Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2017, 22:13   #161
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Nightfall wystrzelił w nadbiegającego przeciwnika, trafiając go w tors, po czym palec strzelca nacisnął jeszcze raz spust, poprawiając kolejną wiązką plazmy. Rozpędzony gość, ugodzony dwa razy, impetem niemal wpadł na strzelca… niemal, ponieważ zaległ jak długi na podłodze, szurając po niej bezwładnie nawet i dwa metry. O jednego mniej.

Fenn zranił strzałem w bok Blorelin, walącego do osiłka schowanego za przewróconym stołem bilardowym, będącym w tej chwili osłoną tego drugiego, i kapitan załogi Fenixa, leżącą bezwładnie obok niego. Kobieta chyba martwa, a szkoda, nie miał okazji nawet jej poznać…

Becky ostrzelała niecelnie tego samego typka, pędząc do Bixa, do Leeny, chowając się za prowizoryczną osłoną.

Lecący korytarzem Rhieff zniknął w końcu gdzieś za kolejnym zakrętem, wywołując wściekłość u Nighta. Nie tak miało się to wszystko skończyć, nie tak…

Sam Bix pochwycił stół bilardowy, po czym z nim w łapach, niczym wielką tarczą, popędził na wroga, taranując go owym przedmiotem, a na końcu nawet rzucając owym stołem na zbrojnego, robiąc z niego miazgę.

Blorelin walczący wręcz z dwoma miejscowymi zarobił kilka solidnych razów. Nie miał raczej szans w bezpośredniej walce wręcz z dwoma mężczyznami, a po chwili dołączył i do obrońców trzeci. Przyduszono napastnika, tłuczono go bez litości, przygniatano, wykręcano ręce, obijano mordę… miał naprawdę ciężko.

Ostatni, zraniony już wcześniej agresor bazy Crazass’a, strzelił do biegnącej pilotki, na szczęście jednak niecelnie. Klęcząca przy Leenie, odpowiedziała ogniem, trafiając go w pachwinę. Typek jęknął, po czym przewrócił się bez ładu i składu, przywalając głową w pobliski stół. Zdecydowanie był jednak martwy.

To był koniec.

Naprawdę? Strzały umilkły, wrogowie zostali pokonani, ich przywódca uciekał w jasną cholerę. W “Salce” zrobiło się spore zamieszanie, ex-zakładnicy rzucili się we wszystkie strony, zajmując wieloma czynnościami, rozległy się krzyki, szlochy, nawoływania, udzielanie pomocy rannym, przejmowanie broni po pokonanych…

Nightfall chciał rzucić się w pogoń za Rhieffem, dopaść bydlę i należycie potraktować, jednak powstrzymał go wśród tego całego zgiełku pewien istotny fakt, dobiegający z wnętrza wspólnego pomieszczenia.

***

Po pierwsze, wpadł do niego w końcu zziajany Bullit, i ledwie go towarzystwo zobaczyło, natychmiast rozległy się nawoływania, by zajął się Leeną. Ktoś z miejscowych pobiegł za ladę baru odkrywając w fatalnym stanie Najilę. Pobitą i zgwałconą Vordankę, czego dokonano niemal na oczach zakładników. Odkryto jednak i jeszcze coś. Coś, co wprawiło właśnie Nightfalla w odrętwienie.

- Ej, tu leży jeszcze jedna dziewczyna!
- Cholera jasna, źle z nią!



Night wszedł do pomieszczenia o miękkich nogach. Poraniony i zakrwawiony na całym ciele, dymiący nawet po tym wszystkim co przeżył, ruszył niepewnym krokiem w kierunku baru, z sercem podchodzącym do gardła. Domyślał się już prawdy… niedbale odrzucił swój kask w bok.

Każdy krok, stawiany przez mężczyznę, wydawał się jemu wiecznością, każdy pokonany metr trwał zbyt długo. W końcu ją zobaczył. Leżała na podłodze, oparta plecami o boczną ścianę baru. Z dużą dziurą tam gdzie serce, cała blada i zakrwawiona, spoglądająca na niego wzrokiem pełnym strachu.

Ugięły się pod nim nogi.
- Nie, proszę nie, proszę... nie… - Wychrypiał, padając przed Isabell na kolana. Odepchnął dobrych samarytan, drżącą dłonią odgarniając włosy z jej twarzy. Wszędzie krew, wszędzie ten okropny szkarłat.

Oddychała powoli, choć przeciągle. Spojrzała na niego, nie poruszając się o milimetr i łzy spłynęły po jej policzkach. Zdawało mu się, że się uśmiechnęła. Chyba nie potrafiła się poruszyć. Dziura w jej torsie przerażała swymi rozmiarami, a krew… krew była wszędzie. Night był przerażony tym widokiem. Oboje próbowali coś powiedzieć, jednak nie potrafili.

Oboje spoglądali sobie głęboko w oczy, póki te od Isabell nie wywróciły się białkami do góry.

Umarła.

Zdawało mu się, iż znajduje się w innym świecie. Wygłuszony, nieobecny. Nie docierały do niego bodźce rzeczywistości. Został odepchnięty w bok, przewracając się już całkowicie na podłogę. Miejscowy mężczyzna i kobieta ułożyli Isabell na podłodze, rozpięli jej kombinezon próżniowy, zdarli zakrwawiony podkoszulek z jej bladego ciała, rozpoczęli reanimację.

Skołowany omiótł wzrokiem otoczenie.

Bullit, udzielający podobnej pomocy Leenie, wbijający kapitan prosto w serce strzykawkę. Fenn, z karabinem w dłoniach, spoglądający zmęczonym wzrokiem na Nighta. Becky, pomagająca Docowi. Bix zaciskający piąchy w bezradności, biegający ludzie wokół.

Jeden cios otwartą w twarz. Drugi.
- Będzie żyła - Dotarło w końcu do niego. Miejscowa powtórzyła zdanie, a jego umysł w końcu wrócił na miejsce - Będzie żyła! - Powiedziała kobieta, szarpiąc Nighta za tors. Ale on wiedział, że dla Isabell, to nie będzie takie samo życie jak wcześniej, nie po takiej ranie. Zbyt wiele widział, zbyt wiele przeżył. To było takie nierealne…

~

- Baza odbita z rąk najeźdźców! - Ktoś darł się w panel na ścianie, co równocześnie rozległo się w głośnikach zamontowanych w każdym pomieszczeniu.
- Potwierdzam! Przejęliśmy Centrum Dowodzenia! - Dołączył kolejny głos.
- Wszyscy zdolni do walki, wrogowie uciekają! Powtarzam…

...

- Daj… mi… Chemical... Energize… sukinsynu… - Wyszeptała Leena.

Doc wbił w jej ciało kolejną strzykawkę, a twarz Leeny wykrzywił grymas bólu. Kapitan zaczęła po chwili oddychać przyspieszonym tempem, gdy narkotyk rozszedł się po jej ciele. Wyciągnęła w górę drżącą dłoń, którą złapał Bix, stawiając Leenę na nogi.

Z podbitym okiem, rozkwaszonym nosem, ustami w kąciku których zalegała krew, Kapitan spojrzała na jedynego Blorelin, który przeżył te całe gówno. Skinieniem dłoni przywołała go do siebie, co natychmiast wziął w swoje łapy Bix, przejmując jeńca od miejscowych.
- Gadaj - Warknęła Leena, podtrzymywana przez Doca i Becky.

Fioletowoskóry nie chciał jednak gadać.

W “Salce” pojawiła się Vis, omiatając pomieszczenie wzrokiem wymieniła zmęczone spojrzenia z Kapitan. Darakance znowu zrobiło sią zimno, a zapach spalonych ciał, krwi i widok trupów przyprawił ją o dreszcze. Objęła samą siebie, lekko się trzęsąc i będąc bliską płaczu. Leena wciąż się w nią wpatrywała… Leena chyba widziała TO w oczach Vis, domyśliła się, zrozumiała.


- Gadaj skurwielu!! - Krzyknęła wściekła Hasal, łapiąc pokancerowanego Blorelin lewą dłonią za fraki, i przyciągając do siebie, podczas gdy jej prawy wylądował na mordzie wroga.
- Co. To. Wszystko. Jest. - Za każdym słowem jej pięść spotykała się z jego twarzą.
- Jesteście… wrogami… Unii… - Powiedział w końcu bity jeniec - Żywi… lub martwi…
- Jak?! Dlaczego?!
- Ryknęła Leena, a pieprzony Blorelin roześmiał się jednak na całego swoją zmasakrowaną gębą.
- Wszyscy zginiecie… mamy… bombę… - Wychrypiał.
- Jaką bombę?! Gdzie?! - Wrzeszczała Kapitan. Okładała go dalej. Raz za razem, pięścią w twarz, wśród głuchego dźwięku obijanej czaszki, pięści uderzającej o kości Blorelin, przemieniając jego facjatę w istną papkę… samo w sobie, poza faktem, iż było to niezwykle brutalne i obrzydliwe, jakim sposobem ta kobieta miała taką siłę, taką odporność pięści, swych kości, by dokonać czegoś w tym stylu?

Blorelin ze masakrowaną twarzą zwiotczał w łapach Bixa, który w końcu go puścił. Wróg zaległ martwy na podłodze, z czaszką wgniecioną do wewnątrz. Zielona jucha z chyba jakimiś płynami mózgowymi rozlała się po posadzce… Leena straciła nad sobą kontrolę i zatłukła sukinsyna, nim zdołał na cokolwiek jeszcze odpowiedzieć.

Vis, ze łzami w oczach, zrobiła się jeszcze bledszą na słowa o bombie. Przypomniało jej się bowiem coś, co widziała podczas całego tego burdelu związanego z atakiem na bazę ich martwego gospodarza. Przejęty Bullit podbiegł do chwiejącej się na nogach Darakanki...


.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline