- Panie małodobry, to szaleniec. Zwą go Ulthar, Ulthar Niepewny. Od dwóch lat ów człowiek przesiaduje na ulicach i takie rzeczy wykrzykuje. Wciąż jednak ktoś go słucha, widać coś musi być na rzeczy - dowiedział się o mężczyźnie Lothar.
Idąc przez miasto i kierując się mapą, bohaterowie nie omieszkali powypytywać o wpływowych mieszkańców. Wszyscy zagadnięci mieszczanie powtarzali cztery nazwiska najbardziej wpływowych ludzi w mieście - Johen Haagen, zajmujący się handlem z Marienburgiem, z którego pochodzi jego ród; Heironymus Ruggbroder, siedemdziesięcioletni starzec, nestor kupieckiego rodu handlującego zbożem; Franz Steinhager, pośredniczący w handlu rudą i kruszcami oraz Johannes Teugen, głowa najstarszej kupieckiej rodziny w Bogenhafen.
Posiłkując się mapą stanęli przed okazałym, dwukondygnacyjnym budynkiem z wypalanej cegły, pokrytym ozdobną dachówką. Budynek stał pojedynczo na skwerze utworzonym na przecięciu Kaufmannstrasse i Kurz Strasse. Do środka wiodła okazała brama, przez którą ciągle ktoś wchodził lub wychodził. Nad bramą, na solidnym haku wisiał znak rodziny, do której biura należały - pękata baryłka z wypaloną na niej literą S.
Gdy przez chwilę stali na ulicy, przyglądając się biurom, do stojącego z boku Leopolda podszedł jakiś człowiek, który popchnął go niby przypadkiem w tym samym momencie szepcząc:
- Skrzyżowane Piki... - potem, nie zważając na nic, odszedł, mamrocząc przeprosiny.