Stary sługa przerażonymi oczami wpatrywał się w zbliżającego się Stygijczyka. Z jego ust wydobywał się cichy jęk, gdy porzucił szamoczącą się dziewczynę i na czworakach, niczym pies czmychnął do pomieszczenia, które zajmował wraz z żoną. Makhar stanął nad wciąż związaną Rosą. Wolno uklęknął obok niej, wciąż wpatrując się w jej oczy. Na usta przywołał imię swego boga i była to ostatnia rzecz, jaką usłyszała Brythunka przed śmiercią. Sztylet głęboko przeorał jej gardło, a Makhar z fascynacją wpatrywał się jak z młodej kobiety ulatuje życie.
Szybko się opanował i zerwał na równe nogi. Przecież Thedipides uciekał. Pobiegł za kupcem, który opuścił przed chwilą swoje domostwo przez stajnię. Jak do tej pory nikt z jego zajętych plądrowaniem skarbca towarzyszy nie zaszczycił go swoją obecnością, więc nie widząc nigdzie krezusa, a nie chcąc narażać się na niepotrzebne ryzyko, zawrócił.
W tym czasie Catalina, Theo, Draugdin i Berwyn wydobywali z szybu w jadalni wszystko co byli w stanie zabrać. A zebrało się tego całkiem sporo. Wypełnione bogactwem plecaki i ciężkie skrzynie były doskonałą zapłatą za zlecenie. Catalina nie kryła radości.
-
Jesteśmy bogaci, tak jak obiecywałam. A zemsta jest słodka niczym najzacniejszy nektar - błyskała zębami w uśmiechu. -
Teraz się rozstaniemy i nigdy więcej nie zobaczymy. Pójdziemy swoimi ścieżkami. Nie wiem jak Wy, ale ja mam zamiar żyć jak prawdziwa królowa dopóki starczy mi złota.
Opuścili dom Thedipidesa tylnym wyjściem, niezauważeni. A przynajmniej taką mieli nadzieję. Mieli złoto, ale Numantia nie była miejscem, w którym czuliby się bezpiecznie. Hyboryjskie krainy czekały na bohaterów.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=5ZY2mRG5mzg[/media]KONIEC