Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2017, 16:15   #101
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Kaarel Cotant - krótko ścięty brunet



Sprawy zaczynały wychodzić na prostą. Przynajmniej wynik z ostatnich paru dni pozwoliły Cotantowi na taką ocenę sytuacji. Akcja na orbicie udała się nad wyraz dobrze. Nawet wyjaśniła się wreszcie sprawa z tą cholerną walizką jaką w takich trudach schachmęcił ze stolicznych "Trzech Kół" ale po prawdzie przypadkiem. Wtedy tak naprawdę zarnął ją dlatego, że wszyscy zdawali się o nią tłuc więc pewnie była cenna. Okazało się, że naprawdę była i to nawet jednak była powiązana całkiem konkretnie z heretyckimi zbiegami jakich poszukiwali. Nawet ta blondi co mu wtedy się nawinęła pod rękę i on jej się wreszcie zdradziła swoją tożsamość. Anna Roverti o blond ksywie.

Kampania w prasie też robiła swoje i okazała się strzałem w dziesiątkę. Nagonka na heretyków trwała aż miło było patrzeć i słuchać. Zaczęli być już chyba takim wrogiem publicznym nr. 1, że jak coś źle to przypinano pod ich metkę. Nawet rajd na orbitę poszedł na ich konta. Swietnie. Przydali się na coś i można było upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

Nawet spotkanie z partyzantami zaczęło się całkiem przyjemnie. No przynajmniej mimo nerwowej atmosfery tamci nie pociągnęli za spust więc i agenci Imperatora nie mieli zamiaru. Wyglądali jakby zabrali na spotkanie wszystko co się dało próbując zrównoważyć renomę i jakość Jaguarów swoją liczebnością. Patrzył nieco z rozbawieniem a nieco z zaskoczeniem. Robili na partyzantach aż takie wstrząsające wrażenie? Tego się nie spodziewał. Aż miał ochotę podejść i poklepać ich po ramieniu by dodać im otuchy, rzucić jakimś głupim ale rozbrajającym atmosferę żartem no ale w końcu nie wtrącał się specom od gadki w ich zabawy. Chłopakom z drugiej grupy też chyba humor i okoliczności sprzyjały więc było całkiem nieźle, sympatycznie nawet.

Cotanta zelektryzował dopiero usłyszany szeptany meldunek złożony szefowej partyzantów przez jednego z nich. - Tu Trójka. Ten co podszedł do Eguzkine zameldował jej, że Milicja ma zrobić rajd na Meguilę jutro skoro świt. - Kaarel nadał przez komunikator do całej grupy by podzielić się właśnie zdobytą informacją. Było o tyle ciekawie, że adres był dziwnie zbieżny z tym pod którym miała być ostatnia walizka.

Nim jednak coś, zdążył sensownie powiedzieć czy zrobić coś zaczęło się to co chyba wreszcie musiała prędzej czy później. Czyli sprawy przybrały nieoczekiwany obrót i ktoś ich zaatakował. Sądząc po reakcji partyzantów oni też byli tak samo atakowani i zaskoczeni jak i agenci Tronu. Co więcej druga grupa też czyli atak był przeprowadzony synchronicznie i z rozmysłem.

~ Co za tępe dzidy... ~ Kaarel częściwo westchnął w duchu częściowo zaś warknął z irytacji. Rozumiał motywy dla którego partyzanci otworzyli do nich ogień. Pewnie sądzili, że byli wabikiem który miał ich wystawić rządowcom więc strzelali do "zdrajców". Ogień nie był zbyt mocny jak na możliwości ochrony agentów Tronu dopakowanych maksymalnie cyberwszepami i pancerzami z elitarnych imperialnych zbiorowni niemniej był. Na wojskowy umysł i wyszkolenie byłego gwardzisty to coś mu świtało, że przy odpowiednio silnym i długim natężeniu ognia zwyczajnie coś w końcu musiało się przebić. No i nadal było to wrażenie jakie wypadałoby zmienić skoro plan był by zrobić deal z partyzantami Eguzkine. I te patafiany co ich naprawdę zaatakowały.

W pierwszej chwili skoczył więc za drzewo by zorientować się w sytuacji chociaż trochę. I czekał na rozkazy Sejana. Nie był do końca pewny co robić. Korciło go by przedrzeć się do Eguzkine i wziąć ją na widelec by zaszachować resztę partyzantów i by tępaki zaczęli strzelać do tego kogo trzeba. Tyle, że Volgici już ją zdążyli zgarnąć i "przedarcie się" w tych bojowych warunkach mogli naprawdę wziąć za atak na szefową. Mogli ponieść straty z ręki agentów Tronu.

Mogli się też zwyczajnie wycofać i spróbować urwać. Spróbować dotrzeć do drugiej grupy pozwalając by napastnicy i partyzanci się postrzelali do woli. To uważał jednak za najsłabsze wyjście. Nawet jakby chwilowo minimalizowało ryzyko to mogło napsuć im szyki bo przetrzebieni partyzanci mogliby już nie być tacy zabawni i przyjaźni przy następnym spotkaniu. A w końcu mieli zrobić z nimi deal. I też byli atakowani przez tych samych palantów. No i jakoś Kaarelowi nie uśmiechało się ot tak rejterować z pola walki.

Trzecie wyjście wydawało mu się najlepsze. Czyli przyjąć walkę i wesprzeć partyzantów. Niech naocznie się przekonają czego warci są Jaguary i sojusz z nimi. Teren był gęsty i ograniczał widoczność. Świetnie sprzyjał ukrywaniu się i przemykaniu. Zwłaszcza jemu i Valkirii. Mogli przeniknąć przez obrzeża pola walki i namierzyć jakieś ciekawe cele u napastników. Takie zadanie jak najbardziej mu pasowało.

Zlokalizował właśnie błyskające światełka bojowych laserów. Oparł Taurusa o gałąź i wycelował. Wtedy dostrzał postrzał w plecy. Nie miał siły przebić się przez pancerz ale wybił go z rytmu rzucając na pień. Odwrócił się i tak jak spodziewał się zobaczył trójkę szmaciarzy z ich szmacianą bronią. Jeden starszy z karabinem, drugi młodszy ze strzelbą i dziewczyna chyba szykująca się do rzucenia w niego petrobomby. Nawet podobnej do tych co kiedyś używał i Kaarel z chłopakami pod czas walk na Kapitolu. Jak już kończyło się wszystko co mogło się kończyć. Została tylko wiara w Imperatora i wola by wypełnić jego wolę.

- Strzelam do ciebie?! - huknął rozeźlonym głosem gdy błyskawicznie doskoczył te parę kroków i kopnął w brzuch tego starszego z opaską na czole przewracając go na ziemię. Temu drugiemu podbił strzelbę do góry i zdzielił tym samym ruchem kantem dłoni w czoło co chwilow go zamroczyło. Dziewczyna z przestraszonym wzrokiem nie mogła się zdecydować by rzucić bombę gdy Jaguar wpadł nagle między ich trójkę.

- No pytam się coś?! Strzelam do was!? - rozzłoszczony Jaguar wrzasnął ponownie wpatrując się przeszywająco na każdego z nich. Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę i pokręciła przecząco głową.

- No nie. - odpowiedział ten od strzelby zerkając trwożnie to na Jaguara to na swoich towarzyszy.

- A mam zacząć? - syknął wkurzonym głosem Kaarel patrząc już tylko na młodzika.

- No nie! - tym razem młody odkrzyknął bezzwłocznie i werwą kręcąc do tego z przekonaniem głową.

- No to nie strzelajcie do mnie! - fuknął dalej tym zirytowanym głosem Jaguar puszczając lufę młodemu i pozwalając podnieść się temu z opaską na czole. - Tam są! - odwrócił się i pokazał ramieniem na wciąż szarpaną laserami gęstwę.

- Nie widzę. - odpowiedział ten z opaską stając obok Jaguara i wpatrując się tam gdzie ten wskazał. No faktycznie widać było gęstwę ale nie na tyle by mieć w co wycelować.

- A teraz? - Cotant strzelił z podtarusowego grantnika. Granat objawił się jako szybko znikająca na tle półmroku dżungli smuga. Za to gdzie trafił było widać i słychać od razu. Eksplozja pocisku szarpnęła powietrzem dżungli rozszarpując krzaki, liście, ciała, szatkując drzewa, ziemię i pancerze szrapnelami. Podmuch oczyścił w sporej mierze roślinna zasłonę i porozrzucał ciała w pancerzach Flak i oporządzeniu taktycznym. Taurus z wygrawerowanym imieniem: NATASHA szczeknął szybkimi tripletami. Część poszarpała ziemię wokół podnoszącego się ciała a część bezlitośnie przebiła słaby dla nich pancerz uciszając i unieruchamiając ciało. Drobny ruch Taurusa przełożył się na dobre kilka kroków w poziomie biorąc za celownik drugiego napastnika. Efekt był podobny.

- Widzę! - krzyknął ten z opaską i też wycelował swój karabin w oszołomionych jeszcze i częściowo poszarpanych kaarelowym granatem żołnierzy. Jego broń też szczeknęła. Młodzian ze strzelbą dopadł jakiegoś drzewa i wycelową swoją strzelbę. Dziewczyna na razie rozsądnie wstrzymała się przed rzutem który pewnie byłby na granicy jej możliwości rzutu.

- Osłaniajcie mnie a jak krzyknę to do mnie! - poinstruował ich Kaarel i przemknął sprintem nie osiągalnym dla zwykłych ludzi do kolejnego drzewa. Chwilow zniknął grupce napastników z oczu bo już zaczynali odpowiadać znowu ogniem biorąc na cel trójkę nowopoznanych przez Jaguara partyzantów. Widział jak jasne smugi laserów odparowywują ze świstem powietrze i liście.

Kaarel wychylił się za swojej osłony i wycelował "Natashę". Tym razem przyjrzał się przez celownik odstrzeliwującym się napastników. Gwardyjskopodobne pancerze. Broń laserowa. Omegi i Triplexy. Multiwizjery na hełmach. - Tu Trójka. Mam tu paru pod Natashą. Laserowe towarzystwo do nas wpadło. Pasują do tych z Laserhawks. - powiedział przez komunikator do reszty swojej grupy. Nie był pewny czy to oni ale przez celownik widział podobne naszywki do tych używanych przez wspomnianą grupę. No i to co widział z ich wyposażenia też do nich pasowało.

Pociągnął za spust w tą naszywkę. Triplet rozerwał rękaw razem z ramieniem najemnika zabryzgując czerwoną fontanną pień na jakim się opierał. Wrzasnął unosząc twarz ku baldachimowi z liści. Wtedy kolejny triplet trafił go w pierś tuż nad sercem i zniknął z pola widzenia Cotanta. Kolejny zlokalizował stanowisko Cadiańczyka i ten widział jak bierze go na celownik. Kolejny zabrał się za przygotowanie do rzucenia granatu. Kasrkin poczuł ucisk w żołądku jak zawsze gdy spodziewał się ataku. Zdąży? Nie zdąży?

Pociągnął za spust. Natashowy triplet trafił laserowego chłopca prosto w szyję. Wyrwał krwawy ochłap z boku szyi i umierający żołnierz w panice powstał na nogi całkowicie się odsłaniając jakby coś mu to miało pomóc w odwleczeniu ostatnich sekund jego życia. Grenadier jednak dobył już granatu i Jaguar rozpoznał charakterystyczny ruch odbezpieczania pocisku i cofające się do rzutu ramię. Wtedy dostał postrzał od któregoś z partyzantów. Nie śmiertelny ale gdzieś w bark. Uderzenie wybiło go z rytmu i przez krytyczny moment stracił władność w dłoni. Granat wypadł mu z dłoni. Napastnik spojrzał z paniką na pewnie widoczny dla siebie pojemniczek. Trafiony w szyję rozpaczliwie upadł z powrotem na kolana. Cały przód pancerza miał zachlapany czerwonym wodospadem. Niedoszły grenadier kopnął granat, odwrócił się i zaczął uciekać. Ale nie zdążył. Kolejny granat eksplodował prawie w tym samym miejscu gdzie przed chwilą kaarelowy. Na oko Cadiańczyka te gniazdo wroga zostało zlikwidowane.

- Do mnie! - krzyknął do trójki pozostawionej kilkanaście metrów za sobą partyzantów. Ci zerwali się i przybiegli do wołającego Jaguara. Najbliższy wykryty wróg został zlikwidowany ale było ich więcej. Cotant na samowolce nie chciał się za bardzo oddalać od swojej grupy nie wiedząc jakie zadanie mu Sejan przydzieli.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 25-04-2017 o 22:58. Powód: Poprawka nazwiska szefowej partyzantów.
Pipboy79 jest offline