UWAGA!
Z inicjatywy Sayane walkę kończę na autopilocie.
Sytuacja rozwija się tak:
- nikt z Was nie zginął
- wszyscy oponenci gryzą ziemię
- Gabriel idąc po gzymsie do laboratorium doszedł do okna i zobaczył kątem oka (bo stał plecami do ściany) jak Shandalar leży na ziemi a zakapturzony mag otwiera portal i w nim znika
- część z Was jest ciężko ranna i “wystukana” z czarów
- drzwi do laboratorium są już do otworzenia (gdy zakapturzony zniknął)
- Shandalar żyje, leży poturbowany na ziemi
- laboratorium jest jak po przejściu tajfunu i burzy ognia - wszystko w nieładzie, połamane, porozbijane, tlące się od resztek ognia
- nigdzie nie ma księgi (Shandalar tłumaczy, że zabrał ją zakapturzony)
- na to wszystko przychodzi Thalantyr, coś tam dudra, że wiedział, że nie można zostawiać księgi Shandalarowi itp. i mówi, że nałożył na księgę czar, który pozwoli się Wam do niej przenieść, ale ostrzega, że nie wie gdzie to będzie. Równie dobrze możecie się przenieść do sypialni zakapturzonego, gdzie będzie spał z nią pod poduszką albo w sam środek armii kultu. Musicie się przygotować, bo powrotu może nie być.
Czekam na Wasze posty z walki + normalne z deklaracjami.
Jak zwykle - w razie pytań piszcie tutaj.