Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2017, 14:44   #70
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
- Graaam! Gram ty tłusta, ruda beko, napij sie ze mno! - Zinbi z butelką w rękach dopadła z prawej strony rosłego krasnoluda, a mały miś z lewej, ciamkając go w sękatą dłoń. - Niedługo poleziesz se w piździec i z kim ja będe chlać… same tu smarki i wąskodupce - poskarżyła się druidka wychylając porządnego łyka whisky, podając manierkę mężczyźnie.
- Pewna jesteś… że mnie przepijesz? - zaśmiał się krasnolud podejmując wezwanie druidki. - Zobaczysz… ululam cię do pijackiego snu.
- Ha! Gnomy też potrafią pić! My nie elfy co padają od samego otwarcia beczki z winem - pogroziła palcem krasnoludowi, odrzucając na plecy zielone warkocze. - Piłeś ty kiedyś z tymi chuderlawcami?
- Te anemiczne tyczki padają jak muchy...- zarechotał Gram. - na sam zapach czegoś mocniejszego niż cienkie wino.
- O to, to! Święte słowa, nawet gdy byłam smarkata to ich przepijałam… a przecie gówniarz taki i mały w dodatku - Zinbi pokręciła głową na wspomnienia. - Ale z satyrami można się napić… ci to mają łeb i jeszcze grać i tańczyć potrafio, choć mają słabość do słodkiego… jak baby - mruknęła, bekając głośno. Mały miś żuł dłoń krasnoluda, zachęcając go do zapasów.
- Z satyrami nie piłem, acz… ty do jaskiń chodzisz? - zapytał krasnolud.
- Głupie pytanie! - żachnęła się druidka. - My niedźwiedzie żyjemy w jaskiniach! - odparła dumnie, a Puchaty na znajome słowo zamlaskał głośniej.
- To łyse gnomy widziałaś kiedyś? - spytał zaciekawiony Gram.
- eeE? - Zinbi przyjrzała się Gramowi z dozą zakłopotania pomieszaną z zachowawczym dystansem. -Nie miałam za wiele okazji do przebywania z dwunogami… odkąd pamiętam matka trzymała mnie z dala od humanoidów, którzy nie byli powiązani z Naturą. No i żoden normalny człek nie zbliżał się do wielkiej niedźwiedzicy z młodymi! - Gnomka wychyliła flaszkę, po czym podała ją krasnoludowi. -Kim są łyse gnomy?
- Swiii.. Sviifrlub.. swiurbel... jakoś tak. - Gram poddał się po chwili i łyknął z gwinta.- Łyse szare gnomy, take mniejsze i chowające się w ciemnościach. Warzą tak mocne trunki, że jeden łyk stawia na baczność wszystkie włosy w mojej brodzie. - wyjaśnił łaskawie Gram. - Są blisko natury i... żywiołu ziemi.
-OOoo… - zadumała się zielonowłosa. - OOOOOooo! Są tak dobre? - oczywiście mówiła o trunkach, do których miała niebywałą słabość. W końcu… zaciągnęła się do wojaka tylko dlatego, że dali jej darmową flachę… a nawet dwie. - Pod ziemią… a głęboko? Może… może pójdę kiedyś ich poszukać, jak uporam się z zarazą.
- Znaczy z zielonymi? Dużo tu ich. - zamyślił się Gram popijając znów.
- Kurwie pierdolone… suczesyny zajebane w dupę mać! - fuknęła groźnie, wyrywając mężczyźnie butelkę by się napić na uspokojenie. - Gorszej plagi nie mogli na nas zesłać bogowie, stonka ziemniaczana, buraki… brukwie, wychłopki! Nie psuj mnie tu atmosfery bo cie siekne dzidą! - Jak na zawołanie, rozejrzała się dookoła, ale nigdzie nie mogła znaleźć swojej broni, więc tylko wzruszyła ramionami.
- Doooobra… to o czym pogadasz… Nie rzekłaś kto wedle ciebie robi najlepszy bimber. - przypomniał Gram.
- Hmmm, hmmmm, hmmm trudna sprawa - zawyrokowała w zamyśleniu. - Jeśli chodzi o słodycz i bukiet smakowy to niestety wąskodupce są w tym dobre, ale taki trunek nawet nie połaskocze w gardło - sprostowała szybko, oglądając się na krasnoluda. - Ale… moc. Hmmm. Jak sie uczyłam na druida… miałam w kręgu krasnoluda jednego, jak on machniął bimber z dzikiej gruszy, pustynnego anyżu i korzenia… tego… e… tajemnica zawodowa. To mnie na dwa dni sparaliżowało. Nigdy więcej lepszego trunku nie piłam.
- Czarnodupce szpiczastouche robią takie pikantne winko… o dużej mocy. Coś wyjątkowego. I ciężkiego do zdobycia, bo trzeba najechać ich posterunek. - wyjaśnił Gram z uśmiechem na twarzy i miną konesera.
- Chodzi ci… że… o te drowie kurwy? - spytała konspiracyjnym szeptem, rozglądając na boki.
- Taaa… drowy… Gnidy i zakały podziemi, ale winko robią takie mocne że kopie w czerep i pali w ustach. - potwierdził Gram.
- O… napiłabym się - skwitowała w zamyśleniu gnomka, wlepiając trochę przytępe spojrzenie w ogień. - Tylko żeśmy wychlali tom co znalazła przy trupach…
- W Mithrilowej Hali, tam byś miała co pić. Ale tu… posucha prawdziwa. - westchnął smętnie Gram.
- Mam jeszcze pół litra miodu… zrobiłam se druidzką sztuczką, bo wody nie lubie… - Zinbi zamknęła pustą flaszkę i zatknęła ją za zapaskę, ruszając lekko chwiejnym krokiem do namiotu w którym koczowała.
Po kilku minutach wróciła z czkawką i katarem, pokazując zwycięskim gestem na manierkę. - Na bezrybiu i rak ryba… więc nie narzekaj bo w dziób zarobisz - zarechotała, wręczając krasnoludowi napitek. - Długo planujecie w tej Hali przebywać? To znaczy eee wy tam mieszkacie czy co właściwie robicie? - Gnomka podrapała się po głowie, ściągając brwi w skupieniu, starając sobie przypomnieć zasłyszane informacje podczas licznych tułaczek po lasach, ale jak na złość niczego nie pamiętała… bo i nigdy krasnali nie słuchała.
- Ja? Tylko ją wyzwolę i wracam na powierzchnię. Źle się strzela w jaskiniach. Echo straszliwe… dlatego wrócę z powrotem na górę - wyjaśnił Gram po posmakowaniu wytworu druidki. - Mithrilowa Sala to wielka twierdza w której mieszkają i żyją dziesiątki… nie… setki… nie… tysiące… znaczy żyły zanim przyleciał smok. Teraz są tylko setki. Odbudowywaliśmy ją.
- Oooo smok… cholerne stonki, zżerają wszystko, srają gdzie popadnie i jeszcze uparte jak osły… nie przegadasz takiego, a przecie to tylko jaszczurka ze skrzydełkami… no trochę większa taka... - Zinbi napiła się po krasnoludzie, wyraźnie coś wspominając.
- My ze smokiem nie gadalim. Ubilim go. - mruknął Gram drapiąc się po łysinie. - Właściwie to król ubił.
- No i tak też można… - przyznała rację wojownikowi, wyrywając się z zamyślenia, po czym spojrzała na manierkę z wyraźnym zrezygnowaniem… - No upić się tym to nam nie uda… - rozejrzała się po zebranych, oceniając ich stopień rozrywkowego “rozerwania” i z przykrością stwierdziła, że chyba tylko ich dwójka była w dobrym kierunku ku dobrej zabawie.
W większości przypadków bowiem zabawa odbywała się w miarę na trzeźwo. Oczywiście mierząc to “standardami” Zinbi i Grama.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline