Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2017, 05:03   #101
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 15 - Różnice i podziały

Miejsce: zach obrzeża krateru Max; przesieka w dżungli; 1450 m do CH Black 2
Czas: dzień 1; g 33:20; 100 + 60 min do CH Black 2




Black 4, 5 i 0 stali na głównej drodze przy wyjeździe przesieki wskazanej nie tak dawno przez Karla. Black 6 podobnie nadal siedział na swoim miejscu wewnątrz zaparkowanego “Pussy Wagon”. Pozostali członkowie grupy Black którzy ruszyli drogą pieszo zdążyli się oddalić i zniknąć za pierwszym zakrętem choć Obroże na swoich mapach nadal wyświetlały ich pozycje tak samo jak tamtym tą grupkę Parchów przy unieruchomionym busie i można było z nimi rozmawiać przez komunikatory. Na piechotę taki kawałek maszerowaliby do klubu gdzieś z kwadrans.


W międzyczasie można by spokojnie spalić papierosa. Z bliska pobliźniona blondynka mogła obejrzeć na spokojnie wypaloną w masce dziurę. Wyglądało dość nieciekawie. Kwas wciąż był aktywny i sycząc odparowywał powoli kolejne elementy karoserii ale i silnika. Nie było wiadomo kiedy straci swoją moc. Ale jeśli potrwa trochę dłużej to w końcu przeżre coś na tyle istotnego by spowolnić lub zatrzymać na stałe żółtą, postrzelaną i zachlapaną błotem i dżunglą maszynę. Jeśli zaś potrwa krócej to i tak była szansa, że coś uszkodzi. Dobrze było postawić go na warsztat albo chociaż pozwolić zakręcić się komuś kto chociaż w warunkach polowych coś zreperuje by zabezpieczyć stan maszyny i utrzymać ją w stanie jezdnym.


Grupka czarnych Parchów pod przewodem Black 8 szła nadal główną ulicą. We cztery osoby z czego trójka z Obrożami zauważyli wyjeżdzającą z parkingu klubowego na drogę policyjną “pandę”. Średniej wielkości maszyna była zdecydowanie za mała na nich wszystkich, zwłaszcza na operatoa ciężkiego pancerza wspomaganego w zespole.





Rozpędzona maszyna pokonała odległość znacznie szybciej niż piesi realnie skrócili odcinek do klubu. Gdy rozpędzona “panda” zahamowała przed nimi okazało się, że za kierownicą siedzi Johan na miejscu pasażera Elenio. - Cześć! Pakujcie się! - krzyknął do nich Latynos wskazując na tylną kanapę za sobą.


- Pakujcie się dziewczyny. Ja sobie poradzę troszkę inaczej. - Ortega poparł pomysł Elenio i dał znać, by dwie kobiety w pancerzach i jedna bez zajęły miejsce. Sam zaś mimo zaskoczenia i alarmujących krzyków dwójki mundurowych zdemolował rufę poszatkowanego odłamkami pojazdu robiąc sobie miejsce. Siąść nie mógł tak dosłownie ale chyba zamierzał się po prostu trzymać samego samochodu co na krótki i prosty odcinek jaki mieli do pokonania powinno sie udać. Wnętrze zaś kanapy pełne było czegoś obrzydliwego co na pewno w większości było ludzką krwią i podobnymi szczątkami. Właściwie to całe wnętrze było zachlapane jakby ktoś tu dokonał żywota kończąc paskudną i straszną śmiercią.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; klub Haven - Hell; 1750 m do CH Brown 3
Czas: dzień 1; g 33:20; 85 + 60 min do CH Brown 3



Brown 0 siedziała pochłonięta analizą danych. Na takie badania miała i tak skrajnie mało czasu. Jednak w końcu zawyżała wszelkie ludzkie średnie pod względem wyłapywania z chaosu danych różnych prawidłowości lub ich zaburzeń. Teraz też dostrzegła, że którekolwiek z podstawionych wcześniej danych różnych języków były podstawione pod te kreski i rowki wyryte na skale to jednak jakaś regularność się pojawiała. Nadal nie miała pewności po tak pobieżnym badaniu bo nawet tak długi ciąg znaków mógł mimo wszystko statystycznie być zbiorem przypadkowych, nic sensownego nie znaczących danych. Ale jednak jakaś regularność się pojawiała. Niektóre znaki i symbole się powtarzały. Wstępne sito przez swoje oko i naręczny komputer ta skała jako nośnik jakichś danych przeszła pozytywnie. Szanse, że to jednak jest jakiś język i zapis znacznie wzrosły. Gdyby było to tak jak przedstawiał to doktor Jensen konsekwencje były niewyobrażalne. Bowiem miałaby na stole obok siebie artefakt wytworzony przez obcą cywilizację w czasach gdy wszechświat jaki znali był tak młody, że dopiero zbierał się na wytworzenie galaktyk, gwiazd i dziwów kosmosu jakie znali obecnie. Dotąd zaś ludzkość nie natknęła się na żaden, niepodważalny dowód na istnienie obcych cywilizacji jeśli nie liczyć tych cholernych xenos jakie mieli nawet po sąsiedzku a o których poza tym, że są nie było wiadomo zbyt wiele skąd i ciężko ich było uznać za cywilizację porównywalną z ludzkim rozumieniem tego terminu.


- Mam go! - w komunikatorze rozległ się triumfujący głos Johana obwieszczając, że pierwszy z nich wszystkich uporał się ze swoim zadaniem.


- Dobra to zasuwajcie po Asbiel. Idzie drogą od centrum. - Karl zadyrygował od razu kolejny ruch chłopakom pracującym na zewnątrz budynku.


- Też mam! - krzyknął wesoło Elenio oznajmiając, że wygrał z Karlem wyścig na nawiązanie łączności ze sztabem. - Hej, hej, hej, tu wasz wspaniały i wytęskniony DJ The Best Elenio Forever! - zakrzyknął wesoło pewnie już do “odkorkowanego” radia.


- Elenio?! - przez skrzeczący głośnik eteru doszła zdziwiona odpowiedź męskiego głosu.


- A jak! Co Sven, przyznaj się oczka już za mną wypłakałeś nie? - Elenio pałał widoczną dumą słysząc zdziwienie w głosie kumpla. Doszedł ich też śmiech marine i odgłos zapalanego silnika.


- Elenio! - Sven krzyknął jakoś mało ucieszonym głosem ale brzmiało jakby urwał. Głos miał na tyle przejęty i alarmujący, że odgłosy śmiechów i żartów obydwu mundurowych ucichły tylko odgłos mechanizmów ruszającego pojazdu dalej dało się usłyszeć. - Dobrze cię usłyszeć. Wszystko w porządku? - zapytał drugi gliniarz jakoś nienaturalnie spokojnym głosem kontrastującym z wcześniejszym nacechowanym alarmowym brzmieniem głosem. Karl posłał Vinogradovej zdziwione i zaniepokojone spojrzenie.


- Jasne Sven, wszystko w porządku. Postawiliśmy łączność na nogi w klubie i gościmy się w sterówce ochrony. - do rozmowy wtrącił się Johan też brzmiąc nagle podejrzanie spokojnie.


- To świetnie, chłopaki, to w takim razie tak trzymajcie i ja się na razie rozłączam. - Sven szybko zakończył rozmowę i dał się słyszeć trzask przerwanego połączenia. Karl rozłożył obydwa ramiona w geście bezradności krzywiąc się przy tym w pasującym do tego geście.



Miejsce: zach obrzeża krateru Max; kino Halo; 480 m do CH Green 4
Czas: dzień 1; g 33:20; 100 + 60 min do CH Green 4




Green




Green 4 odnalazł cel. Multikino. Nadal w większości zachowane jak przybytek tej nieśmiertelnej rozrywki wyglądać powinien. Z wciąż wyświetlanymi holoplakatami z aktualnego ostatnio repertuaru. W sporej cześci przynajmniej. Jeśli podobnie prezentowała się sprawa ze światłem w środku to pewnie było gdzieś pół na pół. Jego cel był na samej górze, na dachu. Nie miał dokładnie pojęcia co to właściwie jest ale wyglądało kapsułę ratunkową z jakiegoś zestrzelonago latacza. Miał do niej dotrzeć i ją zniszczyć bez względu na wszystko co natrafi po drodze czy na miejscu. Po to pobrał plastik z ostatniego Checkpoint.


Sprawa wedle planu wyglądała na całkiem prostą. Odnaleźć kino, dostać się na dach, wysadzić co trzeba i dostać się do kolejnego Checkpoint który był całkiem blisko bo zaledwie jakieś 500 m. Diabeł oczywiście tkwił w szczegółach. Po pierwsze większość czasu na ten etap już zużył na dotarcie na miejsce. Po drugie dostał komunikat i o zbliżającym się stadzie i o zamierzającym ich powitać nawale artyleryjskiej. Fajerwerki mogły się zacząć za godzinę a może za dwie a może jak ktoś tam uzna, że “to już” albo nawet mądre głowy nagle przypomną sobie, że mają coś innego ważniejszego do zbombardowania. Jakby nie patrzeć czy na hordę xenos czy na stado spadających bomb rozsądne wydawało się znaleźć jakąś kryjówkę. Do tego czasu też wypadałoby wykonać zadanie bo hordy roztrzeliwanych artylerią obcych wydawał się dość trudnym do wykonania jakiegokolwiek zadania trudnością.


Trzecią trudnością kręcił się po okolicy. Kino było w pobliżu jakiegoś większego budynku który miał całkiem solidny i wciąż działajacy system obronny. O skuteczności systemu świadczyły poszarpane truchła xenos. Obserwator jednak nie był w stanie się zorientować czy steruje tym jakaś żywa obrona czy automaty. Czy jedni czy drudzy była spora szansa, że otworzą ogień do wszystkiego co się rusza. To skłaniało do zachowania ostrożności i wyjaśniało czemu kręcące się po okolicy trudności trzymały się przynajmniej na razie poza zasięgiem systemu obronnego. Korzystały z zasłon jakie dawała dżungla czy budynki w tym właśnie i budynek kina. Czas uciekał i na wykonanie zadania, i na ucieczkę przed zbliżającym się stadem i nawałą. Był blisko celu ale jednak jeszcze przed a nie po wykonaniu zadania.

Wedle obroży wiedział, że grupa Black miała swój Checkpoint właśnie w tym pilnowanym budynku ale oni sami nawet nie byli jeszcze na podejściu pod tą okolicę. Obecnie był bliżej od ich punktu docelowego od nich bo dzieliło go z linii prostej nieco mniej niż 300 m. Trochę dalej miał do Checkpoint Brown bo jakieś 750 m ale i tak o wiele bliżej niż obecnie były Parchy z tych obydwu grup. Właściwie to czarne Parchy się nawet rozdzielili z czego cztery punkciki stały od paru minut w miejscu a trzy nawet obrały przeciwny od poprawnego kierunek posuwając się mozolnie, pewnie pieszo, przez ten upał w stronę zachodniej krawędzi krateru. Grupa Brown miała podobne zadanie też w tej okolicy ale ostatnia która jeszcze żyła, Brown 0, już dłuższy czas nie zmieniała zasadniczo położenia przebywając chyba w klubie. Tam miał najdalej bo w linii prostej Obroża wskazywała pomiar około 2.5 km. Docelowo jednak wszystkie trzy Checkpointy były w dość zbliżonej okolicy, czas też kończył im się podobnie i podobnie powinni się spodziewać i hordy obcych i nawały artyleryjskiej.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline