Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2017, 19:06   #70
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Wychodziło na to, że Moss ukrył ten cały "amulet" w dzienniku - sprytnie. Szkoda, że przy okazji nie napisał, czym było płonące życie, ale biorąc pod uwagę, że sam najpewniej uczestniczył w podobych wydarzeniach co Wes i pozostali, mógł nie mieć na to zbytnio czasu. Taggart oddał Gwen dziennik i gdy Henry z Saoirse przestali krzątać się po kuchni, znalazł sobie jakiś nóż do obrony. Nie był może największy, ale nada się, jak przyjdzie co do czego. Przynajmniej na pierwsze pięć sekund. W dość ponurym nastroju poczłapał za blondynką na piętro. Wiedział, że jako "wieśniak" - bo tak sobie przecież mogła o nim myśleć - nie miał u niej żadnych szans, ale mimo wszystko chciał ją chronić. Polubił Gwen i spodobała mu się od samego początku, choć dopiero teraz przyznał to przed sobą otwarcie. Do tej pory nie dopuszczał tej myśli do siebie, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że nic z tego nie wyjdzie na dłuższą metę. Jeśli tylko wyjdą z tej szalonej przygody cali, Gwen wróci do swojego życia, zapominając o prostym stolarzu z dziury zabitej dechami, dlatego lepiej było nie robić sobie żadnych nadziei, zwłaszcza, że takie historyjki z podtekstem zdarzały się tylko w tanich romansidłach.

Znalezisko na piętrze szybko zaczepiło go w rzeczywistości. Łysy mężczyzna, którego widział przy śniadaniu rozmawiającego z Gwen leżał martwy w kałuży własnej krwi. Wesowi zrobiło się niedobrze na widok rozerwanego gardła i poczuł żółć w przełyku, zdołał jednak jakoś opanować odruch wymiotny. Wziął kilka głębszych wdechów, starając się nie patrzeć na ciało i ruszył do pokoju blondynki. Co innego było oglądać takie sceny w hollywoodzkich produkcjach, a co innego na żywo. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że po tym, co tu widział, jego życie już nigdy nie będzie takie samo. Nigdy nie sądził, że wpląta się w coś, za co z przyjemnością wpakowaliby go do pokoju bez klamek, gdyby tylko komuś o tym opowiedział. Nadprzyrodzone zjawiska istniały i teraz wszyscy się o tym przekonywali na własnej skórze. Oby tylko udało im się wyjść z tego w jednym kawałku...

Te i inne myśli przelatywały mu przez głowę, kiedy znaleźli się w pokoju Gwendoline. Gdy kobieta skupiła się na swoich rzeczach, Wes podszedł do okna. Śnieżyca była tak potężna, że niczego poza wszechobecną bielą nie był w stanie uchwycić. Zastanawiał się, na ile to załamanie pogody jest prawdziwym pokazem siły żywiołu, a na ile zaangażowane są w to te dziwne siły, które ponoć drzemały pod hotelem. Jedno nie ulegało wątpliwości - byli tutaj uwięzieni, utknięci, jakkolwiek to nazwać. Po wyjściu na korytarz czekała na nich kolejna niespodzianka; ciało mężczyzny zniknęło, a właściwie zostało chyba przetargane przez kogoś na parter. Wes zastanawiał się, jak to możliwe, że nikt niczego nie usłyszał, przecież łysol nie wyglądał na chuchro, które można sobie bezgłośnie zaciągnąć na dół. Może coś bawiło się ich umysłami? Może byli tylko częścią jakiejś gry i ktokolwiek to robił, teraz śmiał się z nich do rozpuku?

Do tego doszło walenie w drzwi, które sprawiło, że Taggart aż podskoczył w miejscu, a serce znów zabiło mu mocniej. Spojrzał po nie mniej zaskoczonych i zaniepokojonych towarzyszach.
- Na zewnątrz szaleje taka zawieja, że nikt nie byłby w stanie dostać się do hotelu w żaden sposób. Moim zdaniem to jakaś pułapka. Powinniśmy skupić się na tym, żeby odprawić ten rytuał z dziennika Mossa - powiedział Wes, siląc się na przekonywujący ton. - Henry, gdzie masz narzędzia? Pobierz mi krew i sprawdźmy, czy mój pomysł zadziała. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że jeśli zejdziemy do piwnicy, to tam będzie dla nas najbezpieczniej. Poza tym i tak nie mamy innego wyjścia, to wszystko co się dzieje jest zdrowo popierdolone.

Z nożem w gotowości ruszył na parter i słysząc nieustanne walenie, podszedł powoli do drzwi mijając zwłoki Virginii i zachowując jednak delikatny dystans krzyknął swoim chrapliwym głosem.
- Kim jesteś?! Przedstaw się!
Oczekując na odpowiedź, skrzyżował spojrzenie z Gwen i pozostałymi. Nie zamierzał podejmować pochopnych decyzji nie wiedząc, z kim ma do czynienia po drugiej stronie. A nawet gdy już będzie wiedział, cóż, zastanowi się.
 
Kenshi jest offline