Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2017, 20:04   #5
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mirumoto Tokeru Koto


oto siedział wpatrując się w chłopki pracujące na polu ryżowym. Polu leżącym już za granicą ziem jego klanu.


Przed sobą miał bowiem widok na pola ryżowe i wioskę klanu Ważki. Pomniejszego klanu wywodzącego się po części ze Smoków i żyjącym z nimi Harmonii. Nic dziwnego, że patrol ashigaru pilnujący granicy między klanami właściwie zajmował się plotkowaniem na temat co ponętniejszych chłopek. Coś co nie mogłoby się zdarzyć na ziemiach Skorpiona czy Lwa.
Tu jednak nie było dyscypliny. I nie musiało być jak twierdził Mirumoto Hohei Saito. Samuraj, który siedział przy Koto i był właścicielem przygranicznych ziem. I wioski w której obaj przebywali.
Starszy już samuraj i dumny ojciec dwóch synów gościł w swych skromnych progach Koto już od kilku dni. I w międzyczasie opowiadał o różnicach między ich ziemiami, a ziemiami Lwa u których gościł parę lat temu, z okazji narodzin swego potomka.
- My… jesteśmy pośrodku jak te góry. Trwałe i niewzruszone. Nie mamy za wiele, ale nie mamy mało. Nie jesteśmy bogatymi Żurawiami, ale daleko nam do wypalonych pustkowi Krabów czy ubogich ziem Skorpiona. Nie jesteśmy celem zazdrości bo żyjemy skromnie. Mamy spokój. Inne klany muszą się obawiać napaści, czy to z powodu zazdrości czy chęci zagarnięcia bogactw. Togashi przyniósł nam spokój, jakiż inny daimyo dał swym poddanym lepszy dar? - powiadał wieczorami. Jego ashigaru nigdy nie ruszą do boju, mają pilnować granic i od czasu do czasu rozprawiać się z bandytami. To niewiele obowiązków i nie wymagają one żelaznej dyscypliny. Tyle że goście z innych klanów mogli na to spoglądać inaczej.
A pro po gości… Ci właśnie nadjeżdżali.
Na przedzie na pięknym rumaku jechał Jednorożec dumnie prezentując się na swym wierzchowcu. Jako jedyny zresztą. Za nim bowiem podążała lektyka z monami Doji na bokach i zielonym tłem. Wysłannik Szmaragdowego Namiestnika. Lektyka była niesiona przez czterech tragarzy. Za nimi podążała trójka bushi, masywny Krab, Skorpion w czerwonej masce i Lwica. Pochód zamykała siwa staruszka prowadząca muła załadowanego różnymi pakunkami. Zapewne wszystkim co byłoby potrzebne do rozbicia obozowiska. Sprytne i przemyślane.
Koto wszak najlepiej ze wszystkich wiedział jak niebezpieczne i nieprzewidywalne są góry.

Kakita Yuu & Shinjo Uesugi Duath & Hida Harada Kazuo


edno koku w srebrze. Czwórka tragarzy. Jedna lektyka. Jeden muł. Jedna kucharka. Tyle… i aż tyle.
Na ziemiach Smoka Yuu i tak prawdopodobnie nie będzie miał gdzie wydać tego srebra. Chyba że na swe sługi.
Kano, Umaki, Nartu i Sebu… czterech wysokich i silnych heiminów wywodzących się ziem rodziny Daidoji. Służyli jako tragarze i pomocnicy wielu Żurawiom. Byli posłuszni i umieli zginać karki. Nie umieli walczyć, ani polować, ani łowić ryb. Za broń służyły im proste noże. Byli tragarzami i tak należało ich traktować..
- Jeśli staną przeciw wrogowi, uciekną lub się skulą. Nie żądaj od trzciny, by stała się sosną. Bo tylko złamie się pod naporem twych wygórowanych oczekiwań. - wyjaśnił Kodane Mifune przedstawiając ich. Tak samo jak przedstawił Ofu, kucharkę, praczkę i krawcową w jednym. Wystarczająco starą by nie wywoływała problemów wśród młodych bushi.
- Nie bierz młodych… i ładnych służek. Najlepiej w ogóle nie bierz nowej służby. Ci powinni wystarczyć wam do końca.- wyjaśnił Doji i dodał jeszcze.- Służą mi wiernie, więc wolałbym żeby do mnie wrócili cali i zdrowi. Kompetentni słudzy to cenny nabytek.

Doji miał rację… o czym wszyscy bushi przekonali się dość szybko. Cała czwórka heiminów sprawnie rozbijała obozowisko i równie szybko je zwijała. Dbali o wszelkie potrzeby samurajów jak i wierzchowca Hidy. Targowali się o ceny warzyw i suszonych ryb na targu, pilnowali by ekwipunek był w należytym porządku, a Ofu… by ich ubrania były zawsze czyste. No i nieźle gotowała, choć rzadko mieli okazję się o tym przekonać, dopóki wędrowali drogami Klanu Ważki, ale to właśnie miało się skończyć.

Na drodze ich wyprawy była wioska Smoków. Ani duża, ani mała. Ani biedna, ani bogata… no… może mniej zasobna od tej, którą mijali a która należała do klanu Ważek. Na granicy między ziemiami obu klanów stali ashigaru, którzy na widok zbliżającej się grupy przestali gadać tylko wyprostowali się sztywno prezentując dumnie swe włócznie yari. Nie mogli jednak zetrzeć pierwszego wrażenia, niezdyscyplinowanych i pociesznych bardziej niż groźnych przeciwników.

O wiele lepiej w oczach bushi prezentowali się dwaj podchodzący samurajowie. Jeden straszy ale nadal krzepko zbudowany i szczupły bushi w nieco wytartym miejscami kimonie, oraz drugi młodszy od niego. Nie wyglądali na spokrewnionych. A choć starszy z nich nie nosił może nowego kimona to jednak ono, jak i zbroja i jak i daisho były zadbane. Ot, cenił to co lubił i nie dawał się uwieść powabowi nowości.
Starszy samuraj nie miał żadnego zarostu, ani też blizn na twarzy, włosy dość krótko ścięte były co prawda związane w kok, ale bynajmniej daleki od tradycyjnego samurajskiego koku.
I był tu przywódcą, młodszy samuraj niewątpliwie był jego pomocnikiem.
I ów starszy wyszedł przed pozostałych. Zarówno ashigaru, jak i młodego bushi… czekał, aż cały pochód się zatrzyma, by sprawdzić ich papiery podróżne. Nie wydawał się zaskoczony ich pojawieniem. Także i jego młodszy samuraj. Ten wyglądał jakby wręcz oczekiwał ich pojawienia się.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-04-2017 o 17:34.
abishai jest offline