Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2017, 21:23   #4
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Magia sprawiła, że skała pod kambionką zmiękła. Chłód zaczął szybko zamieniać się w ciepło. Po tym, jak od klaśnięcia dłońmi, Aurora swoim ciężarem rozerwała wierzchnią warstwę kożucha i wpadła w rozgrzaną do czerwoności magmę. Chlupnęło a świecąca ciecz prysnęła na boki. Łowczyni stęknęła przeciągle z wrażenia. Ciężko było jej to opisać. Minęły lata od ostatniego kontaktu z tak wysoką temperaturą. Już prawie zapomniała jak przyjemnym było to uczuciem. Wzrok odpłynął do góry, za to sylwetka zatopiła się w kąpieli bardziej. Niestety nie były to magiczne ognie, które nie konsumowały powietrza.

- Chcę oddychać pod spodem - wyszeptała na skraju świadomości.

Zamiast odpowiedzi, Aurora posłyszała jedynie otchłanną inkantację. Jednak po chwili okazało się, ze w istocie, może oddychać. Tak jak sobie tego życzyła. Osunęła się znikając w płonącej brei. Całościowa kąpiel sprawiła, że dopiero teraz mogła odpłynąć i zregenerować siły.
Ciepło magmy koiło zmysły kambionki oraz jej ciało.
Do pewnego przynajmniej stopnia. Bez potężnej magii, Aurora nie mogła liczyć na regenerację całych kończyn, jak skrzydła. Odzyskała jednak część łusek, poroże, oraz przede wszystkim siłę i… apetyt. Dopiero teraz uświadomiła sobie jak bardzo schudła i jak bardzo jest głodna.

Po pewnym czasie, kobieta poczuła, że ognie nieco stygną, a przestrzeń dookoła niej się zagęszcza… Z niechęcią poruszyła ciałem. Wyciągnęła głowę na powierzchnię. Gorąca maź spływała łaszkocząc policzki i szyję

- Jeszcze... - burknęła z niezadowoleniem. - Czemu przerwałeś...?

Mając więcej sił zauważyła, że w mgnieniu oka stała się zniecierpliwiona. Zabranie jej ciepła nie spodobało się jej.

- Wybacz Pierwsza Córko, ten czar zakończył się i nie będę mógł rzucić go ponownie przez pewien czas. Za pozwoleniem, myślę, że powinniśmy kontynuować podróż w głąb jaskiń, z dala od miasta.

Aurora mruknęła rozdrażniona. Zagryzła zęby i powoli wydostała się ze stygnącej brei, która w końcu zastygłaby, acz wcale jej to nie przeszkadzało. Chwilę była jeszcze na czworakach i z opuszczoną głową zbierała psychiczną siłę na powstanie o własnych nogach.

- Jestem głodna - zakomunikowała jakby oczekując, że mag załatwi również i tą sprawę.

Po chwili w końcu wstała. Ostrożnie, powoli i z uwagą.

- To świetnie - skomentował krótko Duagloth i odsunął się by zrobić kobiecie miejsce. - Jaskinie przed nami, jak doskonale wiesz Księżniczko, są pełne drapieżników, które tylko czekają na ofiarę… ale też mogą same stać się jedną z nich.

Aurora pamiętała, że dawniej, czarownik zawsze korzystał z okazji, by patrzeć na nią w dwuznaczny sposób. Teraz jednak zdawał się tego nie robić. Może chciał ją sobie zjednać? A może nie wydawała mu się po prostu teraz atrakcyjna?

- A czy ja tobie wyglądam na taką, która jest w stanie polować...? - zasyczała niemiło.

Duagloth pokiwał głową.

- To tylko zależy od tego jak bardzo jesteśmy, czy nie jesteśmy głodni.

Przekrzywioną postawą Aurora omiotła wzrokiem okolicę. Tunele na południowy wschód od miasta o ile ją pamięć nie myliła. Gdzieś przed nimi znajdowała się droga do głębokiego Podmroku, gdzie bardzo niewielu drowów się zapuszczało.

I jeszcze mniej wracało
A jeśli już, to nigdy tacy sami.

Głęboki Podmrok był miejscem gdzie znajdowały się leża najbardziej dziwacznych i przerażających mieszkańców podziemi: obserwatorzy, łupieżcy umysłów czy smoki tylko otwierały tą listę. Mówiło się nawet, że w głębinach granica między światami jest cienka i idąc korytarzami można niepostrzeżenie przejść do świata cieni.
Albo nawet w jakieś gorsze miejsca.

- Wyciągając mnie miałeś dalszy plan, czy liczyłeś na moją inwencję? - burknęła niezadowolona.

- Jeśli Księżniczka byłaby tak łaskawa, byłoby wspaniale, gdybyśmy mogli jak najszybciej ruszyć ku głębinom, jeszcze nas nie ścigają, ale będą, gdy damy im okazję.

Aurora spojrzała na maga z dezaprobatą. Nie bez przyczyny nie zapędzała się do głębin nawet ze swoimi ludźmi. Polowania na tamtych terenach były... Nie bez przyczyny ciężkie. Tam panowała zażarta walka między istotami, które swoją siłą znacznie przewyższały oddzialik nawet elitarnych łowców.

- Może nie jesteś tego świadomy, ale do poruszania się po głębinach trzeba armii. Nie widzę jakbyś takową dysponował - skwitowała z kwaśną miną.

Czarnoksiężnik wyszczerzył się.

- Doprawdy, apetyt dodaje Księżniczce urody. Tak, jestem tego świadomy. To oznacza, że tylko armia mogłaby nas tam ścigać. Ale jeśli to uspokoi, Pierwsza Córko, byłem już w miejscu do którego się teraz udajemy. Chcesz wziąć, mnie za rękę?

- Jak czegoś niedługo nie upolujesz, to bez skrupułów wpier*olę co będzie najbliżej - burknęła przyglądając się mu . Wyciągnęła rękę i oparła się na jego szyi. - I jeszcze wrócę o własnych siłach...

Plugawiec nie próbował się przekomarzać, prowadził po prostu kambionkę przed siebie. Kątem oka, Aurora widziała kilka razy, jak mniejsze gryzonie dosłownie odbijają się od powietrza na dwa metry przed zbliżającą się parą, jak od szklanej ściany.

~ To nie zda się na wiele przy czymś naprawdę groźnym ~ powiedziały palce czarnoksiężnika. ~ Ale magia jest jak smród, ciągnie się za kimś, kto się w niej nurza. A my nie chcemy być zwęszeni.

Podróżowali naprawdę długo i kilka razy Aurora myślała że zaśnie na stojąco. Jednak za każdym razem, gdy to miało nastąpić, Duagloth podstawiał jej pod nos sole trzeźwiące.
W pewnym momencie, lepkość podłoża zaalarmowała zmysły łowczyni. Zbliżali się do leża pająka.

Naprawdę dużego, podobnego do tych, z jakimi Aurora walczyła w drodze do Uh Natha.

~ Jedzenie... Jakkolwiek tam nie podejdziesz to wyskoczy z drugiej strony ~ wymigała jedną ręką wymownie patrząc na maga. ~ Jestem głodna.

Jej palce nie zdążyły jeszcze zakończyć ostatniego słowa, gdy Aurora poczuła za plecami ruch powietrza. Duagloth szarpnął ją w bok, popychając na ścianę tunelu, chwilę później, w miejscu gdzie przed chwilą stała, klapnęły kły olbrzymiego pająka. Mag szeptał już zaklęcie, wyciągnął dłoń przed siebie, celując nią w potwora. Pająk syczał, kłapał szczęką ale nie podchodził bliżej.
Na razie. Pozbawiona podparcia łowczyni osunęła się na lepki grunt. W jej obecnym stanie to ona była kolacją czegokolwiek, co mogło sięgać jej ponad kolana. Głód sprawił, że patrzyła na żyjące stworzenie jak na uciekający stek. Gdyby nie był groźny, wbiłaby w niego zęby nie zwracając uwagi, że jeszcze nie został zabity.

- Odnóża, przyszpil je - syknęła cicho. - I potraktuj go ogniem

Czarownik nie marnował czasu, jego ramiona kreśliły w powietrzu wzory zaklęć. W powietrzu uniosła się dusząca woń octu, włosy na nogach pająka złuszczyły się z sykiem. Chwilę później same kończyny potwora zagruchtały i załamały się pod ciężarem odwłoku stworzenia. Pająk wił się brzuchem po podłodze jaskini wydając z siebie odgłosy bólu. Aurora nie mogła dłużej czekać. Stek przestał uciekać, a ona sama z głodu straciła rozum. Rzuciła się na niego z zębiskami i pazurami. Obchodziło ją tylko mięso.

Kambionka czuła za swoimi nagimi plecami obecność Duagltha, czarownik jednak nie robił nic, by jej przeszkodzić, pomóc, niczego też nie komentował. Może jedynie się jej przyglądał. Olbrzymi pająk na surowo może nie był najsmaczniejszą strawą, jednak skoro był wystarczająco sycący dla pajęczych dzieci, które zwykły pożerać matkę, był też dobry dla Aurory. Głód łowczyni malał z każdym kęsem. Siła zaś rosła.

Żarłoczność kambiotki była widoczna w każdym jej ruchu. Dzika bestia rwała pazurami lub samymi zębiskami nieporadną ofiarę, jednocześnie broniąc swoją zdobycz przed wszystkimi wokoło. Co chwilę groźnie zerkała w stronę maga, by aby temu nie przyszedł do głowy pomysł zabrania jej własności. Wpychała w siebie więcej niż była w stanie połykać. Trwało to trochę póki stopniowo zaczynała zwalniać. W końcu, gdy nie była w stanie robić tego dłużej, świadomość łagodnie odpłynęła. Była trochę pokryta łuskami, najedzona i mogła odpocząć. Brakowało jedynie gorąca ognia.

Najwyraźniej by zostać magiem, trzeba było być przynajmniej na tyle inteligentnym, by nie stawać między bestią a jej pokarmem. Duagloth znał swoje miejsce i trzymał się na dystans. Dopiero kiedy Aurora przestała przeżuwać zamigał do niej palcami.

~ Czy księżniczka jest gotowa do dalszej podróży?

Aurora milczała patrząc z opadniętymi powiekami w jego kierunku. Nie odpowiedziała jednak niczym. Najwidoczniej nie była jeszcze gotowa.
 
Proxy jest offline