Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2017, 19:32   #21
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Kwadrat

A kiedy Morfa nadciągnie
Zobaczysz noc w środku dnia
Czarne niebo zamiast gwiazd
Zobaczysz wszystko to samo co ja.

Stał na środku Kwadratu, pośrodku placu z pozamykanymi kramami. Drewniana skrzynia po owocach robiła mu za podest.

A ziemię zobaczysz,
Ziemia to nie będzie ziemia
Nie będzie cię nosić.

A ogień zobaczysz,
Ogień to nie będzie ogień
Nie będziesz w nim brodzić.

W białej, gługiej khondurze, podkreślonej jedynie sznurem związanym w talii, do którego przyczepiony miał handżar, o krótkim, wygiętym ostrzu i takiejże białej gutrze, spływającej z głowy na ramiona. Ręce rozpostarte miał szeroko. Ogorzałą twarz odwróconą w stronę słońca. Przymknięte oczy.

A wodę zobaczysz,
Woda to nie będzie woda
Nie będzie cię chłodzić.

A wiatr zobaczysz,
Wiatr to nie będzie wiatr
Nie będzie cię koić.

Słowa wypowiadał wyraźnie i donośnie a czarna, długa broda podskakiwała w miarę jak mówił. Wokół niego zaczął zbierać się już tłum zaciekawionych gapiów.

A kiedy Morfa nadciągnie
Zobaczysz obcą, własną twarz.
Jakie wielkie oczy ma strach
Zobaczysz wszystko to samo, co ja.

A wszystkie żywioły, wszystkie będą ci złorzeczyć
Lepiej byś przepadł bez wieści.

[na podstawie utworu Hey "Zobaczysz"]


Fernike Spiros

Boris machnął zniecierpliwiony ręką.

- Skutki uboczne nie mają żadnego znaczenia. W obecnej sytuacji nagła śmierć nie zrobi na nikim wrażenia i nie wzbudzi niczyjej podejrzliwości. Najważniejsze - uniósł do góry palec, - aby zdążył podjąć tą właściwą decyzję.

Nestor rodu Spiros upił ponownie łyka wina i zaczął przechadzać się po niewielkiej pracowni Havela z założonymi za plecy rękami.

- Kyrie... chciałbym ci coś dać pani. Coś, co chciałbym aby było dowodem zaufania, jakim cię właśnie obdarzyłem.

Sięgnął między bele materiału i wyjął stamtąd opasły, ciężki grimuar, oprawiony w skórę. Gdy tylko rzuciła na niego okiem po plecach przeszły jej ciarki. Dawne wspomnienie zelektryzowało jej ciało.

- Trochę mnie kosztowało zdobycie tego wolumenu. - Popatrzył na pomarszczoną skórę okładki. - Nie pytaj jak i kto. Sam również nie poskładałem wszystkich elementów układanki. Zdaje się jednak, że to miało dla złodziei jakąś wartość.

Na zdumione spojrzenie Fernike wzruszył ramionami.

- Musiałem wiedzieć z kim mam do czynienia, nim zwróciłem się do ciebie pani o pomoc.

Wręczył jej tomiszcze. Znajomy zapach skóry przypomniał jej ojca.

- Zaczęło się! - nagłe wejście handlarza tkaninami pozwoliło jej ukradkiem otrzeć łzy wzruszenia. - Z okna w salonie widać wszystko doskonale!

Brown

Wnętrze zapyziałej nory, w jednej z podlejszych kamienic Zaułka, którą Rączka kazał nazywać dumnie Magazina, zawsze przyprawiała Browna o gęsią skórkę. Tym bardziej teraz, gdy razem z wilgocią i pleśnią zza grubej zasłony prowadzącej do środka dobywał się przeraźliwy skowyt, przyprawiający o ciarki i ból zębów.

Zaduch i wrzask nabrały na sile gdy minęli klejącą się z brudu kotarę, co same w sobie było niemałym przeżyciem, W zagraconym pomieszczeniu, pełnym nieodzyskanych zastawów było ciasno, duszno i nieprzyjemnie.

- Co sprowadza?

Zza hebanowej komody wychyliła się najpierw kusza, w której łożu leżał spokojnie bełt wycelowany prosto w pierwszego idącego Salpingidisa, później okrągła twarz Rączki i jego szerokie ramiona.

- To ja, Rączka, Brown - burknął Agatone. - Opuść to nim komu oko wykłujesz.

- Widzę Brown, widzę... tylko zastanawiałem się...

Wrzask zagłuszył jego dalsze słowa nie pozwalając dowiedzieć się nad czym właśnie zastanawiał się właściciel przybytku.

- Tchórzliwy padalec - skomentował odkładając broń. - Wchodźcie.

***

Słyszał o dziwactwie Rączki. Mówił o nim cały Zaułek. Lecz po raz pierwszy było mu dane zobaczyć to na własne oczy.

Metalowa klamra, będąca integralną częścią podestu przytwierdzonego na sztywno do podłogi, obejmowała ciasno w nadgarstku rękę nieszczęśnika. Przekrwione oczy nerwowo przebiegały po przybyłych. Nie wiedział, czy spodziewać się od nich ratunku czy nowego zagrożenia. Po twarzy uwięzionego błądził obłęd i przerażenie.

Lichwiarz zauważył zainteresowanie i przysunął kaganek. Drgający płomień świecy oświetlił koszmarną scenerię. Klamra od wewnątrz nabijana była kolcami, które wbiły się w rękę mężczyzny sprawiając mu zapewne niewymowny ból. Lecz to co przyciągało wzrok Browna nie było szaleństwem na twarzy ofiary Rączki. Nie była nią krew spływająca niespiesznymi strużkami po drewnianym słupie znacząc nowymi ścieżkami zaschnięte, dawne już, rdzawe ślady. Wzrok mistrza podziemi skupiał się nad urządzeniem zainstalowanym nad unieruchomioną ręką.

- Niesamowite jak długo potrafi tlić się ogarek nadziei - wyszeptał prawie, podchwytując zaciekawione spojrzenia lichwiarz. - Mimo, że wie jaki będzie koniec... - przeczekał upiorne wycie szaleńca - odwleka to co nieuniknione. Ta jedna decyzja dzieli go od wolności i końca cierpienia.

Perfidia potrzasku była aż nadto oczywista. Schwytany cierpiał okropne męki. Wystarczyło jednak by zwolnił dźwignię a ciężkie ostrze osadzone w dwóch prowadnicach spadając w dół, uwolniłoby go od pułapki - odcinając rękę.

- Przyszedłeś w konkretnym celu? - Rączka zwrócił się bezpośrednio do Browna. - Możemy porozmawiać na zapleczu, z dala od tych wrzasków.

Decato.

Wzbudzały sensację swoją obecnością. Widziała to w nerwowym zachowaniu zamkowej straży, rzucanych po sobie ukradkowych spojrzeniach, sztywności ruchów. Wpuszczono ich, oczywiście. Nie wyobrażała sobie by mogło być inaczej, lecz nie uszło ich uwagi, że jeden ze strażników natychmiast opuścił posterunek przy głównym wejściu gdy tylko przekroczyły próg.

Część Zamku należąca do archigosa i zajmowana przez administrację nie różniła się architekturą od tej oddanej Diatrysom, lecz mimo tego miała zupełnie inny klimat. Ascetyczne, puste korytarze diatrysowego sanktuarium z sunącymi po nich zakonnikami, roztaczało aurę tajemniczości. Tutaj, wielkoformatowe obrazy przedstawiające sceny polowań na skrzywieńce czy martwa natura, zbroje czy biała broń zdobiąca ściany z mijanymi, śpieszącymi się w sobie tylko wiadomym celu urzędnikami, tworzyło atmosferę wielkości, doniosłości ale i pewnej nerwowości.

Mijani kanceliści stawali często w osłupieniu i mitygując się szybko znikali za pierwszymi drzwiami, starając się nie wchodzić Dekato w drogę. Nie miały wątpliwości, że wizyty Diatrysów w tym miejscu, jeśli w ogóle miały miejsce, pozostawały rzadkością.

Gdy jeden z gryzipiórków, zapatrzony w pismo, wręcz wpadł na nie, skorzystały z okazji i zaciągnęły języka.

- Ararararchigos - wydukał zaskoczony młodzieniec, z wypryskami na twarzy. - Pepepewnie siedzi w wieży.

Jak się dowiedziały, wieża Zamkowa służyła grododzierżcy za gabinet, gdzie zwykł najczęściej pracować, przyjmować delikwentów i wydawać rozkazy.

Postanowiły zatem dokładniej rozejrzeć się po samym Zamku nim zdecydują się porozmawiać z Parwizem. Wieść o tym, że jeden z Diatrysów szwenda się po korytarzach szybko obiegła zamkowych, lecz nie sprawiano im problemów. Miały tylko wrażenie, że są obserwowane, że ktoś przygląda im się ciągle z boku, że nie umknie niczyjej uwagi gdzie były i co robiły.

Gdy zamkowi zaczęli opuszczać biura i kancelarie, co niechybnie było znakiem, że minęła pora pracy i zbliżał się wieczór, zostało im już tylko kilka miejsc, których nie odwiedziły. Wieża zamkowa, w której urzędował archigos, pięć, z sześciu baszt (ostatnia znajdowała się w skrzydle Diatrysów) oraz zejścia do podziemi, które to ostatnie były zamknięte, jak je poinformowano, na głucho odkąd pamiętano i nawet nie wiedziano gdzie znajdują się klucze, otwierające masywne zasuwy. Wyglądało na to, że gdyby zdecydowały się na tą drogę, pozostanie jedynie wyjście siłowe, co po pierwsze - zajmie trochę czasu, po drugie - nie umknie niczyjej uwagi a z konsekwencji takich działań będą musiały się tłumaczyć. Niejakim uzasadnieniem mógł być silny strumień morfy przenikający przez nie, mimo dość solidnych wierzei. A może to była przyczyna, dla której to przejście zamknięto na głucho?

Plac Zamkowy

Sączyła mu jad do ucha szarymi wargami. Szeptała słodkim głosem truciznę.

- WSZYSCY ZAMKNĄĆ MORDY! - wrzasnął więc zaraz głosem niskim, wyuczonym i szmery ucichły.

Wyszła przed niego pół kroku.

- Za wyciągnięcie ręki po cudze, ręka ta zostanie odjęta.

Tłum zamruczał.

- Za brak posłuchu uszy, jako zbędne, dłutem zostaną przekłute.

Pomruk.

- Za to, że wola archigosowa jest im niemiła, wydaleni zostaną z miasta.

Wrzawa wzrosła na sile. Dla wszystkich było jasne, że opuszczenie murów równoznaczne jest ze śmiercią, lub co gorsza - ze skrzywieniem.

Zarzewie buntu zapłonęło w kilku miejscach jednocześnie. Czy podsycone czyimś słowem, czy samoistnie, dość że iskry padły na podatny grunt i w tempie iście ekspresowym objęły cały tłum. Gdy podniosły się krzyki: "archigos zdrajca! na pohybel! zmorfiały kutas! precz z Parwizem!", było już za późno.

- Szyć w tłum! - wykrzyczała Syntyche Nekri widząc co się święci, nim czerwień zalała jej oczy a wyjący tłum i wykrzykiwane polecenia stały się jedynie szumiącym tłem rwącej w głowie rzeki. Poczuła, że unosi się lekka, porwana przez tą falę i nim przestała czuć cokolwiek, zaklęła jeszcze w myślach dosadnie.

Fernike Spiros

Wróciła do domu na w pół przytomna, wyprowadzona przez braci Gutierez bocznymi uliczkami z matni, która się zrobiła na placu zamkowym. Oszołomiona obrotem sprawy dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że służka którą dzisiejszego ranka wysłała po zakupy stoi przed nią zalana łzami, tłumacząc się, że nie uczyniła sprawunków, że stragany zniknęły, że faktorie pozabijane dechami i że ojciec jej potrzebuje, biedny ojciec, czy kyrie jej wybaczy i pozwoli iść do ojca?
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że ciągle ściska w rękach, obejmując niczym małe dziecko grimuar należący niegdyś do Gerasima Sala. Jej ojca.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline