy zamknąć… tę istotę. Wpierw jednak musimy dowiedzieć się czym może być to płonące życie, którym należy pokryć amulet.
Gwen wzruszyła ramionami i schowała dziennik. Miała co prawda kilka pomysłów, lecz były one na tyle szalone i niedorzeczne, że nie odważyła się nimi póki co podzielić.
- Muszę wziąć kilka rzeczy ze swojego pokoju - stwierdziła w końcu, po czym ruszyła w stronę schodów. Gdzieś w głębi duszy liczyła, że Wes pójdzie za nią. Bądź co bądź we dwójkę było zawsze raźniej.
 
Pan Elf jest offline