| - HOOOO!!! Bóg znowu na wakacjach? Niektórym to dobrze… - wtrącił posępnie HG, któremu już od pewnego czasu nie chciało się tańczyć, ani nawet uśmiechać.
Stał pod latarnią jak zmęczona i pogrążona w głębokiej depresji, męska dziwka, a nie światowej sławy komik i wrestler…
- Sprawa Kowalskiego i naszego czarusia z nieba, wydaje się być niewiarygodna, ale niestety prawdziwa. Niestety… ja nic nie wiem… i nasz wspaniały Smaug też nie, bo wolał trzepać burasa na polu. Zostawmy ich, gdyż dziś niczego się już nie dowiemy, skoro jeden milczy a drugi ciągle nagabuje… Łatwo dać się wrobić i wyrolować…
Co do Sknerusa, Zordona i Boo… to wierzę na słowo Burakowi… bo niestety muszę, nie mam umiejętności by samemu sprawdzić kaczkę… nawet jeśli nie jest Arrowem to zostaje do dyspozycji Deadpool… choć na takowego się nie zachowuje, więc kwestia się sama rozwiązała.
A więc Zordon i Boo…
Każdy dzień rozpoczynamy tak samo… Wstaje słońce, wychodzimy z ukryć i maszyna gada nad trupem, że jak zwykle został zablokowany, przetrzymywany i sabotowany. Albo gość ma pecha i faktycznie obiera sobie za cel graczy, którzy są przez kogoś chronieni… albo robi nas w wała… bo lubi wały. Jak dla mnie jest solidnym kandydatem na błazna zaraz po Kowalskim, więc pozostaje tylko Boo… Nic nie wiedzący, nic nie wnoszący do dyskusji, bez refleksji oddający głosy… jedziemy w ciemno, na kogoś paść musi.
A ty Ruda… wierzę, że jesteś tym za kogo się podajesz tylko dlatego, że NIKT… NIKT do tej pory nie zgłosił żadnych obiekcji co do ciebie… a więc nie kłamiesz… choć czasem tak bredzisz… że mam wrażenie, że sam Deadpool powinien się od ciebie uczyć.
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab" |