Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2017, 19:49   #45
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Podróż do wnętrza ziemi

Wszystko wydawało się podobnie zjebanie na tym Piętrze jak na poprzednim, tyle że w inną stronę: pogoda była chujowa i to w dodatku ze zbyt dużą ilością śniegu na zewnątrz, i z mrozem i jak pod psem. Ta myśl przyświecała Zafarze i Strife’owi (tylko o tym jeszcze nie wiedzieli). Białofutrzasty machnięciem ręki otworzył portal w galerii, przy czym nie obeszło się bez gapienia się wielu stworzeń znajdujących się w pobliżu na pojawienie się portalu.
- ...ty, patrz, ktoś sobie kupił podręczny portal?
- a może to ranker?
- ...ty, no może… - urywki rozmowy dotarły do uszu Zafary, a Strife myślami był w wyimaginowanym, magicznym, tajnym burdelu, który być może znajdował się w podziemnym labiryncie.
Dwójka regularnych znalazła się w podziemiach.
- ...ty, a może to są ci… od Setzera, ci jego kumple?
- po co ten chuj by ich tutaj przysyłał? To Piętro to chuj, dupa i kamieni kupa.
- no wiesz…~

Gwar rozmów urwał się gwałtownie, kiedy przejście pomiędzy galerią handlową a tajemniczym podziemnym kompleksem, zostało zamknięte. Od razu zrobiło się też znacznie ciemniej. Jedynym źródłem światła pozostała diodka w telefonie Zafary, na szczęście dla Strife'a nie na długo. Władca portali szybko otworzył kolejną bramę, tym razem bez pary, by zagwarantować im, używając terminologi z gier komputerowych: bezpieczny checkpoint do którego mogliby wrócić gdyby coś poszło nie tak. Owal rozsiewał wkoło delikatną niebieską poświatę. Chwilę potem jakieś trzydzieści centymetrów nad głową gunslingera pojawił się miniaturowy okrągły portalik emanujący słabym pomarańczowym blaskiem, również bez pary. Możliwe że oprócz odmiennego wyglądu długouchy zyskał także szczątkowe poczucie humoru.
- Zafu jesio sie musisz wiele nauczyć. - Beknął donośnie i wyrzucił drugą już opróżnioną puszkę piwa. - Lumen! - rzekł a nad ich głowami pojawiła się kula światła wielkości piłki koszykowej. - Czego tu szukamy? - Dopytał i otworzył trzecią puszkę.
Były dżin wyłączył niepotrzebną już latarkę i schował telefon do ATS'u.
-Wiem.- przyznał rację kompanowi.
-Najpierw szczurów. Poprowadzą nas. Tylko nie rób im krzywdy.- przedstawił pierwszy punkt planu i skupił się na odnalezieniu shinsoo wszystkich żywych istot w okolicy.
- Heh szczury… żółwie ninja też? - Rzekł prześmiewczo pociągąjąc parę dużych łyków z puszki, z każdym ściskając ją coraz bardziej.

Dwójka regularnych ruszyła się z miejsca, nie spotykając ku ewentualnemu rozczarowaniu Strife’a żadnych żółwi ninja ani wielkiego gadającego szczura w kimonie. Za to na każdym kroku towarzyszył im zaduch, ciasnota i ciemności, rozpraszane przez kulę światła stworzoną przez Strife’a. Ta lepiej rozpraszała ciemności niż kula ognia R., ale nie rozwiązywała problemu wilgoci. Zresztą Zafara nie wyczuwał w promieniu paruset kroków ani krztyny życia, tylko kurz, kurz i jeszcze raz kurz. Shinso było bardziej zagęszczone niż na powierzchni, ale żadnej anomalii poza tym nie wyczuwał, przynajmniej w pobliżu. Mistrza szczurów też nie wyczuwał, pewnie poszedł gdzieś w pizdu. Bardziej jednak przydałyby się jego tresowane czy może raczej uczone szczury, których to też nie wyczuł, by były blisko.
Idąc dalej, Zafara dostrzegł pety po papierosach - jeszcze pachniały wypalonym niskiej klasy tytoniem. Jak dotychczas był to najświeższy ślad, jeszcze z wczorajszego dnia. Możliwe, że R. zostawiła te ślady, ale shinsoista nie dostrzegał w tym żadnego tajnego przekazu ani nie doznał przy tym cudownego olśnienia - najpewniej R. po prostu była palaczką i tyle. Zafara wyliczył, że ilość petów stanowiła jedną wypaloną paczkę. Strife’owi zaś wydawało się, że coś w oddali błysnęło, jakby od latarki. Kto to był?

- E! Stój kurwa bo zabije!. - Ryknął, ale nie wyglądał jakby miał cokolwiek zrobić. Odwrócił się jedynie do Zafary i wyszeptał przysłaniając puszką usta.
- Mind games…- dopił przedostatnie piwo i rzucił puszkę sobie pod nogi.
-Nie wyczuwam żadnych żywych istot w pobliżu.-powiedział Zafara wcale nie przestraszony nagłym wybuchem kolegi. Doskonale wiedział co anioł ma na myśli, w końcu sam słyszał śmiech Legion, który nie mógł być niczym innym jak tylko omamem.
-Wczoraj Jednooki zostawił mnie z regularną, przedstawiającą się jako R.-długouchy wskazał na porozrzucane pety. -Chowa się tu przed rankerami, tutejsze szczury uważają, że "ziemia się na nią gniewa" i stąd trzęsienie oraz świecący śnieg na górze. Szuka tych samych drzwi co my.-wyjaśnił, a potem uznał, że skoro w pobliżu nikogo nie ma czas przenieść się gdzie indziej. Otworzył portal do korytarza, w którym pokonał i pogrzebał trójgłowego mutanta.
-[i]To najdalszy korytarz do którego dotarłem.
- Hoooooooo...no dobra, daj mnie chwile. - Strife, nadziurkował ostatnią puszkę i szybko przytknął ją sobie do ust, po czym otworzył zawleczke. Ciśnienie wypluło całe piwo wprost do jego gardła. Sztuczka której się nauczył od meneli w swoim świecie.
- No dobra, *hyp* Można iść, i tak chciałem przetestować tą nowiutką protezę. -Strife przywołał ATS z którego wyciągnął nową prawicę. Bez dłuższego zwlekania “wpiął” ja do kikuta, co spowodowało mała dawkę bólu gdy nerwy się połączyły. Następnie serafiny już spoczywały w jego rękach i był gotów coś zastrzelić.
Zafara zdążył się wcześniej przekonać jak bardzo tunel może być niebezpieczny toteż puścił uzbrojonego anioła przodem.

Błysk, który dostrzegł Strife, poza błyszczeniem, nie zrobił nic, zresztą ten szybko zniknął z pola widzenia. Zafara zaś wyszukiwał szczurów, ale nie wyczuł ich w pobliżu. Po drodze przypominał sobie drogi, które przebył w tym labiryncie. Po drodze napotkał kolejne wypalone pety.
Ostatecznie okazało się, że pomoc szczurów nie była potrzebna, gdyż jakimś trafem Zafara i Strife dotarli do magicznych drzwi, do których shinsoista chciał się dostać.
- Sezamie otwórz się! - Rzucił prześmiewczo wyniosłym głosem anioł. Widząc że to nie dało efektu westchnął do długouchego.
- Próbowałem wszystkiego. -
Zafara spodziewał się, że osiągnięcie celu nastręczy im nieco więcej trudności, tymczasem nie potrzebowali przewodnika, nie trafili na żadne agresywne kreatury, golemy czy anomalie shinsoo, nawet się nie zgubili, ot zwykły pozbawiony atrakcji spacer i oto stali przed kamiennymi wrotami. Teraz trzeba było dowiedzieć się jaką skrywały tajemnicę. Były dżin zaczął od obejrzenia znaleziska. Szukał inskrypcji, płaskorzeźb, klamek, czy też dźwigni, wszystkiego co mogłoby pomóc mu odkryć, co jest po drugiej stronie drzwi i jak je otworzyć. Cyknął też kilka fotek.
-Spróbój rękami.- poradził gunslingerowi.
- Dobre, tego nie próbowałem - gunslinger podrapał się nową protezą po czerepie. - Ale jak ten nie pójdzie, to jebnę z kopa.
Splunął w obie łapy, bo czym wymierzył dwa piękne ciosy w ścianę.
- I jebut~! - a po chwili do tego dołączył kop Chucka Norrisa… w momencie, gdy “Sezam” “postanowił” strollować Strife’a, gdyż przejście się otworzyło, a noga Strife’a przeszyła powietrze.
- Hahaaa! Zafu! Jedziemy, kurwa - po czym zamaszyście ruszył na dół, ale przy okazji rozległo się łupnięcie. - Au, się jebłem. - po chwili dodał. - Nierówno tutaj - stwierdził, po czym Strife stworzył kulę światła i pełen zapału popruł na dół… po schodach - starych, kamiennych i dość mocno zakurzonych. Tutaj Zafara żyjątek nie uświadczył, ale tunel dokądś prowadził… i shinsoista wyczuł zapach energii. Dotychczas zupełnie mu nieznanej. Nie umiał tego opisać, ale nie czuł tak silnego natężenia shinso, nawet od niektórych rankerów. Ale Strife zdawał się nie mieć tego problemu, ten jak gdyby nigdy nic szedł na dół jak na jakiś spacer. Czy to przez znak, jaki miał na plecach? Duch pustyni nie przejawiał aż takiego entuzjazmu, co było dla niego całkowicie normalne, poza tym shinsoo na pradawnej klatce schodowej było tak gęste że miał problemy z poruszaniem, jakby brnął w kisielu.

-Zwolnij trochę.- poprosił anioła, nie chciał zostać z tyłu i stracić go z oczu. Ślady shinsoo wskazywały, że R udało się dotrzeć aż pod same drzwi, a także, że tam właśnie została zatrzymana. Wkraczali na nieznany grunt po którym od wieków nikt nie stąpał.
- Zafu? - spytał się Strife… jakby nie widział Zafary. Rozglądał się dookoła, nawet zerknął do tyłu… ale Strife nie widział go! Tak się zachowywał. Do momentu jak nie wpadł na Zafarę. - O kurwa, sorry, Zafu. - w ostatniej chwili anioł chwycił shinsoistę za rękę, w tym samym momencie były dżin wyczuł, że powietrze stało się mniej gęste, ale tylko wtedy, gdy łowca go przytrzymał; gdy puścił - Zafara znów stał się “niewidzialny”, a opór wzrósł. - Hehe, ale to śmiszne. Jesteś - chwycił. - ni ma cię - puścił. - Jesteś. Ni ma cię.
-Jestem.- powiedział długouchy zaciskając palce na przedramieniu kolegi, nie zamierzał puszczać.
-Ten tatuaż to przepustka.
- Te, faktycznie. A chciałem zawody zrobić w biegach.
I przeszli tak, że Zafara trzymał Strife’a za ramię.
- Te, Zafu, wiedziałem, że przeszłeś na gejnię. Ale żeby nie było, nie interesują mnie chłopcy. - zarechotał anioł. Przyzwyczajony do podobnych odzywek duch nie zareagował skupiając się bardziej na otoczeniu i na tym dokąd prowadziły ich tajemnicze schody.
-Nie zostawiaj mnie dobrze?- poprosił, jeśli tatuaż był biletem wstępu to nie powinno go tu w ogóle być. Nie chciał sprawdzać czy to miejsce ma jakieś inne zabezpieczenia przeciw nieproszonym gościom niż działające wybiórczo drzwi.
- Bu! - Strife udawał, że zamierza odłączyć Zafa. - Tylko nie rób dziwnych ruchów. - rzucił półgębkiem.
- Trochę chujowe te rury, jakby dali trochę wody, to mógłby być z tego niezły akwapark - stwierdził, oglądając ściany. Strife był trochę zręczniejszy od Zafary, w momencie, jak mieli się poślizgnąć, gunslinger zgrabnie przeskoczył na pobliską skałę.
- Ej, Zafu, pozjeżdżamy? - Strife wpadł na głupi pomysł zjechania na dół na sporym kamieniu.
-Nie.- Zafara był stanowczo przeciwny podobnym wygłupom, nie tu i nie teraz.
- Ej, weź nie pierdol. Zjeżdżamy.
Długouchy wiedział, że kłótnia z gunslingerem nie ma sensu dlatego korzystając ze swoich zdolności przemienił kamień, który miał robić za ślizgacz w kupę gruboziarnistego piachu.
- Ej, kurwa, Zafu, psujesz zabawę! - zamarudził Strife. - Teraz to mogę się co najwyżej odlać z nudów. Odwróć głowę - jedną ręką zasłaniając oczy Zafarze jak wścibskiemu dzieciakowi, a protezą gmerał przy zamku, po chwili faktycznie oddał mocz na kupę piasku. - To tak na wszelki wypadek - dodał wesoło, zapinając spodnie.
Po tym zeszli dalej na dół, a mokry niezbyt przyjemnie pachnący piasek poszedł z nimi.
- Weź Zaf, odstaw tamto gówno - burknął Strife. Chyba był zły za to, że Zafara popsuł mu fajną deskę.
-Weź nie sikaj do mojego piasku.- władca piasku chyba poczuł się urażony całkowitym brakiem szacunku do jego ukochanych drobinek.
- Zafu, bo cię w nim zostawię - Strife pogroził Zafarze palcem. - I zostaniesz tu sam. Chcesz tego?
-Chcę ci pomóc pozbyć się tego tatuażu.- odpowiedział długouchy, a to co przypominało teraz bardziej zawartość kociej kuwety niż narzędzie godne mieszkańca pustyni przestało się poruszać i zaległo na stopniach za nimi.
- Zafu - mruknął Strife, nieco oburzony. - Spierdoliłeś mi zabawę, powinienem ci dać za to kopa w dupę. Ale jak się upierasz, to zostawię to na potem - po czym zszedł na dół, wraz z Zafarą. - Ale nie zapomnę.
A Zafara, wlokąc się za gunslingerem był pewien (jak go mniej więcej znał), że Strife i tak wcześniej czy później zapomni, a jeśli nie to skończy sam na zadupiu.
 
Agape jest offline