Led była spokojna. Tak jak mysz wpatrzona w kota, tak jak ów kot wpatrzony w rzeczoną mysz. Tak jak niedźwiedź rozczapiarzający paszczę przed głową śpiącego, nieświadomego trapera. W końcu, tak jak i ów podróżnik który dopiero co uchylił powiekę i uświadomił sobie, że mocarne rzuchwy za uderzenie serca pogruchoczą mu twarz.
Przyroda nie potrzebowała bowiem dramatycznego bravado, toteż cisza przed burzą była czymś naturalnym.
Kobieta uśmiechając się serdecznie do klechy, przekrzywiła głowę.
- Siostry. Gdzie są? - spytała i oczywiste było iż w odpowiedzi oczekuje owe “dziewczyny” przynajmniej w zdrowiu zobaczyć, jeśli nie od razu uściskać.
- Jak już mówiłem, w bezpiecznym miejscu - gospodarz stał twardo przy swoim. - Uprzedzając twoje słowa, samodzielnie ich nie znajdziesz. W tym budynku istnieje wiele skrytek oraz tajnych przejść. I wierz mi, bo akurat na wierze się znam - brew kaznodziei skoczyła do góry - że jeśli nie zechcę ich wskazać, to znajdziecie jedynie pył i kurz.