Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2017, 18:12   #116
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Wieczorną ciszę przerwał dodatkowy dźwięk - syrena strażacka. Wnet spomiędzy drzew wychynął oświetlony, czerwony wóz. Arja nie żartowała, kiedy zadeklarowała chęć jak najszybszego ratunku swojego chłopaka oraz jego znajomych.


Natalie jeszcze nie widziała tak sprawnie przeprowadzonej akcji ratunkowej. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn wyskoczyło na zewnątrz, po czym zaczęło ustawiać składaną, stalową drabinę. Kiedy upewnili się, że jest odpowiednio ułożona, jeden ze strażaków zszedł prędko na dół.
- Sytuacja stabilna - rzekł nieco nerwowym tonem.
- Mam nadzieję, że drabina również - odparł staruszek. - Proszę wchodzić - dodał, spoglądając na rudowłosą. Alice ruszyła w górę.

Khalid i Lotte byli już w połowie drogi na szczyt, mając za sobą najłagodniejszy fragment stoku. Stalowe szczeble zostały ułożone tak dogodnie, że bez większego ryzyka można było wejść na nie. Także z miejsca, gdzie znajdował się Irakijczyk. Tak też zrobił. Kontynuował wspinaczkę po drabinie, przy okazji podnosząc plecak z miejsca, w którym upuścił go podczas wcześniejszego, niefortunnego schodzenia.

Pierwszy na górze pojawił się Ismo. Na jego widok u blondwłosej, wysportowanej Arji włączył się instynkt macierzyński. Kobieta prędko zagarnęła go do środka wozu strażackiego. Jednak szybko okazało się, że nie wszyscy zmieszczą się w przedniej części pojazdu - przystosowanej do przewozu ludzi. Wnet doszło do przetasowania. Nie mieli wiele czasu i w nerwowej atmosferze chaotycznie podzielili się na dwie grupy. W jednej znajdował się kierowca pojazdu, Arja, Natalie i Aatu, a w drugiej Ismo pod opieką Alice, Lotte z Sharifem, Fluks, chłopak Arji oraz drugi strażak. Trzeci wszedł do tylnej części wozu, by w razie potrzeby odkręcić zawór wody. Już mieli odjeżdżać, kiedy Natalie spostrzegła staruszka, który po wspięciu się na skarpę ruszył do swojego quada, chwilę szperał w nim, po czym wrócił do wozu z ciężarem pod pachą.

- Już myślałam, że chce pan odjechać swoim pojazdem - rzuciła Arja. Miała silny akcent kobiety z prowincji. - Mamy mało czasu, po co wracał się pan? - zapytała bez ogródek.
Staruszek poczerwieniał i wymamrotał coś o lekarstwach. Strażaczka wskazała mu miejsce w środkowej części wozu, w której znajdowała się większość pasażerów. Kiedy mężczyzna do nich dołączył, Sharif ujrzał, że ma pod pachą sweter zwinięty w kulkę. Rzecz jasna w zawiniątku musiała mieścić się ta rzecz, której odkrycia mężczyzna obawiał się w drodze na plażę. Lecz o co mogło chodzić? Staruszek roztaczał ciężką aurę tajemnicy, choć jej rozwiązanie zapewne było rozczarowujące.

Wreszcie ruszyli.
Zostawili za sobą przeklętą toń Jeziora Bodom.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=FYH8DsU2WCk[/media]

Alice Harper


Fluks prawie przewrócił Alice na podłogę wozu strażackiego. Ich rozłąka trwała krótko, jednak wystarczyła, by psiak stęsknił się. Wysunął język i zaczął lizać policzek kobiety. Zdołał odwrócić jej uwagę na ten krótki moment, w którym Sharif ustawił Lotte na podłodze i obwiązał ją pasami podanymi przez strażaka.

W środkowej części wozu nie było żadnych siedzeń i wszyscy musieli poradzić sobie bez udogodnień typowych dla pociągów, czy autobusów. Ismo przykucnął obok Lotte i wpatrywał się w nią wnikliwie.
- Widzę… kolory - rzekł niepewnie. - Tutaj czerwony - wskazał podstawę kręgosłupa. - Pomarańczowy, żółty - wskazał poniżej i następnie powyżej zakrytego przez ubrania pępka. - Zielony - pokiwał na klatkę piersiową. - Niebieski, fiolet - przesunął palec po szyi, a potem czole. - A nad głową taki jaśniejszy fiolet - dodał. - Ale te kolory… złożone są ze splątanych nici. Jakby spaghetti, albo kłębek włóczki… nie podoba mi się to. Są zaplątane - dodał. - Wilk je zaplątał! - przesunął wzrok z powrotem na Alice. - Może uda nam się je odplątać? Gdzieś tu musi być końcówka, za którą wystarczy pociągnąć - zmarszczył czoło, pochylając się nad Lotte jak nad układanką. - Widzi pani?

O dziwo… Harper rzeczywiście dostrzegała opisywane barwy! Drobne iskierki kolorów gdzieś na skraju percepcji. Na dodatek ich lokalizacja i odcienie odpowiadały umiejscowieniu czakr, o których kiedyś czytała. Ale jak możliwe, że dostrzegała ten fenomen?

Czyżby jej moc Parapersonum zaczęła działać? Zaczęła upodabniać się i przyjmować moc istoty o najwyższym PWF w okolicy?
Isma?
Czy to on mógł być owym szamanem, o którym mówiono na wprowadzeniu do misji? Jednak nie miał na nazwisko Aalto. A przynajmniej nie tak przedstawiła się jego matka. Nagle Alice poczuła, że głowa ją rozbolała. Musiała na chwilę przeprosić chłopca, który prawie nie zwracał na nią uwagi, wciąż zafascynowany Lotte. Harper odwróciła się do okna i lekko uchyliła je, aby wpuścić nieco świeżego powietrza.

Przez szybką jazdę drzewa zlewały się z sobą. Kierowca chciał jak najszybciej uciec od pożaru, który wnet rozprzestrzeniał się po lesie. Harper widziała pomiędzy drzewami iskierki, potem przebłyski, następnie płomienie… znajdowały się coraz bliżej i bliżej. Wnet w rześkie leśne powietrze wmieszała się woń spalenizny. Alice spostrzegła prawdziwe zwierzęta uciekające w popłochu - dwa jelenie, kilka myszy, białego królika, samotnego wilka… a jak zmrużyła oczy, to mogła przysiąc, że dostrzega także te utkane z efemery.

Wystarczyły dwie sekundy, by wjechali w drogę prowadzącą wśród drzew płonących żywoczerwonym płomieniem. Przeraźliwy żar zaczął smagać ją po twarzy. Już miała zamknąć okno, żeby nie wpuszczać dymu do środka, kiedy ujrzała coś… przeraźliwego.

Serce prawie stanęło jej w piersi.
Zwróciła wzrok na chłopca.
Niczego nieświadomy pochylał się nad Lotte, próbując ją uleczyć.

Jeszcze nie wiedział, że jego życie miało już nigdy nie być takie samo.

Natalie Douglas


Natalie jechała z przodu wraz z Arją, Aatu oraz strażakiem-kierowcą, który nie przedstawił się. W milczeniu wpatrywał się w drogę, próbując jak najbezpieczniej wyprowadzić ich z lasu okalającego Jezioro Bodom.
- Może poproście o rozkręcenie zaworu? - zaproponował Aatu. - Na wypadek, gdybyśmy wjechali w ogień…
- Niestety, to wóz starej generacji - odparła Arja. - Pokręcisz za kołowrotek i działko wodne samo zacznie działać. Jak na razie nie ma potrzeby. Tylko stracilibyśmy amunicję.
- Wóz starej generacji? - powtórzyła Natalie.
Blondwłosa piękność zwróciła na nią wzrok i pokiwała.
- Nawet jeśli kobieta zostanie kapitanem oddziału… i tak może zapomnieć o najlepszym sprzęcie - odparła, krzywiąc się. - Możemy żyć w dwudziestym pierwszym wieku, nie znaczy to jednak, że wszystkie mizoginistyczne dupki podejmujące decyzje pospadały ze stołków. Wciąż ciężko o sprawiedliwość i równość, co nie?

Myśli Douglas automatycznie powędrowały w kierunku Shumli - organizacji, w której pracowała jako magister archeologii. Czy była tam traktowana inaczej z powodu płci, podobnie jak Arja? A w IBPI? Zastanawiała się przez chwilę, aż nagle wjechali na skrzyżowanie i…

...znaleźli się w środku inferna.

Hamulce zapiszczały przeraźliwie.
Strażak spróbował zatrzymać wóz i wyjechać z oka piekła.



Alice Harper


Dojechali na skrzyżowanie pośród którego szalał ogień. Alice ujrzała samochód osobowy jadący prostopadłą drogą. Czerwone audi uciekające od płomieni. Czy jej wzrok wyostrzył się i dlatego ujrzała, kto siedział za kierownicą? A może to przez to, że płonące drzewa dawały tak dużo światła, rozrzedzając noc? To nie miało znaczenia. Liczył się rezultat.

Rozpoznała Irmę Pajari.
Matkę Isma.

Harper zastygła. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Niemy krzyk zamarł w gardle. Kobieta jechała bardzo szybko, jednakże… nie mogła prześcignąć zwalającego się, masywnego dębu płonącego jasnym płomieniem.

Wtem wóz strażacki zatrzymał się nagle i wszyscy zwalili się z nóg.
Alice utraciła z oczu samochód.
Co stało się z matką chłopca?!

Niestety… kiedy wóz zaczął wycofywać się, a ona podeszła z powrotem do okna, nie była w stanie dostrzec czerwonego audi w całej okazałości. Ujrzała jednak zwalony dąb, który przygniótł przednią maskę samochodu.

Jeżeli Irma Pajari jeszcze żyła, to niedługo i tak miała umrzeć pośród szalejących płomieni.
Natomiast Harper nie miała żadnego wpływu na wóz strażacki, którego kierowca zdążył w międzyczasie znaleźć inną drogę ucieczki.

Harper zwróciła wzrok na chłopca pochylonego nad Lotte. Na jego twarzy widniała wyjątkowa zaciętość, jak u profesora akademickiego zajętego rozwiązywaniem szczególnie trudnego zagadnienia. Jedną ręką wodził nad grdyką Visser - czakrą Wiśuddha. Drugą głaskał po głowie Fluksa. Co prawda niedawno pies był myty, jednak po ostatnich przygodach sierść znów zdawała się brudna. Ismo zdawał się nie zauważać, lub nie przejmować tym.

Jak miała mu powiedzieć, że jego matka nie żyje?
Lub właśnie umiera, unieruchomiona przez zwalone drzewo?
Czy w ogóle powinna poruszać ten temat?
Jak tak, to kiedy? Od razu? Poczekać na lepszy moment?

Ismo podniósł głowę, spoglądając na Alice. Na jego twarzy wykwitł spokojny, niepewny uśmiech dziecka, które wierzyło, że wszystko dobrze się układa.

I zapewne też dobrze skończy.

Sharif Khalid


- Jestem Hannes - tak przedstawił się jeden z mężczyzn, którzy wcześniej stali na skarpie wraz z Natalie. - Nieźli z was szczęściarze, że macie taką kumpelę - dodał. - Zagadała do Aatu, to ten łysol. Poprosiła, żeby pojechać nad jezioro. Chłopak wcześniej miał zamiar pojechać do apteki po leki dla swojej dziewczyny, szalona z niej laska, ale postanowił spełnić prośbę tej ślicznotki. To dobra przyjaciółka, powinieneś ją cenić. Zapewne nie opuścilibyście tej plaży gdyby nie ona. Posłuchaj teraz moich słów, kolego - Hannes zdawał się pijany. Sharif był przekonany, że widział go na imprezie u Irene, co wyjaśniało stan rzeczy. - Posłuchaj moich słów - powtórzył. - Dziewięć na dziesięć przyjaciół to kurwy, które tylko czekają, żeby cię zdradzić. Dzisiaj piją z tobą wódkę, a jutro kręcą nożem w twym brzuchu. Egoizm i diabeł, właśnie tak. To, co ich napędza. Ale raz na jakiś czas zdarzy się taka osoba, która wyratuje cię z płonącego pożaru - Hannes rzekł, spoglądając przez okno na las w pożodze. - Nie waż się jej nigdy zranić, kolego.


Jeżeli Sharif zamierzał coś odpowiedzieć, to niestety nie zdołał. Wóz wjechał na skrzyżowanie, na którym wybuchła feeria szkarłatnych barw. Zatrzymali się gwałtownie. Khalid spojrzał na Alice przyklejoną wcześniej do szyby; ona również zwaliła się z nóg. Irakijczyk poczuł, że brakuje mu powietrza, kiedy staruszek wbił się w niego ostrym żebrem.
- Przepraszam - pisnął. Z powodu impaktu wypuścił zawiniątko, które wcześniej pieczołowicie ukrywał pod pachą. Potoczyło się po podłodze. Spomiędzy materiału swetra wysunął się znajomy kształt pistoletu. Mężczyzna przesunął spojrzenie z powrotem na Khalida, kiedy wóz zaczął jechać inną drogą i sytuacja zdawała się na powrót stabilna… przynajmniej na razie.
- Ja… ja… chyba powinienem przyznać się - rzekł, spoglądając niepewnie. - Panie policjancie… to prawda, że nie mam pozwolenia na broń, jednakże… mam powód z młodości, aby bać się… - mówił szybko i niespokojnie. - Aby czuć panikę, kiedy nie jest się uzbrojonym. Od tego czasu… od tego czasu zawsze mam przy sobie pistolet, aby… aby przynajmniej tym razem uratować to, co jest dla mnie ważne… proszę tego nigdzie nie odnotowywać w raportach - rzekł ze szczególnym urokiem starego człowieka.

Staruszek prawie że płakał, lecz jego emocje zdawały się poniekąd zrozumiałe. Do tej pory zapewne prowadził spokojne życie, kiedy nagle został zaczepiony w drodze na pole golfowe. Od tego czasu zdążył schodzić z klifu z apteczką w dłoni, badać nieprzytomne kobiety, wspinać się po metalowych drabinach, uciekać do wozu strażackiego, jechać pośród szalejącego pożaru… a na dodatek niedaleko i nie tak dawno minęli się z jego żoną, o której dobrobyt starzec na pewno również troszczył się. Zapewne to ją chciał bronić swoich niewielkim pistoletem.

Wnet wóz strażacki zatrzymał się drugi raz.
Do środka ktoś wszedł.
Bodźce bombardowały Sharifa.

Natalie Douglas


- Och, kurwa! - Aatu śmiał się w szoku. - To jest życie!
Strażak za kierownicą nie wydawał się podzielać jego radości. Ledwo co uniknęli śmierci na ognistym skrzyżowaniu. Wnet koła trafiły na wertepy i zatrzęsło wozem, w wyniku czego włączyło się radio. Zabrzmiało Highway to Hell zespołu AC/DC. Mężczyzna z furią wyłączył odbiornik.

Arja również wyglądała na wyprowadzoną z równowagi... lecz wciąż zdawała się odważna i poukładana. IBPI potrzebowało takich ludzi. Może należało zgłosić ją po tym wszystkim na Kandydata?
- Wszystko w porządku? - zapytała z uczuciem. Pochylona nad Natalie pachniała granatem, ambrą, piżmem, śliwą, lotosem… Krótko mówiąc: drogą perfumą. Niesamowite, ale w tych okolicznościach zmysły Douglas wciąż informowały o takich nieistotnych szczegółach. - Obiecuję, że wyjedziemy stąd w jednym kawałku - Arja przyrzekła. W jej oczach tliły się iskierki odwagi oraz pewności siebie.
- Technicznie... - zaczął Aatu. - Spaleni ludzie po śmierci pozostają w jednym kawałku… - przerwał mu ostry wzrok strażaczki. - Ale nie sądzę, że to miałaś na myśli - zakończył.

- Proszę… uciszcie się! Prowadzę, do cholery! - wreszcie krzyknął kierowca. Nie miał łatwej pracy, nawigując wśród pożogi. - Kurwa! - krzyknął, kiedy na drogę wybiegła obca osoba.

Wóz strażacki już drugi raz ostro zatrzymał się, zwalając wszystkich z nóg.

Sharif Khalid


Pojazd znów nagle zatrzymał się. Tym razem to nie pożar zagrodził drogę, lecz kobieta. Niekoniecznie mniej niebezpieczna.

Jedynie przez moment rozmawiała z kierowcą, by zwalić się do środkowej części wozu.

Była młoda, niska i szczupła - wręcz wyniszczona. Przeraźliwie blada skóra ciasno opinała kości, a ciemne, postrzępione włosy sterczały na wszystkie strony. Jej oczy otaczała gruba warstwa czarnej kredki. Bezceremonialnie weszła do środka, jak gdyby wóz strażacki był jej własnością. Trzymała pod pachą laptopa. Omiotła spojrzeniem otoczenie, jak gdyby nikt i nic w środku nie liczyło się… jednak jej wzrok zawiesił się dłużej na Lotte. To nie zaskakiwało - Visser była jedyną nieprzytomną osobą w otoczeniu. Mogła przyciągać spojrzenia.

- Jestem Feleena - nieznajoma przedstawiła się chrapliwym głosem. Unikała kontaktu wzrokowego, bez wątpienia czując się niekomfortowo w otoczeniu tak dużej ilości nieznanych ludzi. - Nie przeszkadzajcie mi - dodała, po czym jak gdyby nigdy nic ruszyła do samego kąta pomieszczenia, wymijając Sharifa. Była ubrana w szerokie spodnie moro i czarną koszulkę na ramiączkach. Wydawała się uciekać od czegoś… na przykład od szalejącego wokół pożaru... ale bez wątpienia chodziło o coś więcej.


Nie tracąc ani sekundy otworzyła komputer, a błękitna łuna oświetliła jej bladą twarz. Rzuciła wzrokiem na komórkę, po czym znów spojrzała na laptop i przystąpiła do pracy.

Irakijczyk jeszcze nie widział, aby ktoś pisał tak szybko. Klawisze stukały z prędkością karabinu maszynowego. Zawartość ekranu w całości pochłaniała Feleenę. Wydawała znajdować się zupełnie gdzieś indziej, we własnym świecie. Jak gdyby Sharif, Alice, Ismo, Hannes, staruszek i wszyscy inni nie istnieli. Khalid spostrzegł, że nieznajoma krwawi z ramienia obwiązanego podartym materiałem, lecz i tego zdawała się nie zauważać. Jedynie jej laptop liczył się. A także stukanie po klawiszach z morderczą prędkością.

Wnet wóz strażacki skręcił ostro na zakręcie i trzeci raz wszyscy zwalili się z nóg - oprócz Feleeny, której pozycja w kącie zapewniała osłonę. Wnet jednak wzrok Khalida przesunął się na Lotte. Była obwiązana pasami, jednak zaczynały obluzowywać się po kolejnym nagłym zrywie. W rezultacie prawie wypadła na środek pojazdu, lecz Hannes zdążył ją w ostatnim momencie przytrzymać.
- Visser - syknęła Feleena, którą zdarzenie zdołało zdekoncentrować. Lecz po chwili kontynuowała wpisywanie ciągu tekstu, ponownie przestając zwracać uwagi na otoczenie.

Spojrzenie Alice i Sharifa spotkało się.

Skąd nieznajoma znała prawdziwe nazwisko Lotte?!
Kim tak naprawdę była?!



Natalie Douglas


- Dobrze, że uratowaliśmy tę biedaczkę - rzekła Arja po tym, gdy czupiradło wypadło na ich drogę. Strażaczka przekierowała nieznajomą do środkowego odcinka wozu. Na przedzie nie było już miejsca. - Bez wątpienia spaliłaby się w tym lesie.
- Feleena - kierowca przywołał imię z pamięci.
- Świat się kończy - Aatu uśmiechnął się, obracając do pozostałych. W jego oczach błyszczały ognie palącego się lasu. - Szkoda, że nie ma tu Irene. Byłaby w swoim żywiole - dodał z tęsknotą.
- Oby ten żywioł nie pochłonął ją w Oittaa - Arja zdawała się bardziej przyziemna. - Jeszcze nigdy nie widziałam takiego pożaru - rzekła, rozglądając się dookoła. - Ten słup ognia - wyciągnęła rękę z palcem wskazującym fenomen. Drugą dłoń oparła o szybę. - To… może… może wybuchło złoże ropy? - zapytała niepewnie, szukając wytłumaczenia.

Aatu wybuchnął śmiechem.
- Świat się kończy - powtórzył, obracając głowę na Natalie. Douglas doszła do wniosku, że mężczyzna naprawdę w to wierzy. Niektórzy zapewne panikowaliby, płakali i krzyczeli… on jednak tylko wydawał się zadowolony, że wszystko zniknie wśród prochu.

- Jesteśmy na Puotismäentie - kierowca przekazał nazwę ulicy. - Jedziemy do Espoo?
- Pewnie! - krzyknęła Arja. - Sami nie poradzimy sobie z…
- Co?! - Aatu obrócił się do blondynki. - Kurwa, chcesz opuścić Oittaa? - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Przecież… tam jest moja dziewczyna… i moi znajomi… i wszyscy…
- Aatu, do cholery, przecież jeden wóz nie ugasi tego pożaru! Nawet nie wiemy, co go wywołało, to przecież… to nie jest normalne!
- Chcesz ich wszystkich opuścić! - Aatu zaczął wymachiwać rękami. - Irene… Przecież tam jest Irene!
- Do cholery, posłuchaj mnie! - Arja kontynowała. - Tylko siebie narazimy, jeżeli tam wrócimy.
- Łatwo ci mówić, bo Hannes jest z tyłu. Cały i bezpieczny - mężczyzna zagryzł wargę. - Natomiast Irene… ona została… - łzy podeszły mu do oczy. - Jeżeli ona…
- Jestem pewna, że…
- Arja, błagam cię - Aatu splótł ręce jak do modlitwy. - Przecież jesteś strażaczką. Jeżeli ona… jeżeli coś jej się stanie… choć my mogliśmy wrócić… nigdy nie wybaczę sobie. Ani tobie. Ani nikomu. Ona jest dla mnie… ona jest dla mnie wszystkim - rzekł. - Jeżeli zginie… już zawsze… już zawsze będę tylko… sam. Sam - powtórzył. - Zawracaj. Arja. Mówię poważnie... błagam...
- Aatu, rozumiem cię, przysięgam! Jednakże ledwo co ominęliśmy śmierć, nie mamy środków do walki z tym piekłem i wracając… twoje poświęcenie nie uratuje nikogo, a na pewno…
- Skąd to możesz wiedzieć?! Arja, na litość boską! Jeżeli masz choć trochę… choć trochę ludzkich uczuć - Aatu z coraz większą trudnością wymawiał kolejne słowa.
- Posłuchaj mnie... - strażaczka znów zaczynała.

Natalie musiała opowiedzieć się po którejś ze stron.
Albo powrócą do Oittaa i detektywi będą mogli odebrać wszystko, co zostawili w domku.
Albo też ruszą bezpieczną drogą do Espoo i zostawią wszystko za sobą.
 
Ombrose jest offline