Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2017, 00:25   #103
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
"Walka przeciw prawym ludziom zatruwa serce i niszczy duszę"
- bezimienny misjonarz


Obecność Volgitów u boku przywódczyni partyzantów wiele wyjaśniał Matuzalemowi, a może nie tyle wyjaśniał co dawał do myślenia. Słyszał co nie co o Błogosławionym Haxtesie - inkwizycyjnym silnorękim, który pod koniec swojej służby zwrócił się na bardziej duchowe tory. Przed tym jak zabito go na Maccabeus Quintus wiele dokonał, w tym zapoczątkowując przemiany społeczne w Kopcu Volg z którego pochodził.
Volg był zawsze dobrym miejscem do wyłapywania akolitów. Ba. Sam Matuzalem miał w swoich drużynach duet volgickich braci - Jefrey'a 342 oraz Jefrey'a 343. Pierwszy był mistrzem papierkowej roboty, byłym komornikiem i Adeptem Administratum potrafiącym nie tylko produkować niezwykle zawiłe pisma, ale i je rozszyfrowywać. Jego brat natomiast był windykatorem w Administratum. Ogólnie ten duet był doskonałym przedstawieniem synergii bezczelnego matactwa z brutalną siłą.

Ale pozostawało pytanie: Skąd zbuntowana misjonarka wzięła taką grupę?

Dla Matuzalema wyjaśnienie było dość proste i głęboce go zastanawiało nad całą akcją, ale wolał się tym podzielić z resztą później.

Bardziej tajemnicza wydawała się jednak postawa samej Eguzkine. Ktoś kto jest w stanie zapanować nad volgitami i partyzantami powinien mieć więcej pewności siebie. Czy na pewno chodziło o reputację Brutali? A może o coś innego?
Z drugiej strony zimna obojętność i milczenie potrafiły wyprowadzić z równowagi "przeciętnych śmiertelników. To prawda którą poznaje szybko każdy Przesłuchujący.


Pilna obserwacja partyzantów została jednak przerwana. Światła laserów rozświetliły dżunglę. Posypały się granaty dymne i wszystko zasnuł szary obłok. Partyzanci poniekąd zaczęli panikować, jednak dla Jaguarów… kolejny dzień w pracy. Priorytetem było zabezpieczenie współpracy z partyzantami, a póki co ta sypała się w gruzach. Cotant już zniknął w dymie. Po chwili zrobił to także Matuzalem.

Stary pobiegł w kierunku Ezukine i osłaniających ją Volgitów, którzy skoczyli pod osłonę pachydermy. Biegł pochylony, ufając że namaszczony camo-płaszcz i błogosławiony splot jego kombinezonu skutecznie zamaskują go przed wszelką optyką przebijającą zasłonę dymną. W międzyczasie spróbował przywołać sobie z pamięci rozmowy z Jefrey’ami odnośnie bitewnego kantyku wykorzystywanego przez Volgitów…

Gangerzy wraz z Cecilią Eguzkine i Pauliną Legrand stłoczyli się za opancerzonym wozem. Jeden z ochroniarzy chwycił za właz boczny, aby go otworzyć


Coś ciężkiego walnęło o blachę obok przywódczyń rebelii. Dopiero po chwili zauważyły, że pośród falującego między nimi powietrza widać stały kształt wydłużonej czaszki. Ochroniarze też to zauważyli, jednak Asasyn szybko podniósł owinięty w camo-taśmy karabin celując nim w Volgitów. W drugiej ręce pojawiła się złocista, przepięknie wygrawerowana hand-kanona, której lufa została wycelowana prosto w twarz Eguzkine.

- Dobijamy targu i puszczamy w niepamięć przypadkowe postrzały, czy chcecie Sążnisty Wpierdol? - wychrypiał Matuzalem zwracając oblicze w kierunku Eguzkine

Legrand bez słowa ze wściekłym wyrazem twarzy dobyła noża i już kierowała ostrze, na jakby się zdawało, nie patrzącego w jej stronę asasyna. Jednak lufa karabinku natychmiast została zwrócona w stronę jej twarzy.

- Bez numerów grandesso albo zaraz będziesz mieć nieodpłatnie tego kindybała w gardle! - warknął astropata, nie odwracając się.


Paru volgitów zaśmiało się niedobrym śmiechem słysząc określenia ze swojej gwary. Eguzkine patrzyła to na lufę handkanony to na niezbyt widocznego Brutala, który bez większych problemów minął jej ochroniarzy i teraz bez cienia wahania czy strachu trzymał ją w szachu.

- Długo mam czekać, na Imperatora? - ponaglił ją stary asasyn.


- A Błogosławiony Hax rzekł wtedy: “Chuje muje dzikie wąże!” i rozsmarował salwą ze strzelby wiarołomnego człeka, który śmiał lżyć na ludzi z Volgu!

Jedną z rzeczy za które Matuzalem lubił Volgitów było to że byli prostymi ludźmi o prostych umysłach. Takich najłatwiej było napełnić wiarą. A proste przemowy trafiały do nich łatwo. A im bardziej prymitywne tym wywoływały większy entuzjazm.

Takie też wymyślone na poczekaniu hasła, krotochwile i zmyślone cytaty rzucał w eter w ramach swojego bitewnego kazania przerywanego seriami z Fangmoutha lub pojedynczymi, śmiercionośnymi wystrzałami z Night Raptora.

- I Imperator widział… że to było dobre!

Eguzkine wykazała się rozsądkiem i przywołała swoich ludzi do porządku. Kazała skupić się na “latarkach” i zostawić Brutal Deluxe w spokoju. Dla Matuzalema był to kolejny “dobry ruch” choć czy na pewno? Fakt że wróg wiedział gdzie uderzyć oznaczał, że EP musiało mieć infiltratora gdzieś w otoczeniu Eguzkine. No, ale przynajmniej dzięki słuchowi Cotanta, wiedzieli, że wioska w której był ich cel była pod opieką EP… i że jutro nastąpi tam uderzenie sił rządowych. Będzie trzeba się spieszyć.

Pytanie czy sekwencja udanych ruchów w tej planetarnej partii szachów będzie dość długa i skuteczna, aby zapędzić przeciwnika pod ścianę?
Póki co szło dobrze. Ofensywa medialna była poważny ciosem. Wszelkie ich działania pod przykrywką, które ostatecznie były liczone na konto Istvów też były celne.

Umysł Matuzalema w ogniu walki często błądził po doczesnych problemach, traktując wojnę jako coś naturalnego… coś normalnego. Jak nawyk i odruch. Pozwalało to nawet w środku strzelaniny zastanowić się nad kluczowymi kwestiami.

Na przykład czy ataki na nich były konkretną ofensywą… czy tylko zasłoną dymną dla innych działań?
 
Stalowy jest offline